Nie boimy się ekstraklasy

Sosnowiczanie rozpoczęli przygotowania do pierwszego sezonu w ekstraklasie po dekadzie spędzonej w niższych klasach rozgrywkowych. Cel? Zachowanie miejsca w elicie. Ale to nie znaczy, że przy Kresowej nikt nie marzy o Europie…

Łukasz ŻUREK: Zaraz po ostatnim meczu poprzedniego sezonu, gdy cała Kresowa była roztańczona i rozśpiewana, przestrzegł pan przed nadmiernym entuzjazmem. Już wtedy rodziła się obawa przed wyzwaniami ekstraklasy?

Dariusz DUDEK: – W jakimś sensie tak. Mam spory bagaż doświadczenia, bo jako piłkarz rozegrałem w ekstraklasie blisko 200 spotkań. A potem pracowałem tam jako drugi trener. Dlatego wiem, że najwyższa klasa rozgrywkowa to duże wyzwanie dla nas wszystkich – nie tylko dla piłkarzy i szkoleniowców. To produkt z wysokiej półki. Nie jest łatwo się w tym towarzystwie utrzymać. Nie jest łatwo o spokój na co dzień.

Już dziś padają jednak pytania, czy Zagłębie może podążyć szlakiem Górnika – od zaplecza elity do Europy. Wchodzicie do elity z podniesioną głową. I chcecie zostać tu dłużej niż rok…

Dariusz DUDEK: – Zgadza się, jesteśmy ambitnymi ludźmi. A ja jestem bardzo ambitnym trenerem. Górnik Zabrze wygrał na finiszu I ligi sześć meczów z rzędu, a dzisiaj szykuje się do gry w europejskich pucharach. My też wygraliśmy sześć razy z kolei, więc… możemy również dalej pójść tropem zabrzan. Wiem, że trudno dzisiaj snuć takie prognozy. Ale dlaczego nie? Nie boimy się ekstraklasy. Będzie trudno o każdy punkt, ale robimy wszystko, żeby było dobrze. Mecz z Tychami na zakończenie poprzedniego sezonu pokazał, że od pierwszego dnia okresu przygotowawczego musimy się wziąć do roboty na najwyższych obrotach.

W spotkaniu z tyszanami drużyna była już pewna awansu. Co stanowiło klucz do sukcesu? Hasło „kolektyw” wydaje się zbyt banalne…

Dariusz DUDEK: – To dla mnie niewygodne pytanie, bo… musiałbym się trochę pochwalić. Nie chcę tego robić, bo nie o to chodzi. Powiem tylko, że byliśmy bardzo dobrze przygotowani pod względem motorycznym. Mieliśmy moc, siłę, wytrzymałość. To było widać. Graliśmy też ładnie dla oka, co wiąże się bezpośrednio z taktyką. Nad stylem gry pracowaliśmy z chłopakami naprawdę wiele godzin. Do tego dorzuciliśmy świetną atmosferę w zespole. I recepta na sukces gotowa.

W którym momencie uwierzył pan, że to się na pewno uda?

Dariusz DUDEK: – Na przełomie kwietnia i maja. Powiedziałem wtedy, że jeśli wygramy ze Stalą u siebie i z Chrobrym na wyjeździe, to nikt nas już nie zatrzyma. I tak się stało. Po meczu w Głogowie byłem już pewien na 100 procent, że założony cel uda nam się zrealizować. Mimo że musieliśmy sobie radzić na boisku w dziesiątkę, zagraliśmy dobry mecz i co najważniejsze – zwycięski. Wiedziałem, że awansu z rąk już nie wypuścimy.

A najtrudniejszy moment sezonu?

Dariusz DUDEK: – Porażka w Suwałkach. Było mi przykro, że prawie tysiąc naszych kibiców przejechało taki kawał drogi, a my nie zdobyliśmy nawet punktu. Nie było trawy, nawierzchnia nie była podlana, trudno było wymienić trzy podania. Wskazałbym też na porażkę w Katowicach. Wiadomo, że potyczki z GKS-em czy Ruchem mają szczególne znaczenie i trzeba je zawsze wygrywać.

Prezes Marcin Jaroszewski trafił w sedno opierając się na maksymie, że „drugi raz pierwszego wrażenia nie da się zrobić”. Dał szansę najpierw Magierze, potem panu. I uczynił z was zwycięzców…

Dariusz DUDEK: – Mogę tylko podziękować za takie maksymy. I cieszę się, że okazują się trafione. Prezes jest sercem w tym klubie. Wie, że czasem trzeba podjąć trudne decyzje. Kiedy przychodziłem do Zagłębia, zespół był totalnie rozbity. Gdyby nie ujemne punkty dla Ruchu Chorzów, bylibyśmy blisko ligowego dna. Prezes postawił wtedy na człowieka, który nigdy wcześniej nie pracował jako pierwszy trener. I okazało się, że miał rację. Razem budujemy historię tego klubu. Chciałbym też podziękować prezydentowi Sosnowca, Arkadiuszowi Chęcińskiemu. To człowiek, który stoi za Zagłębiem murem. Jest na każdym meczu, świetnie czuje sport. Bez wsparcia miasta awans do ekstraklasy nie byłby możliwy.

Prowadzi pan stosunkowo młody zespół. Jaka jego część jest gotowa na najwyższą klasę rozgrywkową mentalnie?

Dariusz DUDEK: – Rzeczywiście, drużyna jest bardzo młoda. W klasyfikacji Pro Junior zajęliśmy drugie miejsce. Jestem idealistą. Chciałbym, żeby zespół w większości tworzyli młodzi gracze, Polacy, najlepiej wychowankowie albo zawodnicy z regionu. Realia powodują jednak, że nie zawsze jest to możliwe. Ale rynek podsyła nam czasem takich piłkarzy jak Callum Rzonca. Nikt go nie znał, a u nas dostał szansę i sprawdził się doskonale. Trzeba jednak zaznaczyć, że kręgosłup drużyny tworzyć muszą zawodnicy doświadczeni. My mamy Tomka Nowaka i kilku innych. Drużyna musi być wiekowo zbalansowana, bo bez tego nie utrzyma się w elicie.

Plan na letnie okienko transferowe zakłada wzmocnienie zespołu 3-4 zawodnikami, po jednym do każdej formacji. Będzie w tej grupie ktoś „z nazwiskiem”?

Dariusz DUDEK: – Tak. Ale podchodzimy do tematu bardzo spokojnie. Chcemy przeprowadzić transfery w ciszy i spokoju. Zachowujemy wielką ostrożność, żeby niczego nie zepsuć. Chcę jednak wyraźnie powiedzieć, że nie zamierzam uzupełniać składu. To mają być realne wzmocnienia drużyny. Nie może być inaczej, skoro sposobimy się do gry w ekstraklasie. Nie mówimy więc o zawodnikach anonimowych. W przyszłym tygodniu powinniśmy ogłosić nazwisko pierwszego pozyskanego zawodnika.

Słówko jeszcze o frekwencji na Stadionie Ludowym. Była zadowalająca tylko w ostatniej kolejce, kiedy awans mieliście już w kieszeni. Wierzy pan, że nowy stadion w Sosnowcu, którego budowa niebawem ruszy, nie będzie świecił pustkami w kolejnych latach?

Dariusz DUDEK: – Myślę, że do takiej sytuacji nie dojdzie. Wybudowanie tego stadionu to spore wyzwanie dla prezydenta Chęcińskiego. Stadion Ludowy ma oczywiście swoją historię, ale dziś trzeba mieć również na względzie komfort oglądania widowiska piłkarskiego. Wtedy na obiekt zaczną przychodzić również całe rodziny. Sądzę, że w najbliższych 3-4 latach pójdzie to wszystko w dobrym kierunku. Mam tu na myśli również rozwój klubowej akademii. Coraz więcej dzieci garnie się do gry w piłkę u nas, a to oznacza, że w niedalekiej przyszłości na stadion będą przychodzić regularnie ich rodzice, dziadkowie, rodzeństwo i znajomi. O frekwencję nie mam więc obaw.

Najsilniejszym magnesem zawsze pozostanie jednak siła drużyny.

Dariusz DUDEK: – Dokładnie tak. Moja w tym głowa, żeby zachęcić wszystkich do dopingowania z trybun. Mamy drużynę, która pokazuje na murawie serce i charakter. Ludzie lubią na taką piłkę przychodzić. I to dobrze nam wróży na przyszłość…