Nerwowa końcówka

Roksana Góra

Choć przez prawie całą drugą połowę Górnik grał w osłabieniu, to zdołał wygrać ze Ślęzą, choć łatwo nie było…


Trener Jan Urban wystawił na pucharowe starcie z trzecioligowcem rezerwowy skład. Z zawodnik grających w podstawowym składzie na boisku był tylko Adrian Gryszkiewicz, w środę zresztą kapitan.

Dwa gole do przerwy

Od pierwszej minuty grał też Piotr Krawczyk, ale on w ostatnim czasie stracił miejsce w wyjściowym zestawieniu. We Wrocławiu wspomagał dwójkę napastników Davida Tosevskiego i Vamarę Sanogo, którzy do Zabrza trafili latem, a prawie w ogóle nie grają, jak zresztą większość graczy, która walczyła ze Ślezą. W odwodzie byli jednak liderzy, jak Jesus Jimenez, Bartosz Nowak czy Alasana Manneh.

Spotkanie rozpoczęło się bardzo dobrze dla zabrzan, bo już po kwadransie prowadzili. Piłkę stracił Maciej Tomaszewski, przejął ją Sanogo i umieścił w siatce obok bezradnego Piotra Zabielskiego. Wydawało się, że goście pójdą za ciosem i szybko rozstrzygną sprawę, ale gospodarze na to nie pozwalali. Na początku wystraszeni, nie potrafiący stworzyć groźnej akcji z minutę na minutę poczynali sobie odważniej i w 29 minucie o mało co nie było 1:1. Z kilku metrów uderzał Brazylijczyk z włoskim paszportem Vinicius Matheus, ale na miejscu był Daniel Bielica.

W chwilę później z dobrej strony pokazał się Piotr Stępien, który w meczu I rundy Pucharu Polski dwa razy wpisał się na listę strzelców w starciu z Chojniczanką, a i w rozgrywkach III ligi trafia jak na zawołanie, też uderzał celnie, ale ponownie z wyczuciem bronił rezerwowy bramkarz „górników”. Ślęza ambitnie atakowała, starała się odrobić stratę, ale gola zdobyli przyjezdni. Po raz kolejny w pucharowych bojach popisał się Tosevski. Już we wrześniowym meczu z Radomiakiem trafił do siatki, ale wtedy dobijał futbolówkę z najbliższej odległości. We Wrocławiu popisał się kapitalnym strzałem z pierwszej piłki pod poprzeczkę z kilkunastu metrów tak, że Zabielski nie miał nic do powiedzenia i na przerwę jedenastka prowadzona przez Jana Urbana schodziła z solidną, bo dwubramkową zaliczką.

Czerwona kartka i karny

Druga połowa dla zespołu z Zabrza nie zaczęła się jednak dobrze, bo drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył od prowadzącego mecz Sebastiana Krasnego kapitan Gryszkiewicz i goście musieli sobie radzić w osłabieniu.

Grający w przewadze wrocławianie starali się zdobyć kontaktowego gola. Widoczny był aktywny Stepień, Matheus czy Kornel Traczyk, ale wszystko bez efektu, bo goście dobrze się bronili. Z drugiej strony groźnie strzelał Nowak, ale Zabielski dobrze interweniował parując piłkę na rzut różny. W końcówce oprócz Nowaka na boisku pojawił się też najskuteczniejszy w tym sezonie w górniczych barwach Jimenez.

W 79 minucie kolejna kara dla Górnika. W polu karnym Stępnia przewraca Jean Jules Mvondo i jedenastka dla gospodarzy. Karnego na bramkę pewnie zamienił Robert Pisarczuk i przyjezdni zafundowali sobie nerwową końcówkę. Świetną szanse miał w niej Stępień, ale z kilku metrów posłał piłkę obok słupka. W ostatniej minucie po świetnym dośrodkowaniu Mikołaja Wawrzyniaka szansę miał też jeszcze Gabriel Dornellas, ale chybił po strzale głową i ostatecznie skończyło się na wyniku 2:1 dla zabrzan.

Ślęza Wrocław – Górnik Zabrze 1:2 (0:2)

0:1 – Sanogo, 15 min, 0:2 – Tosevski, 41 min, 1:2 – Pisarczuk, 81 min (karny)

ŚLEZA: Zabielski – Muszyński, Niewiadomski, Samiec, Hawryło (46. Fediuk) – Matheus (75. Bohdanowicz), Tomaszewski (66. Dornellas), Pisarczuk, Kluzek (66. Hampel), Traczyk (66. Wawrzyniak) – Stępień. Trener Grzegorz KOWALSKI.

GÓRNIK: Bielica – Pawłowski, Szymański, Gryszkiewicz, Cholewiak – Krawczyk (88. Dadok), Mvondo (88. Wiśniewski), Bainović, Dziedzic (58. Kubica), Tosevski (70. Jimenez) – Sanogo (69. Nowak). Trener Jan URBAN.

Sędziował Sebastian Krasny (Kraków). Żółte kartki: Hawryło, Traczyk – Gryszkiewicz, Tosevski. Czerwona kartka: Gryszkiewicz (53. drugą żółta).


Fot. Mateusz Porzucek / PressFocus