Reprezentacja Polski kobiet. Przez katorgę do sukcesu

W Opolu Polki zmierzą się kolejno z Włochami, Niemcami i Tajlandią. Do zawodów przystępują w znakomitych humorach. W weekend wygrały towarzyski, ale bardzo prestiżowy turniej w szwajcarskim Montreux, a. Malwina Smarzek została najlepszą zawodniczką tej imprezy. – W Montreux skupiliśmy się na zgraniu naszego zespołu. Cieszy ten sukces, szczególnie zwycięstwa z Tajlandią i Japonią – podkreśla selekcjoner naszej drużyny, Jacek Nawrocki. – Ten sukces nas podbudował i wzmocnił – dodaje Agnieszka Kąkolewska, kapitan biało-czerwonych.

Sportowe i logistyczne wyzwanie

Montreux Volley Masters to jednak tylko turniej towarzyski. Teraz zaczyna się już gra na poważnie. Liga Narodów to pierwsze wyzwanie. W dalszej części sezonu nasze zawodniczki czekają jeszcze kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020 oraz mistrzostwa Europy. Obie imprezy odbędą się w naszym kraju, co jeszcze bardziej zwiększa presję.

Liga Narodów to nowa impreza w kalendarzu światowej federacji (FIVB). Postała zaledwie dwa lata temu. Gra w niej 16 najlepszych ekip świata. Co tydzień rozgrywane są turnieje w różnych częściach globu. To prawdziwy maraton. W pięć tygodni drużyny rozegrają aż 15 spotkań. Najlepsza piątka klasyfikacji plus gospodarz (Chiny) wezmą udział w turnieju finałowym. Mecze w fazie zasadniczej rozgrywane są od wtorku do czwartku. Zawody te są więc nie tylko wyzwaniem sportowym, ale też logistycznym. Drużyny pokonują nierzadko kilkanaście tysięcy kilometrów. – Występy w Lidze Narodów to ciężka walka nie tylko na boisku, ale i między turniejami. Ważne jest nie tylko to, kto lepiej fizycznie wytrzyma całe rozgrywki, ale także mentalnie i psychicznie poradzi sobie, będąc w dołku. To zupełnie inna formuła niż tradycyjne rozgrywki – tłumaczy Nawrocki.

Przed rokiem odbyła się pierwsza edycja. Biało-czerwone w swoim debiucie zajęły dziewiąte miejsce, wyprzedzając m.in. Niemcy, Japonię oraz Belgię, czyli drużyny wyżej sklasyfikowane w światowym rankingu. Wynik ten uznano za sukces naszego młodego i niedoświadczonego zespołu. Swój wielki potencjał pokazały wówczas m.in. Malwina Smarzek, Martyna Grajber, Agnieszka Kąkolewska czy Marlena Pleśnierowicz.

Bieżącej edycji Polki nie mogą potraktować ulgowo, np. jako formy przygotowań do olimpijskich kwalifikacji i EuroVolleya. Znajdują się bowiem w gronie tzw. zespołów pływających, czyli takich, które muszą walczyć o pozostanie w elicie. Podobny status mają Belgia, Bułgaria i Dominikana. Najsłabszy z tego grona przynajmniej na jeden sezon pożegna się z Ligą Narodów. Pozostałe ekipy o miejsce wśród najlepszych nie muszą się martwić. – To będą trudniejsze zawody niż przed rokiem. Nie ma Argentyny, a w jej miejsce jest bardzo silna Bułgaria. Bardzo pragmatycznie więc staram się oceniać nasze możliwości. Musimy walczyć o utrzymanie i każdy punkt będzie dużym osiągnięciem. Dlatego traktujemy te rozgrywki i rozwojowo, i prestiżowo, mając jednak w pamięci, że musimy walczyć o wynik – przewiduje Nawrocki.

Ważna Liga Narodów

Montreux bez znaczenia

Polki zmagania rozpoczną od turnieju w Opolu. Zmierzą się z Włochami, Niemcami i Tajlandią. W kolejnych tygodniach zagrają w holenderskim Apeldoorn i belgijskim Kortrijk. Następnie przeniosą się do Azji na dwa kolejne turnieje. Co ciekawe w pierwszych zawodach zmierzą się z uczestnikami turnieju w Montreux. Niemki nasze pokonały 3:1, a Tajki 3:0. Włoszki były w innej grupie. Mimo to Nawrocki uważa, że jego podopieczne nie są faworytkami. – To pierwszy turniej Ligi Narodów, dlatego trudno wyrokować, jak się on potoczy. Do wielu zespołów zawodniczki dołączyły dopiero kilka dni wcześniej. To wszystko sprawia, że trudno jest wskazywać faworyta.

Zespoły, które tutaj są, znają się z turnieju w Montreux. My tam co prawda wygraliśmy, jednak nie możemy sobie z tego tytułu dopisać żadnego punktu. W Opolu wszystko zaczyna się od nowa – przekonuje Nawrocki. – Bardzo mocna powinna być reprezentacja Włoch, mimo że nie ma w swoim składzie największych gwiazd. To są jednak bardzo solidne siatkarki, prowadzone przez wicemistrzynie świata, co wróży dobrą dyspozycję. Tajlandia to z kolei drużyna, z którą nawet najlepszym na świecie gra się trudno. Rywalizując z nią, nie znasz dnia ani godziny, kiedy jej forma eksploduje. Na dodatek gra bardzo szybko i kombinacyjnie. Niemki również są solidne – dodaje.

Z Wołosz na Opole

Polki w Opolu wystąpią wzmocnione. Do drużyny dołączyła już Joanna Wołosz. W sobotę nasza najlepsza rozgrywająca walczyła jeszcze w finale Ligi Mistrzyń, niestety bez sukcesu. – Czy i w jakim wymiarze zagra, zdecydujemy po rozmowie z Asią – mówi opiekun naszej kadry.

Agnieszka Kąkolewska, kapitan biało-czerwonych, przed zawodami w stolicy województwa opolskiego jest dobrej myśli, choć zdaje sobie sprawę z trudności zadania. – Niemki i Włoszki nieco zmieniły składy w porównaniu do Montreux. Dlatego każde z czekających nas spotkań trzeba traktować, jako nową historię. Zaznaczę, że w meczach z Niemcami i Tajlandią w Montreux nie szukałyśmy rozwiązań taktycznych pod rywalki, ale raczej skupiałyśmy się na zgraniu naszego zespołu. Zresztą, jeśli się gra pięć spotkań w pięć dni, to trudno realizować rozwiązania pod przeciwniczki. Teraz będziemy mieć na to więcej czasu i mam nadzieję, że opolski turniej zakończymy z kompletem wygranych – ocenia Kąkolewska, która jednak przyznaje, że czuje trudy szwajcarskiej imprezy. Po zwycięstwie czasami nie czuje się tego zmęczenia, ale gdzieś ono musi być, jak się zagrało pięć meczów w pięć dni. Staramy się jednak o tym nie myśleć – ocenia.

Materiały przygotowali: Michał Micor, Włodzimierz Sowiński i mib

 

Na zdjęciu: W Montreux blok Polek mocno dał się we znaki atakującym Niemiec. Powtórka w Opolu mile widziana.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ