Nawrocki: To szansa dla młodych

Ochłonął pan już po intensywnym sezonie międzynarodowym? Jacek NAWROCKI: – Wyjechałem z żoną w zaciszne miejsce nad polskim morzem, pogoda dopisywała i starałem się wyłączyć od tego zgiełku, jaki nam towarzyszył przez ostatnich kilka miesięcy. Choć, oczywiście nie tak całkowicie, bo od czasu do czasu jeszcze raz… rozgrywałem fragmenty poszczególnych meczów (śmiech). Jednak tak to już jest, jeżeli człowiek jest mocno zaangażowany w to, co robi. Urlop jednak szybko minął i już jestem odpowiednio nakręcony do kolejnych wyzwań.

Rozpoczął się nowy sezon ligowy i przed nami druga kolejka. Czego pan po nim oczekuje? Jacek NAWROCKI: – W ostatnich dwóch sezonach z parkietów ligowych zniknęło sporo doświadczonych zawodniczek, które odgrywały istotną rolę w swoich drużynach. Jedne zakończyły już grę, z kolei inne wyjechały za granicę. Liga stała się więc sportowo uboższa i z tego powinniśmy sobie doskonale zdawać sprawę. Jednak, patrząc z drugiej strony, w poszczególnych zespołach pojawiło się wiele młodych siatkarek, które mają niemały potencjał. Liczę, że będą dostawały szansę gry w szerszym wymiarze czasowym, a co za tym idzie na ich szybki rozwój sportowy. Patrzę na to wszystko z punktu widzenia przyszłości reprezentacji. Od nich samych zależy czy swoją szansę wykorzystają, ale mam nadzieję, że tak będzie. Młodych utalentowanych dziewcząt nie brakuje i reprezentacja juniorek uzyskała znaczące wyniki – była trzecia w Europie, a w świecie najpierw 6., a teraz 5. Na wszystko jednak potrzeba czasu, ale działania idą we właściwym kierunku.

Ma pan swoich faworytów do mistrzostwa Polski? Jacek NAWROCKI: – Uważam, że ekipy z Polic oraz Rzeszowa są najsilniejsze. Wiele do powiedzenia mogą mieć zespoły z Łodzi. Na razie liga się „rozpoznaje” i dopiero po kilku meczach będzie można wydać bardziej miarodajną opinię.

Coraz większa grupa siatkarek występuje poza granicami kraju. Z tego należy się cieszyć? Jacek NAWROCKI: – To po części operatywność menedżerów, ale – rzecz jasna – również wysokiego poziomu sportowego. Wiele zawodniczek grało wcześniej poza granicami i wracało do kraju, by szybko odnaleźć się w tutejszej sportowej rzeczywistości. Dla młodych zawodniczek to szansa spróbowania czegoś nowego oraz rozwoju sportowego. Najważniejsze, by nasze zawodniczki, grające na przykład we Włoszech, jak najwięcej przebywały na parkiecie. Dla mnie to jest najistotniejsze. Nie boję się o Asię Wołosz, bo gra na okrągło w Conegliano, czołowym klubie Europy. Malwina Smarzek z roku na rok się rozwijała w naszej lidze, a teraz będzie kontynuować dzieło w Italii. Dla Magdy Stysiak to debiut, ale miała okazję się już pokazać w inauguracyjnym meczu w Savino Del Bene Scandicci, choć tam gra na innej pozycji niż ostatnio w reprezentacji. W klubie jest atakującą, z kolei w reprezentacji grała na przyjęciu. To drobny kłopot, ale z nim się jakoś uporam, najważniejsze, żeby grała jak najwięcej.

Czy szaleńcze tempo w terminarzu będzie miało wpływ na poziom ligowych rozgrywek? Jacek NAWROCKI: – Nie demonizowałbym tego faktu, bo przecież po to się trenuje, żeby grać. Mecze są kwintesencją tego co się wypracowało w okresie przygotowawczym. Będzie dużo szybkiego grania, ale to nie powinno mieć negatywnego wpływu na poziom ligowych zmagań. Oczywiście, gdy komuś przydarzy się wpadka i będzie osiągał gorsze wyniki, to wówczas będzie się tłumaczył zmęczeniem, wynikającym z intensywności gry.

Jakie są plany przed styczniowym turniejem kwalifikacji olimpijskiej w Holandii? Jacek NAWROCKI: – Są już opracowane, ale jeszcze niezatwierdzone. 15 lub 16 grudnia, zaraz po kolejce ligowej, kadra zbierze się na zgrupowaniu, potem będzie krótka świąteczna przerwa, a po niej wracamy do pracy. Holendrzy przyspieszyli rozgrywanie turnieju, który rozpocznie się 5 stycznia i wychodzi na to, że będziemy mieli przepracowanych 10 jednostek treningowych, czyli piekielnie mało. Nie wiemy też, kiedy pojawią się siatkarki, występujące we Włoszech. To dodatkowy problem. Staramy się szukać wartościowego sparingpartnera, na razie rozmowy z kilkoma federacjami trwają.

Na zdjęciu: Joanna Wołosz i Malwina Smarzek-Godek, występujące na co dzień we Włoszech, to dwa filary reprezentacji.