Nawałka wygrywa na włościach

Po trzech tygodniach Adam Nawałka wrócił do Krakowa. Na początku grudnia w rodzinnym mieście zadebiutował w roli trenera Lecha i nie wspomina tego dobrze, bo przegrał z Cracovią 0:1. Potem jego drużyna zaczęła wchodzić na dobre tory i pewnie wygrała spotkania ze Śląskiem i Zagłębiem Sosnowiec. Ale wczoraj znów wrócił do Krakowa i tym razem wraca do Poznania w dobrym nastroju.

Młoda Wisła

Lech dobrze zaczął, a blisko zaskoczenia Mateusza Lisa był Marcin Wasielewski, jednak piłka po jego dośrodkowaniu trafiła w poprzeczkę. Kolejorz był konkretny, mocny, ale potem z każdą minutą drużyna byłego selekcjonera traciła kontrolę nad wydarzeniami.

Młoda ofensywa Wisły nabierała rozmachu. Zabrakło wyjadaczy (Jesus Imaz, Rafał Boguski są kontuzjowani, a Paweł Brożek zaczął na ławce), ale nie brakowało polotu. Gdyby nie brakowało też dokładności, gospodarze nie mieliby problemów z przedostaniem się pod bramkę gości. Kamil Wojtkowski kilka razy podejmował złe wybory i psuł akcje Wisły.

Najgroźniej pod bramką Lecha było po rzucie rożnym. Matusz Putnocky jakimś cudem obronił mocny strzał głową Marcina Wasilewskiego, a gdy chwilę później dobijał Dawid Kort, bramkarz gości mógł tylko odetchnąć z ulgą. Piłka najpierw odbiła się od słupka, a potem wpadła mu wprost w ręce. Szczęście podszyte piłkarskim doświadczeniem.

Dokładność Tiby

Lech ma atuty, więc kąsał także w drugiej połowie. W 59. minucie Lis w świetnym stylu obronił strzał głową Christiana Gytkjaera. Młody bramkarz Wisły zanotował trzecie bardzo dobre spotkanie z rzędu. Im dalej w las tym częściej wychodziło doświadczenie gości i brak konkretów w ofensywie Wisły, aż wreszcie Lis musiał skapitulować. Tiba uderzył z dystansu. Nie bardzo mocno, ale dokładnie i piłka wpadła do siatki tuż obok słupka. Lech znów na dobrych torach!

W trakcie meczu kibice Wisły po raz kolejny udowodnili, że los klubu leży im na sercu. Na trybunach pojawiło się ponad 20 tysięcy fanów, co na grudniową porę jest wynikiem rewelacyjnym. To najlepsza frekwencja w lidze od październikowych derbów Trójmiasta! Jeśli nowi inwestorzy wahali się jeszcze, czy warto zainwestować w Wisłę, to wczoraj ich wątpliwości powinny zostać ostatecznie rozwiane. Pytanie jednak, czy tacy kibice (nie piszemy o kibolach) są warci takich właścicieli. Albo na odwrót.

 

Wisła Kraków – Lech Poznań 0:1 (0:0)

0:1 – Tiba 75 min (bez asysty)

WISŁA: Lis – Bartkowski, Wasilewski, Arsenić, Pietrzak – Basha (62. Plewka), Halilović – Wojtkowski (86. Śliwa), Kort (90+4. Palczicz), Kostal – Kolar. Trener: Maciej Stolarczyk.

LECH: Putnocky – Wasielewski, Rogne, Vujadinović, Kostewycz – Trałka, Tiba – Klupś (83. Tomasik), Amaral (90+3. Sobol), Makuszewski – Gytkjaer (76. Tomczyk). Trener: Adam Nawałka.

Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 22491. Żółte kartki: brak.
Piłkarz meczu: Pedro TIBA.

 

Na zdjęciu: W meczu nie brakowało ostrych starć. Tutaj Maciej Makuszewski i Jakub Bartkowski.