Naturalny krok na piłkarskiej drodze

Krzysztof Wołkowicz swoją przygodę z GKS Tychy zaczynał jako… kibic hokejowej drużyny, w której grał jego starszy brat.


Wychowanek Sprintu Katowice pokonał długą drogę, żeby znaleźć się w GKS-ie Tychy. Krzysztof Wołkowicz po drodze występował w GKS-ie Katowice, już jako 17-latek debiutując na zapleczu ekstraklasy. 3 lata temu ruszył jednak w piłkarską Polskę i przez Wigry Suwałki, Kotwicę Kołobrzeg i Elanę Toruń dotarł do GKS-u Bełchatów, w którym w minionym sezonie wystąpił w 22 spotkaniach i zdobył 2 bramki.

Przede wszystkim zdobył jednak… uznanie trenera Artura Derbina, który przychodząc do tyskiego klubu postanowił sprowadzić ze sobą zawodnika, który może grać na lewej stronie boiska – i jako obrońca i jako skrzydłowy, a zdarzało mu się także nękać obronę rywali w roli „dziewiątki”.

– Jestem ambitną osobą – mówi 25-latek, który podpisał 2-letni kontrakt z opcją przedłużenia o kolejny rok. – Dlatego plan przedstawiony mi przez władze klubu bardzo mi spasował i ciesze się, że jestem w GKS-ie Tychy. Myślę, że w moim przypadku jest to także taki naturalny krok w mojej dalszej przygodzie piłkarskiej. Po utrzymaniu z GKS-em Bełchatowem, w którym wróciłem do I ligi, teraz postaram się o wyższy cel.

Wśród najbliższych

Można powiedzieć, że w przymiarkach do walki o awans do ekstraklasy Krzysztof Wołkowicz ma już doświadczenie, bo z GKS-em Katowice był przecież blisko.

– O doświadczeniu trudno mówić, ale na pewno cieszę się z tego, że wracam na Śląsk – dodaje Krzysztof Wołkowicz. – Jak to mówią wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, a te ostatnie lata mogę trochę nazwać „tułaczką po Polsce”, bo były i Suwałki, i Kołobrzeg i Toruń, a wiadomo, że wśród najbliższych człowiek czuje się najlepiej. Nie ma to co prawda przełożenia na grę, bo na każdy mecz wychodzę z takim samy nastawieniem i z takim samym celem – tylko zwycięstwo.


Czytaj jeszcze: Dużo fajnych dni

Tak samo podszedłem też do ostatniego mojego występu w GKS-ie Bełchatów, czyli do meczu w… Tychach, gdzie tyszanie okazali się od nas lepsi. Mimo tej porażki mogliśmy się jednak cieszyć, bo utrzymaliśmy dla Bełchatowa I ligę.

Tym lepiej dla zespołu

Dla Krzysztofa Wołkowicza przymiarka do GKS-u Tychy oznaczać będzie rywalizację na przykład z Łukaszem Monetą, który w minionym sezonie udowodnił, że może być motorem napędowym tyskiego zespołu i potrafi też wykonywać stałe fragmenty gry.

– Znałem kadrę zespołu, ale jestem osobą, która przede wszystkim patrzy na siebie i na to co ja mogę pokazać i dać od siebie drużynie – wylicza Krzysztof Wołkowicz. – Chcę pokazać jak najwięcej swoich atutów, żeby trener wybierał mnie do składu, a im lepszy rywal do walki o miejsce w jedenastce tym lepiej dla zespołu.

Na mistrzowskim poziomie

W odróżnieniu od pozostałych nowych piłkarzy GKS-u Tychy nazwisko Wołkowicz tyskim kibicom nie jest obce – szczególnie sympatykom piłki nożnej i hokeja.

– Mój starszy brat Tomek grał w GKS-ie Tychy, z którym zdobył cztery tytuły wicemistrza Polski i brązowy medal oraz cztery razy sięgał po Puchar Polski – wspomina brat hokeisty grającego w drużynie narodowej na mistrzostwach świata. – Jeździłem na mecze GKS-u Tychy jeszcze w starej hali i z przyjemnością znowu odwiedzę ten obiekt, który po remoncie wygląda okazale, a tyska drużyna gra na mistrzowskim poziomie.