Nawrocki: Wszystkie turnieje są najważniejsze

Cieszy kadra w tak licznym gronie? Wszystkie zawodniczki potwierdziły udział w grze w reprezentacji?
Jacek NAWROCKI: – Za moich czasów w kadrze specjalnie nie przypominam sobie, byśmy mieli problemy z powołaniami. Owszem, były rezygnacje, ale to incydentalne historie związane ze zdrowiem zawodniczek (Katarzyna Zaroślińska-Król – przyp.red.) W poprzednim sezonie z gry w reprezentacji zrezygnowała rozgrywająca Asia Wołosz, ale odpowiednio wcześniej to zapowiedziała i podjęła decyzję po rozmowie ze mną. Dziewczyny przyjechały na zgrupowanie z pełną odpowiedzialnością oraz świadomością reprezentowania kraju. Skupiliśmy się tylko na pracy oraz czekającej nas grze.

30-osobowa kadra, tak liczna, została wybrana świadomie z myślą o trudnych turniejach. Jak jednak będzie wyglądała w praktyce reprezentacja?
Jacek NAWROCKI: – Tak, to prawda, na tak liczną grypę zdecydowaliśmy się, jak najbardziej świadomie i takie zestawienie wynikało z dogłębnej analizy ligowej postawy poszczególnych zawodniczek. Ona właśnie przekłada się najpierw na nominacje, z kolei potem na grę w reprezentacji. System pracy został już odpowiednio wcześniej wypracowany i nie ma powodów go zmieniać. 14 siatkarek będzie jeździło na turnieje Ligi Narodów, a pozostałe 12. będzie trenowało z różnymi obciążeniami w Szczyrku. Oczywiście, w zależności od potrzeb będziemy korzystać z zawodniczek i oby tylko kontuzje nas omijały szerokim łukiem.

Kadrowiczki, ze względu na rozgrywki ligowe, pojawiają się w Szczyrku w różnym czasie. To chyba dla pana i pańskich współpracowników dodatkowa trudność?
Jacek NAWROCKI: – Niestety, tak. Na pewno nie jest łatwo, ale musimy sobie jakoś radzić. Te komplikacje wynikają z prostych przyczyn, bo podczas zgrupowania mamy zawodniczki, które zakończyły sezon już z końcem marca, ale są również takie, które rywalizowały jeszcze na początku maja. Musieliśmy trochę „kombinować”, bo przecież grupa jest na różnych etapach „wtajemniczenia”. Z niektórymi zaczynaliśmy pracę od podstaw i teraz przechodzą cały cykl treningowy. Trzeba dla nich zastosować zupełnie inne obciążenia. Z kolei u zawodnicze, mającymi za sobą niedawne play-offy, staramy się podtrzymać formy. „Wkładamy je w taktyczne układy, czy też systemy. To próba wejścia z tym kapitałem co mają, zwłaszcza jeżeli chodzi o motorykę, bo szybkość i wytrzymałość przywiozły ze sobą. Działamy – powiedzmy – eksternistycznie. Jakoś musimy sobie radzić, nie ma innej drogi.

Czy pracuje się panu nieco lepiej niż na początku, bo chyba kadra już okrzepła i jest bardziej dojrzała?
Jacek NAWROCKI: – Zdecydowanie łatwiej, bo mamy za sobą wiele godzin treningów oraz wiele meczów o stawkę i to na pewno integruje tę grupę. Gdy trzy lata temu sięgnęliśmy po zawodniczki, które nawet nie miały miejsca w podstawowym składzie w swoich klubach, wielu pukało się w głowę i mówiło: co ten trener wyprawia. Tymczasem dokonałem analizy: co dziewczyny już potrafią, ile czasu mamy na poprawienie pewnych elementów i jak długo będę przygotowywał je do gry na wyższym poziomie. Świadomie więc postawiłem na te siatkarki. Zdawałem sobie bowiem sprawę, że niektóre zawodniczki, mające za sobą kilka sezonów gry w kadrze, nie znajdą już motywacji do pracy, a później wyjść na parkiet i walczyć o swoje do upadłego. Musiałem więc odmłodzić drużynę.

Ważna Liga Narodów

Teraz jest łatwiej, bo siatkarki okrzepły, nabrały pewności siebie, są również mocniejsze psychicznie. Widać postęp, co mnie bardzo cieszy. Niemniej z obranej drogi nie zejdziemy i dalej konsekwentnie będziemy nią zmierzać. Są i takie zawodniczki, które zostały „zamrożone” przez kluby. W tej sytuacji kluby powinny płacić odszkodowanie kadrze (śmiech). To mówię w formie drobnej złośliwości czy też żartu. Proszę jednak nie pytać o szczegóły, bo je pozostawię dla siebie.

A dlaczego o tym głośno nie mówić? Czy nie chodzi tutaj o rozgrywającą nr 1 w poprzednim sezonie Marlenę Pleśnierowicz, która praktycznie cały sezon przesiedziała na ławce rezerwowych Chemika Policie?
Jacek NAWROCKI: – Kilka zawodniczek, jak powiedziałem, został „zamrożonych”, a bardzo na nie liczyliśmy. To się już stało i nic tego nie odwróci. Nie ma co roztrząsać tej sprawy. Trenerzy klubowi mają swoje priorytety, z nich są rozliczani i ze swej strony nie możemy w nie ingerować. Cóż, nie zawsze interesy kadry są spójne z klubowymi i na odwrót. Zawodniczki dokonują różnych wyborów, gdzie chcą grać, na które również nie mamy żadnego wpływu. Ba, nawet nie mamy do tego prawa, bo też takie czasy już dawno się skończyły. Ponadto za siatkarkami stoją menadżerowi czy doradcy i oni mają głównie wpływ na ich wybory. Marlena Pleśnierowicz w poprzednim sezonie reprezentacyjnym zrobiła postęp pod względem technicznym oraz mentalnym, ale nie spointowała tego w rozgrywkach ligowych. Bardzo żałuję, że tak się stało. Może w tym sezonie międzynarodowym również dobrze się będzie czuła i grała na wysokim poziomie. Bardzo liczę na to, z kolei niebawem o tym się przekonamy.

W kadrze doszło do wielkich powrotów. Czy pomysł np. z bardzo doświadczonymi, rozgrywającą Martą Wójcik oraz libero Pauliną Maj-Erwardt jest trafiony?
Jacek NAWROCKI: – Wielkie powroty to takie medialne stwierdzenie. One są po prostu skutkiem określonej sytuacji, która nie tak dawno miała miejsce. Paulina poszła na urlop macierzyński i stąd wynikała jej nieobecność w poprzednich latach. Z kolei Kamila Witkowska (dawniej Ganszczyk – przyp. red.) zmagała się z poważną kontuzją pleców. Długo się leczyła i w poprzednim sezonie jeszcze nie była w pełni sił. Czy te pomysły personalne są trafione? Oj, tak! Od pierwszych treningów okazały się strzałem w „dychę”.

Te zawodniczki dają przykład na zajęciach, jak powinno się trenować, bardzo pomagają młodszym zawodniczkom. Jestem pod wrażeniem ich postawy oraz pełnego profesjonalizmu. Marta w ciągu tych dwóch tygodni w Szczyrku pokazała wielką klasę i jak wiele znaczy dla tej kadry. Takiej Marty, mogę solennie zapewnić, jeszcze nie widzieliście. To, co grała w lidze w ŁKS Commercecon Łódź, to nic. Wygląda super i oby tylko zdrowie jej dopisywało. Mam nadzieję wykorzystać jej możliwości w dalszej części sezonu. Asię Wołosz przewidziałem do gry w inauguracyjnym turnieju Ligi Narodów w Opolu. Jednak na pewno będzie musiała pójść na urlop, by odpocząć fizycznie oraz psychicznie po tak intensywnym sezonie w Serie A.

Czy każda zawodniczka dostanie szansę pokazania się?
Jacek NAWROCKI: – Łamigłówek personalnych, proszę mi wierzyć, jest sporo. Na pewno nie będzie tak, że każda siatkarka grała będzie tyle samo. Nie spełnię na pewno oczekiwań wszystkich dziewczyn. Niektóre z nich są perspektywiczne, taką melodią przyszłości, bo przecież mamy w kadrze kilka juniorek, jak Magda Stysiak, Weronika Centka, Iza Górecka czy Monika Jagła i one są przygotowane przede wszystkim do mistrzostw świata w tej kategorii wiekowej. Inwestowanie w siedem czy osiem zawodniczek na jednej pozycji nie ma najmniejszego sensu. Musimy podejmować rozsądne decyzje, związane z prestiżowymi występami.

A co z Magdaleną Stysiak? To jedna z najbardziej uzdolnionych naszych siatkarek młodego pokolenia. Przez pół roku grała jako atakująca, potem była przyjmującą. Nie zaszkodzą jej takie przesunięcia na pozycji?
Jacek NAWROCKI: – W światowej, zwłaszcza kobiecej siatkówce, to nic nadzwyczajnego. Znamy takie przykłady (Koszelewa, Mihajlović – przyp. red.). Jednak trzeba ją ukształtować i ustabilizować, z kolei potem dokonywać wyborów. Będziemy ją szkolić dwutorowo. Magda jest zawodniczką nietuzinkową i zapewniam, że jej talent będzie odpowiednio wykorzystany.

Tegoroczny sezon reprezentacyjny jest niezwykle bogaty. Mamy Ligę Narodów, turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich Tokio 2020 i wreszcie mistrzostwa Europy. Jak wybrać ten najważniejszy turniej?
Jacek NAWROCKI: – Nie ma imprez ważnych i mniej ważnych! Wszystkie traktujemy tak samo i każde z nich są niesłychanie prestiżowe. Nasza żeńska siatkówka znajduje się w takim miejscu, że każdy turniej należy traktować docelowo. Zresztą, Ligi Narodów nie możemy odpuścić, bo jesteśmy w gronie tzw. „zespołów pływających”, czyli możemy zostać zdegradowani. Będzie w niej znacznie trudniej, bo nie ma Argentyny, a doszła mocniejsza Bułgaria. A przypomnę, że z nią, Belgią oraz Dominikaną będziemy rywalizowali o utrzymanie się w tym towarzystwie. I powiem, że wcale nie będzie łatwo. A ponadto chcielibyśmy utrzymywać kontakt z czołówką i chcemy na dobre zadomowić się w tym towarzystwie.

Nie mamy tak dużo mocnych i silnych zawodniczek, że możemy „wojować” z całym światem. Podchodzimy więc do każdej imprezy niezwykle prestiżowo i rozwojowo zarówno do Ligi Narodów, jak i kwalifikacji olimpijskich, czy mistrzostw Europy.

Po udanym poprzednim sezonie chyba oczekiwania wobec reprezentacji wzrosły?
Jacek NAWROCKI: – Zdecydowanie tak i tym samym będzie nam towarzyszyła większa presja. Dokonaliśmy postępu, ale chcemy wykonać kolejne kroki do przodu. Każdy turniej będziemy traktować jako nowe rozdanie. Presja będzie nam towarzyszyła, ale staramy się nią nie przejmować, przynajmniej na razie (śmiech).

Czy można utrzymać dobrą formę przez kilka miesięcy?
Jacek NAWROCKI: – To niezwykle trudne uzyskiwać kilka szczytów formy. Ten sezon jest długi, obfituje w ważne imprezy i przede wszystkim będziemy starali się podtrzymywać dyspozycję. To również jest ciekawe z punktu widzenia szkoleniowego. Musimy rozwijać się poprzez grę, bo czasu na przygotowania jest bardzo mało. Zaczynami od turnieju towarzyskiego w Montreux. Zobaczymy w nim reprezentacje Włoch, Tajlandii i Niemiec, z którymi przyjedzie nam rywalizować w inauguracyjnym turnieju Ligi Narodów w Opolu. Jak widać, te drużyny wybrały podobno cykl przygotowań, co my.

Obojętnie z kim nam przyjdzie walczyć: Japonią, Chinami czy Niemcami musimy podjąć walkę, bo każdy mecz jest ważny. Chcemy grać jak najlepiej i, oczywiście, fajnie byłoby wygrywać. Każdy jednak wie, że będzie to bardzo trudne.

Rozmawiali Michał Micor, Włodzimierz Sowiński

 

Na zdjęciu: Dla Jacka Nawrockiego i jego podopiecznych zaczyna się wielka gra.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ