TOP 10 na Śląskim. Nic im nie było straszne, nawet mróz

Górny Śląsk. Czwartkowe popołudnie. Do meczu z Belgią pozostały dwa dni. Wtedy nad region nadciąga nagłe pogorszenie pogody. Śnieżyce sprawiają, że po kilku godzinach opadów na Stadionie Śląskim i w jego okolicach spada ok. 30 centymetrów śniegu. Gdy ówczesny prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, Michał Listkiewicz przyjeżdża do Chorzowa, oblewa go zimny pot.

Archiwum Sportu

– Gdy przyjechałem na Górny Śląsk przeżyłem chwile zwątpienia, widząc zalegający wszędzie śnieg – przyznaje szef piłkarskiej centrali. – Kilkaset osób pracowało dzień i noc przy jego usuwaniu i ten sukces jest też ich zasługą – mówi później prezes Listkiewicz. Z atakiem zimy walczą żołnierze 1. Śląskiej Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej z Bytomia, a także wszyscy pracownicy Śląskiego. Samą murawę odśnieżano przez 4 godziny mimo działającego pełną parą podgrzewania płyty! – Nie mam dla panów czasu – mówi zdyszany Marek Szczerbowski, dyrektor stadionu, który zamiast rozmawiać z dziennikarzami biegnie z łopatą odśnieżać obiekt.

Aż oczy bolały

Wspólny wysiłek przynosi efekty, bo mecz w „normalnych” warunkach zobaczy 47 tysięcy widzów. Bilety rozchodzą się w ekspresowym tempie, a koniki robią „interesy życia”. Rekordzista płaci 1000 złotych za bilet na mecz z Belgią! Rywale biało-czerwonych mieszkają w hotelu Monopol, który obecnie jest bazą drużyny selekcjonera Jerzego Brzęczka. Nocleg kosztuje Belgów 790 złotych za noc, co 11 lat temu stanowi ogromną sumę. W sobotni wieczór kibice reprezentacji Polski nie czują narastającego z każdą minutą mrozu.

Obie jedenastki wychodzą na murawę wypełnionego po brzegi Stadionu Śląskiego przy piosence „Campione”, która była hymnem mistrzostw Europy w 2000 roku, które rozegrano na stadionach w… Belgii i Holandii. Rywale biało-czerwonych ponad dekadę temu nie byli tak utalentowani i mocni jak obecnie, ale w składzie Belgii gra już młodzi Vincent Kompany czy Marouane Fellaini.

W I połowie zespół trenera Leo Beenhakkera się męczy. Presja, oczekiwania i sukces, który jest tak blisko, wyraźnie przeszkadzają polskiej reprezentacji. – Graliśmy okropnie – nie owija w bawełnę selekcjoner. – Dlatego jeszcze przed przerwą musiałem podjąć radykalne decyzje dotyczące ustawienia. Bardzo chciałem, żebyśmy w tym meczu grali i ładną, i skuteczną piłkę. Ale kiedy nie szło, kiedy moja ulubiona wizja futbolu nie mogła być realizowana, trzeba było przestawić się na bardziej praktyczne myślenie – przyznaje holenderski trener. Polakom jednak sprzyja szczęście.

Tuż przed końcem I połowy Jan Vertonghen nieudolnie zagrywa do własnego bramkarza, ale szybszy jest Ebi Smolarek, który pakuje piłkę do pustej bramki. Śląski szaleje, Belgowie są w szoku, bo nic nie zapowiadało, że stracą gola. Szok jest jeszcze większy trzy minuty po zmianie stron. Skuteczną dobitką strzału z dystansu Jacka Krzynówka popisuje się ponownie Ebi i nic już nie jest w stanie odebrać Polsce zwycięstwa, które oznacza bezpośredni i pierwszy w historii awans na mistrzostwa Europy.

Archiwum Sportu

– To jest niewiarygodne czego dokonaliśmy! Dla Polski to coś fantastycznego. Miałem wybór pomiędzy Polską a Holandią, wybrałem pierwszą opcję, bo czuję się Polakiem – mówi holenderskiej telewizji Smolarek.

Wiadomość od prezydenta

Końcowy gwizdek oznacza początek szalonej radości, która miała miejsce i na murawie, i na trybunach. – Przepraszam, że tak dziwnie mówię, ale jest strasznie zimno. Gdy schodziłem z boiska trener Leo Beenhakker powiedział mi: „Dziękuję”. Ja mu odpowiedziałem: „Nie spodziewałeś się tego trenerze, że będę tak dobrze dla Ciebie grał.” Byłem juniorem w Feyenoordzie, gdy on po raz pierwszy oglądał nasze treningi. Mojemu ojcu udało się zdobyć trzecie miejsce na mistrzostwach świata. Chciałbym zrobić tyle dla polskiej piłki co on – mówi Smolarek, a trybuny przez kilka minut skandują: „Dziękujemy!”.

Archiwum Sportu

– Najważniejsze, że po raz pierwszy w historii jedziemy na mistrzostwa Europy. Ci chłopcy i ich trener będą nieśmiertelni – cytuje „Sport” napotkanego w loży VIP Jerzego Brzęczka. Gratulacje dla trenera i drużyny płyną ze wszystkich stron. – To wielkie święto wszystkich Polaków. Prezydent Lech Kaczyński gratuluje wam nie tylko w swoim imieniu, ale i w imieniu całego narodu – przekazuje wiadomość, wyraźnie wzruszony, szef kancelarii Prezydenta RP Michał Kamiński.

Szalona noc

Zespół biało-czerwonych rozśpiewanym autobusem wraca do swojej bazy, czyli hotelu Piramida w Tychach. Obsługa wita ich szampanem, a późną nocą odbywa się uroczysta kolacja. Za hotelowymi oknami do samego rana koczują kibice, którzy niemal non stop śpiewają. Większości piłkarzy wtedy nie ma w pokojach, bo zespół awans na EURO 2008 świętuje w mniejszych grupkach. – Wybrałem jedną z katowickich knajpek. Świętowałem aż do rana, ale nie przeholowałem – przekonuje młody Jakub Błaszczykowski. – Było winko i piwko – relacjonuje wesołą noc obrońca reprezentacji Marcin Wasilewski. Na bardzo zmęczonego wygląda za to Tomasz Kuszczak, który proszony o komentarz, odpowiada. – Muszę iść do toalety…

Trener Beenhakker odwołuje zaplanowany na 12.30 trening. Michał Listkiewicz chodził dumny jak paw, a na pytania czy PZPN ma odpowiednie środki na premie dla piłkarzy, które wyniosły 1,5 mln euro do podziału, mówił bez zawahania. – Ta suma od dawna jest zamrożona na naszym koncie. – Koncentracja była tak duża, że nie dociera do mnie, że przeszliśmy do historii. Dopiero próbuje sobie uświadomić, czego dokonaliśmy. Na razie jestem fajnie oszołomiony. To jeszcze nie jest czas i miejsce, by radzić, jak na Euro nie zagrać trzech meczów i wrócić do domu – mówi Michał Żewłakow. Oj, gdyby obrońca biało-czerwonych wiedział co się później wydarzy. Ale to już zupełnie inna historia…

 

POLSKA – BELGIA 2:0 (1:0)

1:0 – Smolarek, 45 min 2:0 – Smolarek, 49 min

Sędziował Claus Bo Larsen (Dania). Widzów: 47202.

POLSKA: Boruc – Wasilewski, Żewłakow, Bąk, Bronowicki – Łobodziński (46. Błaszczykowski), Lewandowski, Sobolewski, Krzynówek – Smolarek (85. Kosowski), Żurawski (82. Murawski). Trener Leo BEENHAKKER.

BELGIA: Stijnen – Gillet, Kompany, Van Buyten, Vertonghen – Defour (61. Pieroni), Fellaini, Haroun (84. Geraerts), Dembele, Goor – Mirallas (77. Huysegems). Trener Rene VANDEREYCKEN.

Żółte kartki: Bąk, Błaszczykowski.