Nie chcą kontraktów pięciocyfrowych

Rozmowa z Tomaszem Stefankiewiczem, dyrektorem sportowym Polonii Bytom, wicelidera III grupy III ligi.


Zima w Bytomiu stoi pod znakiem zmiany trenera. Co skłoniło do zwolnienia Ryszarda Wieczorka i powierzenia drużyny Adamowi Burkowi?
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Przede wszystkim chcę podziękować trenerowi Wieczorkowi za czas spędzony w Bytomiu. Wyciągnęliśmy z tej współpracy wiele pozytywów. Trenera Wieczorka w końcówce rundy dotknęły problemy zdrowotne. Nie mógł z nami być przez kilka tygodni. W tym okresie asystent, trener Burek, wziął to na swoje barki, wykonał świetną robotę wraz z zespołem, co należy docenić.

To zaowocowało serią zwycięstw, zarówno ligowych, jak i podokręgowym Pucharze Polski. Trener Wieczorek wraz z końcem roku wrócił do pełni zdrowia i zasiadł do rozmów z Zarządem Spółki. Ostatecznie prowadzenie zespołu przejął Adam Burek – już jako pełnoprawny pierwszy szkoleniowiec. Przed nami bardzo ważne półrocze. Spore wyzwanie przed trenerem Burkiem, ale podpisałem się pod decyzją zarządu w 100 procentach i będę wspierał trenera w tym, by wyniki były jeszcze lepsze niż jesienią.

Postawiliście na młodego trenera i młody sztab szkoleniowy. To odważna decyzja?
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Tak, ale z takimi ludźmi chcemy pracować. Jestem młodym człowiekiem, podobnie jak prezes Kamiński i wspólnie wiele uczymy się od bardziej doświadczonych od nas w tym środowisku. Ze współpracy z trenerem Wieczorkiem, o olbrzymim doświadczeniu, wyciągnęliśmy wiele pozytywów, wiele się nauczyliśmy.

Z trenerem Burkiem szybko złapaliśmy fajny kontakt, a gdy zarząd powierzył mu zespół, szybko doszliśmy do porozumienia, jak ma wyglądać klub. Ważne jest pełne ujęcie – nie tylko pierwszy zespół, lecz również akademia. Dokonaliśmy kilku strategicznych zmian, jak ta dotycząca systemu gry. Wszystko ma być spójne z akademią. Asystenci trenera Burka, Dawid Mróz i Wojtek Mróz, to ludzie mający we krwi DNA Polonii, która ma łączyć akademię z pierwszym zespołem, a trener Burek w 100 procentach wpisuje się w ten model.

Tomasz Stefankiewicz zdaje sobie sprawę, jak dużym wyzwaniem dla Polonii będzie walka o awans do drugiej ligi z rywalami pokroju rezerw Rakowa, Rekordu czy Lechii Zielona Góra. Fot. Polonia Bytom

Czy jednoznacznym celem postawionym przed nowym sztabem jest awans do drugiej ligi?
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Nie ma takiego celu ze strony zarządu, ale nie będę kolejny raz opowiadał, że liczy się tylko najbliższy mecz. Byłbym hipokrytą mówiąc, że wewnątrz zespołu nie istnieje przekonanie, iż musimy w tym roku wygrać ligę. Szereg naszych zawodników próbuje to robić od lat, są drudzy albo trzeci. Nie będę im wmawiał, że grają o coś innego niż awans. Ze strony zarządu jest wola, by wynik był lepszy niż jesienią. Dorastamy do tego momentu wraz z rozwojem otaczającej nas infrastruktury sportowej.

Chcemy grać w Bytomiu dla naszych kibiców i już za chwilę będzie to możliwe. Kapitał ludzki jest bardzo dobry, kapitał punktowy udało się w końcówce rundy podreperować – do tego stopnia, że daje nam możliwość powalczenia o coś fajnego, na co wszyscy w Bytomiu czekają. Nie tylko zawodnicy, ale kibice, rodzice dzieci z akademii. Mam wrażenie, że cała społeczność Polonii już nie potrafi się doczekać. Jesteśmy klubem, który musi radzić sobie z presją środowiska. Z góry nie ma jasno zdeklarowanych celów. Sami wewnętrznie narzucamy na siebie presję, a co dzieje się gabinetach, zostawiamy za sobą.

Czy jest obawa, że rezerwy Rakowa, do których tracicie 4 punkty – drużyna reprezentująca tak mocny klub – mogą okazać się nie do pokonania?
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Jest oczywiście taka obawa. Zwróćmy uwagę, że w poprzednich sezonach, poza Ruchem Chorzów, awans uzyskiwały właśnie zespoły rezerw: Śląska Wrocław i Zagłębia Lubin. Okazały się od nas lepsze, tak jak dziś lepszy jest Raków i ma wszystkie karty w swoich rękach. Nam przecież nawet komplet zwycięstw nie musi wiosną dać awansu. Nie dość, że my musimy być lepsi, to jeszcze licząc na to, że Raków okaże się słabszy niż jesienią, gdy nie przegrał ani jednego meczu. O to będzie bardzo ciężko. Nikt też nie wierzy, że Raków nie ma zapotrzebowania na awans rezerw do drugiej ligi.

Kluby z ekstraklasy chcą wprowadzać swoje drugie zespoły na szczebel centralny, to ogólny kierunek, a mówimy teraz o najlepszym, najlepiej zarządzanym polskim klubie i tego nie boję się powiedzieć. Stawiam Raków przed Lechem czy Legią. Szaleństwem ze strony Rakowa byłoby nie myśleć o awansie do drugiej ligi, dlatego przed nami olbrzymie wyzwanie. Nie zapominam też o Rekordzie Bielsko-Biała, to bardzo groźny przeciwnik, a nie biorę mocno do siebie, że nie ma tam już Marcina Wróbla, Daniela Ferugi i Szczepana Muchy.

To pewne, że trener Mrózek wraz z zarządem znajdą odpowiednie zastępstwa i będą bili się o awans do samego końca. Nie skreślałbym też Lechii Zielona Góra, w Pucharze Polski pokonywała rywali z ekstraklasy, udowadniając, że potrafi wiele. Odejście Sebastiana Górskiego do Głogowa to coś, co tylko ten zespół zmobilizuje, a nie osłabi. Liczę, że liga będzie wiosną wyrównana, bo wtedy góra będzie traciła punkty. My po prostu musimy tracić z tej góry najmniej,

Nie odszedł od was żaden z kluczowych zawodników. Czy zrealizowaliście cele na to okienko transferowe?
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Zmieniamy system, wracamy do 4-3-3., chcemy grać ofensywnie, dominować. Ostatnie pół roku z trenerem Wieczorkiem zespół był ustawiany w formacji 3-4-3 i nadal jest to alternatywa gwarantująca, że nie będziemy jednowymiarowi. Sprowadzenie Krzysia Ropskiego jako partnera Dawida Wolnego pozwala nam z kolei grać 3-5-2 czy 4-4-2. Mówiąc o aspekcie ekonomicznym, musieliśmy zoptymalizować budżet. Otrzymałem od zarządu zadanie optymalizacji kosztów.

Od stycznia oficjalnie na czele młodego sztabu szkoleniowego Polonii stoi Adam Burek. Fot. Maciej Grygierczyk

Rozstaliśmy się z Orestem Tkaczukiem czy Mateuszem Lippem, w ich miejsce zatrudniliśmy przede wszystkim młodzieżowców. Z tego, jak wyszedł jesienią pomysł wystawiania młodzieżowca w trójce środkowych obrońców, nie byliśmy do końca zadowoleni. Chcemy wrócić do tego, co było we wcześniejszych sezonach, czyli poszukania miejsca dla młodzieżowca w ofensywie. Zakontraktowanie Jakuba Siwka i Jakuba Kuczery pozwoliło nam w 100 procentach zrealizować ten cel na papierze, ale dopiero czas pokaże, jak ostatecznie będzie to wyglądało na boisku. Byli naszymi pierwszymi opcjami transferowymi. Mieli liczby, Kuczera zdobył dla Odry Wodzisław 7 bramek, Siwek szczebel niżej dla Dramy Zbrosławice – 8. Potrafią wbiec w pierwszą linię, strzelić gola. Musimy zapobiegać sytuacji, w której jesteśmy uzależnieni od Dawida Wolnego. Gdy jesienią Dawid strzelał, Polonia wygrywała. Jeśli Dawid miał problem – problem miała też Polonia. Po to pozyskaliśmy młodzieżowców „z golem” i Krzysia Ropskiego. Jesteśmy teraz bardziej gotowi na różne scenariusze.

Jak wiele ofert odrzuciliście za Dawida Wolnego, który przewodzi klasyfikacji strzelców z 19 bramkami?
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Rozmawialiśmy z jednym drugoligowcem, klubem bardzo prężnie rozwijającym się. Sądzę, że gdyby wykazał się większą determinacją, to temat mógłby się rozwinąć, ale mam wrażenie, że to było raczej badanie terenu. Wstępne propozycje były mocno niekorzystne dla klubu. Konsultowaliśmy to z Dawidem, był na bieżąco, najbardziej formalna propozycja była nie do przyjęcia zarówno dla nas, jak i samego piłkarza. Dziś nie przewiduję jego odejścia. Nie wiem, co musiałoby się wydarzyć. Musiałaby to być bardzo wysoka i perspektywiczna dla Dawida oferta, ze szczebla co najmniej mocnej pierwszej ligi. To możliwe, skoro Jean Franco Sarimento z Pogoni Grodzisk Mazowiecki, najlepszy strzelec innej grupy trzeciej ligi, trafił do Radomiaka. Takie rzeczy się dzieją, życzę Dawidowi podobnych ofert, ale… Może niekoniecznie w tym okienku.

Jak zachowałby się pan, gdyby pierwszoligowy klub zaproponował wypożyczenie czy pozyskanie swojego zawodnika z listy transferowej?
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Nie będę ukrywał, że kilka takich propozycji rzeczywiście się pojawiło. Spotkałem się z tym, że kontrakty, które mielibyśmy przejąć w ramach wypożyczenia czy sprowadzenia zawodnika definitywnie, są trzy- albo czterokrotnie wyższe niż najwyższe kontrakty u nas. Powiem szczerze, że to przerażające, jak wysokie są stawki. Na bieżąco rozmawiamy z prezesem Kamińskim – słysząc, jakie są realia pierwszej ligi, łapie się za głowę. Takie niestety są prawa rynku. W pierwszej lidze trudno wyobrazić sobie, że można nie mieć w kadrze zawodników o kontraktach pięciocyfrowych. My dziś na pewno do nich nie dojdziemy. Założyłem sobie, że nawet gdyby Polonia znalazła się w drugiej lidze, to takich kontraktów bym nie chciał; nie chciałbym wznosić wynagrodzeń na taki pułap. Bardziej niż na kominach płacowych zależy mi na wyrównanej kadrze i tym, by trener miał do dyspozycji 18-19 pełnoprawnych rywalizujących ze sobą zawodników, wzbogaconych o chłopaków z akademii.

Z pierwszej ligi trafił do was tej zimy Krzysztof Ropski.
Tomasz STEFANKIEWICZ: – To pokazało, że może znaleźć się w Bytomiu zawodnik pierwszoligowy niebędący olbrzymim obciążeniem.

Tyle że przyszedł ze Skry Częstochowa, pierwszoligowca uchodzącego za najbiedniejszego.

Tomasz STEFANKIEWICZ: – I z naszej perspektywy musimy spoglądać właśnie na te kluby biedniejsze. Powiedzmy sobie szczerze: wyciągnięcie zawodnika z kontraktu w – dajmy na to – GKS-ie Katowice wygląda inaczej niż ze Skry. Nie stać nas na tego typu zawodników, nie możemy pozwolić sobie, by dzwonić i pytać np. o warunki ściągnięcia Marcina Stromeckiego. Podejrzewam, że w zamian mamy dwóch pomocników na pozycję nr 6. Ja się na to nie obrażam, takie są realia rynku i umiejscowienia w nim Polonii.

Jeśli Polonia wykona krok do przodu, zacznie rozwijać akademię na tyle, że pozwoli ona budować stronę przychodową, a wraz z rozwojem klubu pojawiać się będzie większa liczba sponsorów, to automatycznie będzie więcej pieniędzy. Wtedy będziemy mogli pozwolić sobie na wyższe kontrakty. One w obecnych realiach są wyżyłowane na skalę naszych możliwości – ale z pewnością nie takie, jak jeszcze kilka lat wcześniej. Czasem tylko uśmiecham się, patrząc w stare foldery na komputerze klubowym, który przejąłem. Nieraz można spaść z krzesła, przypominając sobie czasy pierwszego sezonu po spadku z ekstraklasy albo nawet pierwszego sezonu w czwartej lidze, przegranego zresztą w barażu z Ruchem Radzionków. Otwieram wtedy dla otrzeźwienia obecną listę, widzę tam mniej zer… Kibic chciałby oczywiście czegoś więcej, gwarancji awansu, ale my przecież byliśmy w stanie awansować już jako beniaminek. Potem także – gdy rywalizowaliśmy z Ruchem, no i w poprzednim sezonie.

Za każdym razem czegoś brakło, błędy były popełniane po wielu stronach – mojej, sztabu, zawodników. Teraz przed nami kolejna próba, dla wielu może jedna z ostatnich. W przypadku braku awansu część umów po prostu się nie przedłuży. Walcząc 3-4 lata o ten sam cel i nie realizując go, trzeba byłoby zadać sobie pytanie, czy warto kolejny raz.

Niedawno ROW 1964 Rybnik – dziś czwartoligowy, ale nadal będący przecież określoną marką – ogłosił, że nowym szkoleniowcem został Dawid Jóźwiak, były członek sztabu szkoleniowego Polonii. To dowodzi, że w Bytomiu można wybić się także trenersko?
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Dawid zgłosił się do nas rok temu. Nie mieliśmy wtedy możliwości finansowej rozbudowy sztabu. Dawid poświęcił się bardzo mocno, poszedł na maksa. Choć bez grosza z klubu – stwierdził, że chce być na takim bezpłatnym stażu, by się czegoś nauczyć. Był pełnoprawnym członkiem poprzedniego sztabu, z Kamilem Rakoczym na czele. Wychodził z pokoju trenerów z innymi kompetencjami, niż gdy pierwszego dnia tam wchodził. Jestem przekonany, że poradzi sobie w ROW-ie. To fajny sygnał. Uważam, że pod względem szkoleniowym Polonia naprawdę wykonuje fajną robotę.

Cieszę się, że rola m.in. braci Mróz w sztabie trenera Burka jest dziś duża. To ludzie, którzy są przyszłością. Kompetentni, wykształceni, nie ma obaw, by wysłać ich do każdego innego klubu. W ostatnim półroczu Dawid był na stażu w Katowicach u trenera Góraka, Wojtek – u Gonzalo Feio w Motorze. Nie boimy się pokazywać naszych trenerów na zewnątrz, są przyszłością czy to Polonii, czy po prostu piłki na solidnym centralnym poziomie.

Toczy się budowa nowego obiektu w Bytomiu sąsiadującego ze stadionem przy Olimpijskiej i boiskiem przy Piłkarskiej, która w tym roku ma być skończona. Ma pan już w głowie datę pierwszego meczu?
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Wszyscy na to czekamy. Trenerzy z akademii śmieją się, czy przenosząc się z baraków odnajdziemy się w pałacach. Komfort pracy będzie zupełnie inny. Dla mnie osobiście dziś nie jest do końca komfortowe przemieszczanie się z siedziby spółki na obiekty treningowe, ale nie narzekam i nigdy nie będę, bo praca dla takiego klubu – zwłaszcza w moim przypadku, człowieka wychowanego w Bytomiu – jest zaszczytem. Przejście na nowe to będzie dla nas jak nagroda. Chciałoby się, by dokonało się to już na wyższym poziomie, jeśli chodzi o piłkę seniorską, ale obiekt przede wszystkim będzie motorem napędowym dla akademii.

Liczymy, że poprawiając środowisko treningowe będziemy mieli możliwość pozyskiwania lepszych zawodników oraz wyszkalania ich na wyższy poziom. Robimy to dobrze, jesteśmy wysoko oceniani w programie certyfikacji PZPN, struktury akademii są w 90 procentach takie, jak zakładaliśmy 3-4 lata temu. Brakuje kropki nad „i” w postaci boiska, budynku. Nowa rzeczywistość będzie wymagała od nas jeszcze większej determinacji, wyższego poziomu pracy, nie będzie prawa do potknięć. Oby poziom piłki młodzieżowej w Polonii był na równi z poziomem infrastruktury, którą już niebawem będziemy mogli się pochwalić.




37 PUNKTÓW zdobyła jesienią Polonia w III lidze, wygrywając 12-krotnie, raz remisując i ponosząc 4 porażki. Do przewodzącego stawce i niepokonanego Rakowa II Częstochowa traci 4 „oczka”.


Na zdjęciu: Dyrektor Polonii życzy najlepszemu snajperowi trzeciej ligi Dawidowi Wolnemu (z lewej) jak najlepszych ofert, ale niekoniecznie w tym okienku…
Fot. Maciej Grygierczyk