Nie karzmy trenerów za błędy sędziów

Rozmowa z Tomaszem Stefankiewiczem, dyrektorem sportowym Polonii Bytom.


Po ostatniej kolejce III ligi sporo mówi się o sędziowaniu…
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Czasem problem zaczyna się już przy samej obsadzie. Pamiętam wizytę na jesiennym meczu Ruchu Chorzów z Pniówkiem Pawłowice – ważnym, o sporym ciężarze gatunkowym – który dano do prowadzenia debiutantowi (Mariusz Goriwoda z Zabrza – dop. red.). Popełnił dużą liczbę rażących błędów, mimo to był chwalony przez przedstawicieli związkowych, ale do końca roku… nie widzieliśmy go już na boiskach III ligi.

W waszym sobotnim meczu w Pawłowicach – zakończonym remisem 1:1 – sędzia Krystian Stenzinger z Żagania pokazał 16 żółtych i czerwoną kartkę.
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Wszyscy przygotowali się na mocną rywalizację, sędzia główny ze swoim zespołem nie unieśli tego meczu – i to zdanie nie tylko nasze, ale też przedstawicieli Pniówka, z którymi rozmawialiśmy po ostatnim gwizdku. W takich spotkaniach wypadałoby mieć do czynienia z najlepszymi arbitrami tej ligi, bo są kluczowe dla losów sezonu. Nie mam tu na myśli błędów na naszą niekorzyść – bo sędziowanie było słabe w dwie strony.

Niejednokrotnie łapałem się za głowę, słysząc, jakie podpowiedzi przekazuje sędzia boczny do głównego. W drugiej połowie – stojąc przy linii już z trenerem Rakoczym, usuniętym z ławki za dwie żółte kartki – byliśmy świadkami, jak boczny doradzał głównemu pokazywanie kartek zawodnikom Pniówka za takie rzeczy, że to się w głowie nie mieściło. W sieci pojawiło się już nagranie sytuacji z naszym bramkarzem Dominikiem Brzozowskim, który bez piłki przewrócił zawodnika gospodarzy i w tej sytuacji sędzia powinien podyktować przeciwko nam karnego. W innej sytuacji Dominik odepchnął rywala i mógł za to ujrzeć drugą żółtą kartkę.

Te dwie decyzje akurat nam pomogły i nie boimy się tego przyznać głośno. Nie może być tak, że za błędy arbitrów każe się trenerów. Pracują na co dzień ze swoimi zespołami, robią wszystko, by podnosić jakość, a zakwestionowanie nieprawidłowej decyzji sędziego kończy się kartką albo wyrzuceniem na trybuny.

Tak dzieje się z naszym trenerem, z trenerem Łukasikiem z Pniówka, Molkiem z Ruchu czy Furlepą z Kluczborka. Jeśli chcemy myśleć o podwyższeniu poziomu tej ligi, niestety musimy też spojrzeć na poziom sędziowania. Zbyt często bywa tak, że schodzimy po meczu z boiska i pretensje do arbitrów mają dwie strony.

Wszystko można zrozumieć, ale pamiętajmy, że to tylko III liga.
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Dlatego konkluzja też jest taka, że jeśli chce się mieć lepszych sędziów, to trzeba grać w wyższej lidze. Zacząć od siebie. Jeśli dany klub – Polonia, Ruch – znalazł się w takim miejscu, to znaczy, że mocno w przeszłości zapracował na to, by rywalizować teraz o punkty w takich warunkach.

Na ile meczów straciliście Kamila Rakoczego?

Tomasz STEFANKIEWICZ: – Jeden, bo został usunięty z ławki w konsekwencji dwóch żółtych kartek. A trener powiedział tylko: „Panie sędzio, to jest skandal!”.

Mocno zostaliście wykartkowani?
Tomasz STEFANKIEWICZ: – W najbliższej kolejce pauzować będą Damian Celuch, Dominik Budzik i Patryk Stefański. Poza tym urazy mają Krzysztof Hałgas, Jacek Wuwer i Kajetan Frankowski. Do treningów wracają Kuba Belica i Norbert Radkiewicz – z szansą na grę przeciw Goczałkowicom, ale to się jeszcze okaże. Na razie na ten mecz mamy do dyspozycji 17 zawodników, w tym 3 bramkarzy. Porównując to ze składem, jaki grał w ostatnim zimowym sparingu, z jedenastki wypadło nam 7 podstawowych ludzi.

Porażka w Tarnowskich Górach, remis w Pawłowicach, spore problemy kadrowe… Czujecie duży zawód, że wiosna zaczęła się dla was tak niekorzystnie?
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Piłka nożna! Takie rzeczy się zdarzają i tym razem padło na nas. Nie ma też co całkowicie zrzucać tego na szczęście bądź jego brak. Powiedzmy sobie szczerze, że trenujemy w określonych dla naszego miasta warunkach. Wpływ na to ma też niestety zimowa aura, która wyjątkowo nie oszczędzała ligowców, a – co za tym idzie – uniemożliwiła wcześniejsze przygotowanie zielonych muraw. To, co m.in. dzieje się z naszą kadrą, jest tego odzwierciedleniem.

By grać w piłkę, potrzebne są dwa podstawowe narzędzia: odpowiednie dla danego okresu rozgrywkowego boisko i piłka. Jeśli któregoś elementu brakuje, to trudno jest mówić o profesjonalnym futbolu.

Choć runda się zaczęła, nadal często trenujecie na sztucznej nawierzchni. A gdzie zagracie z Goczałkowicami, skoro przy Olimpijskiej zaczął się remont murawy?
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Na pewno nie na Olimpijskiej. Prawdopodobnie mecz ten odbędzie się na Szombierkach.

Przystąpicie do niego już nie z 2., a z 3. miejsca w tabeli, mając 10-punktową stratę do Ruchu. Sporo, nawet zważywszy na fakt, że pauzę macie już za sobą.
Tomasz STEFANKIEWICZ: – Po falstarcie w Tarnowskich Górach i kontuzjach Wuwera, Frankowskiego oraz Radkiewicza bardzo ucieszyło nas zwycięstwo z rezerwami Miedzi, ale problemy w dalszym ciągu się pogłębiają. Do Pawłowic jechaliśmy z duszą na ramieniu. Jeśli ktoś oczekiwał tam pięknej gry, spektakularnych akcji, to niestety nie ma chyba świadomości, jak wygląda futbol na poziomie III ligi, szczególnie na specyficznym boisku w Pawłowicach.

Śmieszą mnie komentarze obserwatorów mówiących o fatalnym poziomie tego spotkania. Ono po prostu musiało takie być. Wiedzieliśmy o tym, co nie zmienia faktu, że mamy zastrzeżenia do naszej gry w drugiej połowie, która – powiedzmy sobie szczerze – była nie do przyjęcia.

W pierwszej pokazaliśmy, że jakością, spokojem, można kontrolować grę i trzymać karty w rękach. Po przerwie je jednak wypuściliśmy. Teraz naszym zadaniem jest zgromadzenie w najbliższych tygodniach maksymalnej liczby punktów. Czekamy też, aż część zawodników wróci do gry. Jestem przekonany, że Polonia jeszcze wiosną wjedzie na odpowiednie tory. Nie powiedzieliśmy ostatniego słowa.


Na zdjęciu: Pod nieobecność kilku zawodników, ciężar liderowania bytomskiemu zespołowi w najbliższej kolejce spoczywać będzie m.in. na barkach Filipa Żagla.
Fot. MG