Nie gdybajmy o przewrotkach. Nadchodzi czas Bednarka?

Korespondencja z Arłamowa

 

Lekarz naszej kadry, Jacek Jaroszewski, także przygotował opinię publiczną na najgorsze z możliwych rokowania w kwestii sposobu leczenia urazu barku Glika. – W związku z tym, że w mediach rozwinęła się spirala spekulacji na temat kontuzji Kamila, czy zagra i kiedy zagra, wyjaśniam, że w mojej ocenie sytuacja zawodnika jest zła. Diagnoza jest sprecyzowana, u naszego reprezentanta doszło do całkowitego uszkodzenia struktur – powiedział wprost doktor Jacek Jaroszewski. – Taka diagnoza wiąże się prawie na pewno z leczeniem operacyjnym. A jeżeli nawet nie będzie zabiegu, to czas powrotu do treningu wyniesie 6 tygodni, i to w najbardziej optymistycznej wersji. Klub decyduje o losach zawodnika i postanowił, że Kamil wróci do Francji, gdzie zostanie poddany dokładniejszym badaniom. Po konsultacji u specjalisty, w czwartek zostanie wydany ostateczny werdykt. My też do czwartku wstrzymamy się zatem z decyzją.

Wicekapitan to twardy chłop

– Za nami już pierwszy trening bez Kamila. Widać ogromną mobilizację. Będziemy grać dla niego. Siłą tej ekipy jest, że 2+2 najczęściej daje więcej niż cztery. Ta grupa jest w pełni gotowa, żeby kroczyć po zwycięstwa – dodał analityk kadry Hubert Małowiejski. – Uraz Glika nie przybliża nas do gry trójką stoperów. Dalej będziemy gotowi, żeby stosować oba systemy – stwierdził.

Trudno, żeby do sprawy pechowego urazu stopera AS Monaco nie odnosili się koledzy z drużyny narodowej, którzy bez wyjątku z szacunkiem odnoszą się do umiejętności Glika i roli Kamila w drużynie. Kibicują mu w walce z urazem i nie kryją – naprawdę autentycznej – nadziei, że wygra wyścig z czasem. A jeśli nie wygra, to obiecują, iż w Rosji powalczą dla niego. – Jako dla kibica byłaby to dla mnie wielka frajda, zobaczyć Kamila na mundialu. Jest przecież jednym z liderów reprezentacji Polski i wicekapitanem. To naprawdę znacząca postać dla drużyny – ocenił Łukasz Fabiański. – Stojąc z boku, a nie na boisku, człowiek zupełnie inaczej reaguje na duży turniej. Przeżyłem to, i nie ukrywam, że było to przykre doświadczenie. Człowiek czeka na tę imprezę z wytęsknieniem, chce się zaprezentować na scenie. Bo przed turniejem masz z tyłu głowy tę myśl, że czeka cię super sprawa. A tu los zupełnie krzyżuje ci szyki… Nie było okazji z Kamilem pogadać, ale znając go – na pewno sobie poradzi. To twardy chłop, który w swoim życiu już niejedno przeżył. A gdybanie, czy jeśliby nie grał przewrotkami uniknąłby kontuzji – jest zbędne i bezcelowe. Urazy mogą przecież pojawić się zawsze, w każdej sytuacji na boisku.

Bednarek vs. konserwatyzm Nawałki

Wiele wskazuje, że w zaistniałej sytuacji największym wygranym w reprezentacji po dwóch przedmundialowych zgrupowaniach okaże się Jan Bednarek. 22-letni defensor długo aklimatyzował się w Anglii, wydawało się nawet, że pierwszy sezon w Premier League będzie miał zupełnie stracony, tymczasem kiedy już ruszył – w połowie kwietnia – to z kopyta. Już w debiucie strzelił gola, zaś potem został Piłkarzem Maja w plebiscycie kibiców Świętych. Na zgrupowanie w Arłamowie przyjechał jednak z dużymi obawami o to, czy uda mu się wygrać rywalizację ze starszymi konkurentami. Przy okazji jednak, także z fajną energią, jak ocenił Łukasz Piszczek, a i Robert Lewandowski mocno komplementował stopera Southampton. Podobnie zresztą trzeci z liderów kadry – Kamil Grosicki – który w rozmowie ze „Sportem” zasugerował, że Jasiek ma realne szanse nawet na to, żeby wygrać wyścig po miejsce w wyjściowym składzie z Arturem Jędrzejczykiem oraz Thiago Cionkiem. Co zrozumiałe jest o tyle, że jeśli ktoś ma wypełnić przynajmniej część wyrwy powstałej po urazie Glika – to raczej nie Marcin Kamiński, który co prawda formalnie zajmie zwolnione przez niego miejsce w kadrze, ale przecież – na logikę – jest teraz ostatnim wyborem selekcjonera wśród środkowych obrońców.

A historia polskiego futbolu zna już przecież przypadek, gdy młody stoper wyjeżdżał na finały mistrzostw świata po naukę i obycie się z wielką imprezą, natomiast wracał z turnieju już w roli profesora zwyczajnego w dziedzinie kierowania obroną. A potem uczestniczył jeszcze w trzech kolejnych mundialach; nazywa się Władysław Żmuda. Był co prawda dwa lata młodszy od Bednarka, kiedy zadebiutował w Weltmeisterschaft 1974, ale jego awansu do wyjściowej jedenastki też nikt nie spodziewał się jeszcze kilkanaście dni przed turniejem. A mimo to Kazimierz Górski nie wahał się zaryzykować, i na bardzo odpowiedzialnej pozycji postawił na młokosa ogranego głównie w młodzieżówce. Czyli z doświadczeniem porównywalnym do tego, którym w tej chwili może pochwalić się Bednarek. Zatem? Janek ma z pewnością papiery, aby zostać największym polskim objawieniem turnieju w Rosji. Pozostaje jedynie pytanie, co na to Nawałka, który jest mocno konserwatywny przy podejmowaniu personalnych decyzji. A dotąd konsekwentnie w roli żelaznego dżokera obsadzał Cionka…

Sposoby na rozluźnienie

Wtorkowy trening był przez kwadrans otwarty dla mediów. I już w początkowych fragmentach widać było dużą energię u naszych kadrowiczów. Łukasz Teodorczyk startował niczym taran, Grosicki imponował szybkością, bramkarze – pewnymi chwytami. Choć jeden z nich dzień wcześniej udowadniał, że ma także celne… oko. Był to Wojciech Szczęsny, który na pole golfowe udał się wraz Robertem Lewandowskim i Łukaszem Piszczkiem, który także są amatorami tego elitarnego sportu. I to nie tylko wówczas, gdy pojawiają się w Arłamowie, lubią bowiem zdobywać dołki również na innych placach do gry; golf traktują jako hobby. – Na miejscu mamy bilard, jest strzelnica, więc każdy może znaleźć coś dla siebie, i się rozluźnić – ocenił kompleks hotelowy będący bazą kadry Grosik. – Kiedy jednak selekcjoner zarządzał po dwa treningi, często między nimi ucinaliśmy sobie drzemki. Ja zresztą i teraz, kiedy ćwiczymy już trochę luźniej, lubię wygodnie wyciągnąć się w pokoju na kanapie i pooglądać telewizję. Albo chociaż sprawdzić na Twitterze, co dzieje się na świecie.

Nie wszyscy jednak tak jak Grosicki, mogli sobie pozwolić na leżakowanie podczas obozów w Juracie i Arłamowie. W sumie niewiele brakowało, żeby do Rosji nie zabrał się Karol Linetty, który po wyczerpującym sezonie ligowym co prawda specjalnie nie odczuwał zmęczenia, ale tak zwane zmęczeniowe markery świadczyły o czymś zupełnie innym. – W Juracie miałem złe wyniki badań i nie dostałem pozwolenia na treningi. Ale czułem się dobrze. Walczyłem o wyjazd na mundial na 200 procent – przyznał Linetty. – Jestem bardzo szczęśliwy, każde dziecko marzy przecież najpierw o tym, żeby zagrać w reprezentacji, a następnie – pojechać na mistrzostwa świata. Bo to wielka sprawa. Na pewno pierwszy mecz na turnieju w Rosji będzie najważniejszy, od udanego startu wiele potem będzie zależało.

Zanim jednak doczekamy się meczu z Senegalem, selekcjoner będzie miał dwie okazje, aby przetestować nowe schematy gry w defensywie, już uwzględniające nieobecność Glika, Pierwszą – już pojutrze w Poznaniu, gdzie naprzeciw biało-czerwonych staną Chilijczycy. A zatem zespół, który ma imitować styl faworyta – w dość powszechnym odczuciu kadrowiczów – naszej grypy, Kolumbijczyków. – Chile to zespół, który w optymalnym składzie jest czołowym teamem świata. Na pewno najlepszą drużyną, jaka na mistrzostwa do Rosji nie awansowała – skomplementował najbliższego przeciwnika analityk naszej kadry. – Wygrali z Serbami 1:0, mimo braku kluczowych zawodników, takich jak Alexis Sanchez czy Arturo Vidal. Ekipa, która teraz przyleciała do Europy, jest złożona z zawodników grających głównie w Ameryce Południowej, bardzo dobrze wyszkolonych technicznie. Będzie dla nas zatem bardzo dobrym sparingprartnerem pod kątem mistrzostw świata.