Nie doczekają się na uchwałę

Na razie niektóre z klubów, jak Śląsk, podejmują jednorazowe działania dotyczące nie tyle nawet obniżenia wynagrodzeń zawodników, ile ich zamrożenia. „W wyniku wspólnie wypracowanego porozumienia, w trosce o stabilność finansową i przyszłość klubu, zawodnicy Śląska Wrocław zgodzili się na zamrożenie znacznej części swoich wynagrodzeń. Tym samym będą otrzymywać od 15 proc. do maksymalnie 30 proc. swoich podstawowych miesięcznych pensji” – czytamy w oświadczeniu wrocławskiego klubu.

Każdy sobie rzepkę skrobie…

– To inicjatywa rady drużyny, która świadczy o odpowiedzialności doświadczonych zawodników i prawdziwym charakterze naszego zespołu – cytuje prezesa Śląska Piotra Waśniewskiego strona wrocławskiego klubu.

W środę ukazało się z kolei oświadczenie Wisły Kraków. „W obliczu ogarniającej świat oraz Polskę pandemii i związanych z nią finansowych turbulencji chcemy poinformować, iż jesteśmy gotowi na działania mające na celu uchronić nasz klub przed utratą płynności” – napisano w oświadczeniu, które w imieniu drużyny i sztabu szkoleniowego podpisali kapitan Jakub Błaszczykowski oraz trener Artur Skowronek. Jak w praktyce ma to wyglądać? Prawdopodobnie trenerzy i piłkarze Wisły zrzekną się części wypłat za okres trwania pandemii, a kolejna część może zostać zamrożona.

To jednak, jak da się słyszeć w klubach, nie jest rozwiązaniem całej sytuacji. Wszyscy oczekują przede wszystkim szybkich działań ze strony zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej, którego uchwała jest potrzebna klubom w celu, aby z powodu przestoju i braku jakichkolwiek wpływów, obniżyć, a nie zamrozić pensje graczy. W tej kwestii działa też ponoć UEFA. Bez odgórnych ustaleń klubom ciężko będzie przekonać piłkarzy do obniżek zarobków.

PZPN ma plan

Jak zapewnia Zbigniew Boniek, piłkarskie władze mają plan działania.

– Plan jest przygotowany, cały czas go ulepszamy, w środę pracowaliśmy nad nim jeszcze kilka godzin. Myślę, że w okolicach najbliższego piątku lub poniedziałku przedstawimy go wszystkim. Obejmuje całą piłkarską polską piramidę, nie tylko sam wierzchołek. To plan, który odnosi się do sytuacji, w jakiej znajdujemy się na dziś. Zakładamy, że obecny sezon będzie trudno dokończyć – mówi w rozmowie ze Sportowymi Faktami prezes PZPN.

Czy w tym planie jest tak pilna uchwała dotycząca możliwości obniżania przez kluby pensji ligowym graczom? Nie. „PZPN nie ma żadnego umocowania prawnego, na mocy którego mógłby regulować stosunek pracy pomiędzy spółką akcyjną, a jej pracownikiem” – pisze na Twitterze prezes Boniek.

Ekstraklasowe kluby nie mają też co liczyć na jakąś finansową pomoc. Jak mówi szef PZPN, związek nie jest bankiem. Tymczasem bez szybkich działań klubom ekstraklasy będzie coraz trudniej. Już da się słyszeć, że kilka z nich, trzy-cztery, ledwo zipią, wśród nich jest znajdująca się na spadkowym miejscu Arka Gdynia.

Jak mówią osoby, z którymi rozmawialiśmy, wszyscy czekają na szybkie decyzje. Najlepiej podjęte jeszcze w tym tygodniu czy na początku przyszłego. Datą graniczną dla wszystkich są zbliżające się szybkimi krokami wielkanocne święta, kiedy trzeba będzie piłkarzom płacić za marzec. Niektórych może być już na to nie stać…

Sami zawodnicy nie mają zamiaru rezygnować z wysokich zarobków. Przytoczmy tutaj słowa Jakuba Araka.

– Nie chciałbym się wypowiadać za całe środowisko, ale musicie pamiętać, że piłkarze też mają swoje zobowiązania kredytowe, leasingowe, rodziny na utrzymaniach. Jest trudno. Trener powiedział mądrą rzecz: całe życie poświęciliśmy na granie w piłkę, a kariera piłkarza jest bardzo krótka. Jeśli o mnie chodzi, to spokojnie mógłbym porozmawiać, bo jeżeli liga byłaby zakończona, klub może być stratny. Ale na teraz żadne decyzje nie zostały podjęte. Wierzę, że ten sezon zostanie zakończony i uda się odzyskać pieniądze z biletów czy praw telewizyjnych – cytuje napastnika Lechii Gdańsk portal weszlo.com.

Jakub Arak ma nadzieję, że żadne drastyczne decyzje względem kontraktów zawodników nie zostaną podjęte. Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus.pl

Dyrektorzy dyskutują

Tymczasem wczoraj odbył się kolejny z paneli ekstraklasy. Polega on na wideo konferencji, w której uczestniczą klubowi działacze. W zeszłym tygodniu uczestniczyli w nich prezesi. W czwartek byli to dyrektorzy ekstraklasowych klubów. Każda z takich dyskusji coś wnosi, jak mówią sami zainteresowani, bo wszyscy poruszają się póki co w futbolowej rzeczywistości po omacku… Był poruszony, nieaktualny już i szalony w swoim pomyśle zamysł właściciela Rakowa Michała Świerczewskiego o dograniu ligi w jednym miejscu i w krótkim czasie. Toczono też rozmowę o sprawach marketingowych oraz szkoleniowych. Miano poruszyć też kwestię ile zespołów ma spaść, a ile awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej. Przypomnijmy, że przed tygodniem były reprezentant Polski Janusz Kupcewicz na łamach „Sportu” apelował o to, żeby w bieżących rozgrywkach, kiedy szanse na zakończenie rozgrywek maleję z dnia na dzień, z ekstraklasy nikt nie spadł, a awansowałby dwa najlepsze zespoły z I ligi. W tej sytuacji w najwyższej klasie rozgrywkowej w sezonie 2020/21 grałoby nie 16, a 18 drużyn.

Będą grali w… lipcu?!

Same piłkarskie władze są coraz bardziej sceptyczne co do możliwości dokończenia tego sezonu.

– Jaki jest sens rozgrywania jednej czy dwóch kolejek? Może w czerwcu udałoby się zagrać kilka meczów, dlatego być może pojawi się szansa na dokończenie przynajmniej Pucharu Polski. Trudno teraz to przewidzieć – to jeszcze raz prezes Boniek.

W ekstraklasowych klubach mówi się nawet głośno, że rozgrywki tego sezonu mogą być kończone nie w czerwcu, a w… lipcu! Co jednak z kontraktami wielu graczy, które kończą się z ostatnim dniem czerwca? Na razie pytań jest znacznie więcej niż odpowiedzi. Szybko powinien póki co działać przede wszystkim Polski Związek Piłki Nożnej, bo sytuacja tych możnych w polskiej piłce staje się z tygodnia na tydzień coraz trudniejsza…

Na zdjęciu: Nie tylko piłkarze Piasta i Górnika czekają na ważne rozstrzygnięcia na górze.