Nie chcą topić się w Odrze

Emocji w starciach Zagłębia z Odrą nigdy nie brakowało. Były jednak mecze, gdzie dramaturgia była szczególna, jak wiosną 2007 roku.


W ubiegłym roku sosnowiczanie ulegli Odrze dwukrotnie. W czerwcu przegrali na własnym terenie 1:3, z kolei na początku bieżącego sezonu polegli w wyjazdowym starciu 0:1. Były w przeszłości sezony gdy Zagłębie dwukrotnie znajdowało sposób na graczy z Opola. Tak był m.in.: w sezonie 2006/2007, w którym ekipa ze Stadionu Ludowego wywalczyła awans do ekstraklasy.

W Opolu było 3:1 dla sosnowiczan, z kolei na Ludowym miejscowi wygrali 2:0. Tamto spotkanie, rozegrane 19 maja 2007 roku było jednym z najbardziej emocjonujących spotkań w najnowszej historii pojedynków obu drużyn. Dziś, w dniu kolejnego meczu z Odrą przypominamy ku pokrzepieniu serc tamten pojedynek, który być może natchnie obecny zespół i pozwoli odnieść pierwszą wygraną w 2021 roku.

W tamtym spotkaniu Zagłębie musiało sobie radzić bez sześciu podstawowych graczy. Za kartki pauzowali bramkarz Słowak Boris Peskovic, ówczesny najlepszy strzelec Marcin Folc i Bośniak Admir Adżem. Kontuzje wykluczyły z kolei z gry Daniela Treścińskiego, Dawida Topolskiego i Hadis Zubanovic.

Do przerwy było bezbramkowy remis, choć obie strony miały po dwie doskonałe okazje do zdobycia goli. Na początku drugiej połowy na prowadzenie wyszli gospodarze, ale zanim padła bramka emocji było co niemiara. Po faulu na Krystianie Prymuli sędzia podyktował rzut karny.

Do piłki podszedł Jacek Berensztajn, jeden z liderów tamtego Zagłębia, ale jego strzał na rzut rożny sparował Marcin Feć. Z rogu dośrodkował pechowy strzelec, a do strąconej przez opolan piłki doskoczył Prymula i umieścił piłkę w siatce. Kilka minut później mieli na murawie bokserski pojedynek. Po tym jak Łukasz Ganowicz popchnął Berensztajna z odsieczą przyszli mu koledzy z drużyny. Na przepychankach się jednak nie skończyło.

Z bramki Zagłębie wybiegł Szymon Gąsiński, który po kilkudziesięciu metrowym sprincie uderzył pięścią Ganowicza. Efektem boiskowej zadymy były trzy żółte karki oraz „czerwień” dla Gąsińskiego. Grając w przewadze Odra zwietrzyła szansę, ale zdołał doprowadzić do remisu w końcówce tracąc drugiego gola. Z wolnego uderzał Berensztajn, a z dobitką pospieszył Marcin Lachowski, który właśnie z Odry Opole trafił do Zagłębia. Tamta wygrana przybliżyła sosnowiczan do ekstraklasy.


Czytaj jeszcze: Zagłębie chce się odegrać

Dziś zwycięstwo przy stracie punktów przez GKS Bełchatów może sprawić, że sosnowiczanie dźwigną się nieco w tabeli. W Sosnowcu liczą, że w końcu zaczną strzelać napastnicy, bo wprawdzie stara piłkarska maksyma mówi, że nie ważne kto strzela, ważne że bramki padają to jednak przede wszystkim trafiać powinni nominalni atakujący.

Tymczasem w Zagłębiu licznik snajperom tyka. Dziś mija 160 dzień bez strzelonej bramki z gry przez napastnika Zagłębia. 3 października ta sztuka udała się Goncalo Gregorio w meczu z Sandecją. Był to mecz 7 kolejki bieżących rozgrywek. Wprawdzie Portugalczyk trafił jeszcze 6 grudnia, ale był to gol strzelony z rzutu karnego. Chwała mu za to, że skutecznie wyegzekwował jedenastkę, ale pora na coś więcej. Na debiutancką bramkę czeka z kolei Szymon Sobczak.

Najpewniej dziś to właśnie on zagra na szpicy. Gregorio w ostatnim meczu w Tychach był poza kadrą meczową z powodu drobnego urazu, ale zarówno on jak i jego rodak, Joao Oliveira, którego w Tychach także zabrakło są już w pełni sił. Po remisie i porażce w Zagłębiu liczą, że w końcu przyjdzie wygrana, bo w Odrze nikt utopić się nie chce…


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus