Naszych coraz mniej

Piotr Tubacki

Kierunek Niemcy zawsze był dla Polaków ciekawy. Oba państwa sąsiadują ze sobą, a poza tym kraj za Odrą zawsze był kojarzony z bogactwem i pewną pracą. Było tak jeszcze przed powstaniem Bundesligi, przed II wojną światową, czego przykładem może być Schalke. Legendami tego klubu są bowiem Fritz Szepan i Ernst Kuzorra, którzy z pochodzenia byli Mazurami. W dwudziestoleciu międzywojennym w klubie z Gelsenkirchen grało wielu piłkarzy mających polskie korzenie, stąd Schalke często było nazywane pogardliwie „klubem Polaczków”. Można też wspomnieć o Juergenie Grabowskim, jednej z legend Eintrachtu Frankfurt, której nazwisko także każe szukać jego pochodzenia na wschodzie. Z racji bliskości historycznej i kulturowej przez Niemcy przewinęło się również wielu Ślązaków, którzy nawet teraz w wielu przypadkach mają tam swoje rodziny. Jednak fakty są takie, że ostatnio w Bundeslidze coraz mniej jest piłkarzy z polskim obywatelstwem.

Czterech odpadło

Obecnie można mówić o pięciu Polakach w Bundeslidze, czyli o trzech mniej niż w poprzednich rozgrywkach. W niemieckiej elicie nie zobaczymy już Bartosza Kapustki, który wrócił do Leicester, bo zawiódł w niezbyt mocnym Freiburgu, gdzie trener Streich narzekał na jego przygotowanie kondycyjne i taktyczne. Paweł Olkowski nie mieścił się w kadrze spadkowicza z Kolonii, nawet pomimo wielkich problemów z kontuzjami drużyny i od nowego sezonu będzie występował w Bolton Wanderers. Eugen Polanski rozegrał w Bundeslidze ponad 250 spotkań, w Hoffenheim był kapitanem, lecz jego kontrakt nie został przedłużony i urodzony w Sosnowcu pomocnik pozostaje bez klubu. Z tych, którzy opuścili Bundesligę zadowolony może być tylko Rafał Gikiewicz. Po przegranej rywalizacji z Alexandrem Schwolowem we Freiburgu Polak przeniósł się do ambitnego Unionu Berlin, występującego na drugim szczeblu rozgrywkowym. Wydaje się, że powinien mieć tam pewne miejsce do grania.

Tylko Lewandowski

Jak widać w tabeli poniżej, poprzedni sezon dla polskich piłkarzy nie był udany, a ten raczej nie będzie lepszy. Pewny plac ma jedynie Robert Lewandowski i to się nie zmieni. Bayern od początku mówił, że Polak nie odejdzie z klubu i faktycznie z każdym kolejnym tygodniem szanse na jego transfer są coraz mniejsze. Jego pozycja nie jest zagrożona, Sandro Wagner to tylko zmiennik i choć wiele osób sugeruje, że Bawarczycy mogą zostać w nadchodzących rozgrywkach zdetronizowani, to trudno w tej chwili wskazać kogoś, kto mógłby walczyć z Lewandowskim o koronę króla strzelców.

Chwieje się natomiast pozycja Łukasza Piszczka. Oczywiście wciąż pełni ważną funkcję w zespole, ale bardzo możliwe, że na boisku będziemy oglądać go coraz rzadziej. W poprzednim sezonie jedynie kontuzja przeszkodziła mu w grze, bo w drużynie nie miał rywala z prawdziwego zdarzenia. Jeremy Toljan zawodził, mimo że forma Polaka, przede wszystkim wiosną, była słaba. Piszczek robił dużo błędów, źle się ustawiał, a kulminacją jego dołka był katastrofalny mundial. Władze BVB zareagowały i ściągnęły z Realu Madryt młodego Achrafa Hakimiego, który ma być konkurentem oraz odciążeniem 33-letniego zawodnika.

Trudno, coraz trudniej

Sytuacja Marcina Kamińskiego ciągle się pogarsza. Poprzedni sezon zaczął jako podstawowy obrońca, jednak później złapał kontuzję, a Stuttgart zmienił trenera. Tayfun Korkut postanowił grać na dwóch stoperów, a Polak spadł wśród nich na czwartą lokatę i grywał głównie końcówki. Latem VfB ściągnęło kolejnego środkowego obrońcę, Marca Olivera Kempfa, przez co Kamiński został zepchnięty na piątą pozycję. Wg doniesień klub miał poinformować 26-latka, że jeśli z zespołu nie odejdzie Benjamin Pavard, były piłkarz Lecha będzie musiał znaleźć sobie nową drużynę.
Jakub Błaszczykowski w Wolfsburgu też nie ma kolorowo. Większość poprzedniego sezonu stracił na leczeniu kontuzji, a nawet jeśli był zdrowy, to nie pokazywał na boisku nic specjalnego. Już zimą przebąkiwało się o tym, że powinien z klubu odejść. W dodatku na tę chwilę w kolejce do grania na skrzydle czeka nawet… siedmiu konkurentów i wątpliwe jest, żeby Polak miał szanse na rywalizację z Brekalo, Klausem, Mehmedim czy Steffenem. Najlepiej dla Kuby byłoby, gdyby zdecydował się na zmianę klubu, nawet jeśli oznaczałoby to zejście o jeden poziom niżej.

Beniaminek z Zabrza

Zobaczymy, jak w beniaminku, Fortunie Duesseldorf, będzie radził sobie mało znany w Polsce Adam Bodzek. 33-letni zawodnik gra tam od 2011 roku i reprezentował drużynę ponad 200 razy. W ostatnim sezonie 2. Bundesligi Bodzek w większości meczów był podstawowym piłkarzem, wielokrotnie będąc jej kapitanem. Wątpliwe, żeby urodzony w Zabrzu piłkarz był kluczową postacią Fortuny, ale wydaje się, że jeśli zdrowie dopisze, powinien rozegrać ok. połowę możliwych minut.

Nie można tego powiedzieć o 19-letnim Davidzie Kopaczu, którego nie warto chyba zaliczać do grona Polaków występujących w Bundeslidze. Stuttgart ściągnął go jeszcze przed startem okienka transferowego, ale z myślą o grze w czwartoligowych rezerwach, ewentualnie na wypożyczeniu. Zresztą tak jak w przypadku Kamińskiego, „Kicker” nawet nie uwzględnił go w przedsezonowej analizie.

Trudno patrzyć na Polaków w Bundeslidze z optymizmem. Jest ich coraz mniej, a ich pozycja w drużynach jest coraz słabsza. Jak będzie w przyszłości? Dlaczego tak się dzieje? Trudno stwierdzić. Na pewno nie chodzi o jakość piłkarską, czego przykładem jest ciągle rozrastająca się polska kolonia we włoskiej Serie A.

Polacy w Bundeslidze w poprzednim sezonie

(występy, minuty, gole, asysty, żółte kartki, czerwone kartki):

Robert Lewandowski 30 2169 29 2 1 0
Łukasz Piszczek 24 2140 0 4 3 0
Marcin Kamiński 23 1129 0 0 0 0
Jakub Błaszczykowski 9 520 1 0 0 0
Paweł Olkowski 5 450 0 0 1 0
Eugen Polanski 9 257 0 1 1 0
Bartosz Kapustka 7 232 1 0 0 0
Rafał Gikiewicz 2 153 0 0 0 0

Tak było kiedyś…

* Pierwszym Polakiem, który zagrał w Bundeslidze był Waldemar Słomiany. Po zdobyciu czterech mistrzostw Polski z Górnikiem Zabrze uciekł do RFN, gdzie wkrótce zasilił Schalke, a po trzech latach Arminię Bielefeld. Jego bundesligową karierę przekreśliło zamieszanie w najgłośniejszą do tej pory aferę korupcyjną w niemieckim futbolu, kiedy ukaranych zostało ponad 50 piłkarzy.

* Polacy grają w Bundeslidze nieprzerwanie od sezonu 1981/82. Dominującą nacją byli czterokrotnie: w sezonie 1986/87, 1987/88, 1989/90 i 1994/95. Miano to dzierżyli także wspólnie z Duńczykami (1991/92), Chorwatami (1995/96 i 1997/98) oraz Brazylijczykami (1999/00).

* Najbardziej obfitym w Polaków sezonem był ten 2000/01. W bundesligowych kadrach było ich wówczas aż 19, a na niemieckich boiskach więcej biegało tylko Chorwatów. Najlepiej prezentował się duet z Schalke: Tomasz Hajto i Tomasz Wałdoch, który wraz ze swoją drużyną w dramatycznych okolicznościach zaprzepaścił szanse na mistrzostwo w ostatnich minutach sezonu.

* Na tę chwilę 97 Polaków zanotowało co najmniej jeden występ w Bundeslidze. Na czele tej klasyfikacji znajduje się Łukasz Piszczek z 272 meczami. Dalej są: Robert Lewandowski (257), Eugen Polanski (254), Tomasz Wałdoch (249), Jakub Błaszczykowski (234) i Artur Wichniarek (215).

Jacek Krzynówek w barwach Bayeru Leverkusen. Fot. Włodzimierz Sierakowski/400mm

* Najwięcej klubów w Bundeslidze mieli Marek Leśniak oraz Jacek Krzynówek. Ten pierwszy w latach 90. reprezentował barwy Bayeru Leverkusen, SG Wattenscheid, TSV Monachium i KFC Uerdingen. Ten drugi na początku XXI wieku grał w Norymberdze, Bayerze Leverkusen, Wolfsburgu i Hannoverze.

* W Bundeslidze pracowało także dwóch polskich trenerów. Egon Piechaczek w latach 1968-71 trenował Kaiserslautern i Arminię Bielefeld, z kolei Rudolf Wojtowicz w połowie sezonu 1996/97 przejął Fortunę Duesseldorf.