Nie do wiary – odrobiły osiem!

To była już trzecia z rzędu wygrana walczących o utrzymanie „Niebieskich” w fazie play out. Ale wynik nie oddaje emocji, jakie temu towarzyszyły. Pierwsza połowa była fatalna w wykonaniu „Niebieskich”, które zachowywały się na parkiecie jak nowicjuszki. Gdy „pomarańczowe” z Kościerzyny zorientowały się, że rywal jest tak słaby, przyśpieszyły grę i w 23 min. odjechały Ruchowi na 8 bramek (8:16). Chorzowianki były bezradne w obronie, nie było zatrzymania w bramce, pudło za pudłem sunęło w ataku.

W powietrzu wisiał pogrom, gdy nagle miejscowe otrząsnęły się z maligny. Nie do wiary, ale w ciągu 300 sekund zniwelowały straty o pięć goli, udowadniając, że potrafią grać w piłkę ręczną. – Nie wiem, czy kiedykolwiek w ciągu 15 minut meczu wziąłem dwa razy czas, trzy razy zmieniałem bramkarki, trzy razy system gry. Łapałem się jak tonący brzytwy, ale udało się odwrócić losy meczu – oddychał z ulgą trener Ruchu Jarosław Knopik.

Tylko trzy gole straty do przerwy dobrze rokowały przed drugą połową. Ta zaczęła się jednak od kolejnej straty, ale potem było już tylko z górki. Obudziła się w bramce Renata Kajumowa, wreszcie zaczęła funkcjonować defensywa, a przede wszystkim kapitalne zawody rozgrywały nastoletnie skrzydłowe Żaneta Lipok i Natalia Stokowiec, które razem rzuciły aż 19 bramek. W 37 min. Lipok doprowadziła do remisu 17:17, a Katarzyna Masłowska i Stokowiec wyprowadziły zespół na dwubramkowe prowadzenie. Po trzech kwadransach Ruch prowadził 22:19, w 56 min 27:23 i za chwilę na parkiecie zapanowała olbrzymia radość. – Mamy teraz oddech i wreszcie spokój. Jeszcze miesiąc temu nikt o tym w klubie nie marzył – podsumował sytuację Ruchu w tabeli Jarosław Knopik.

 

Ruch Chorzów – UKS PCM Kościerzyna 30:25 (13:16)