Nie ma co wrzucać granatów do szatni

W piątkowy wieczór tyszanie rozpoczną najtrudniejszy tydzień rundy jesiennej.


Można powiedzieć, że przez cztery kolejki piłkarze GKS-u Tychy spokojnie wchodzili w nowy sezon. Tydzień po tygodniu kończyli treningowy mikrocykl meczem, który nie wywoływał specjalnych dreszczyków emocji. Patrząc w terminarz I-ligowych rozgrywek można jednak powiedzieć, że dla podopiecznych Artura Derbina nadchodzi najtrudniejszy moment rundy jesiennej.

Od piątkowego meczu z Resovią zaczynają się bowiem schody. W ciągu 8 dni tyszanie rozegrają trzy spotkania, z których wtorkowy mecz w Gdyni z Arką oraz sobotnia domowa potyczka z Koroną Kielce dadzą odpowiedź na pytanie: o czym mogą marzyć kibice trójkolorowych?

– Na razie koncentrujemy się na meczu z Resovią – mówi Artur Derbin. – Od poniedziałku zaczęliśmy przygotowania do spotkania z beniaminkiem I ligi. Mieliśmy też analizę sobotniego spotkania w Bełchatowie, ale mogę powiedzieć, że potraktowaliśmy go wybiórczo. Skoncentrowaliśmy się na pokazaniu zawodnikom tych okazji, których nie wykorzystali, żeby jeszcze bardziej wzbudzić w nich i tak już panujące uczucie niedosytu spowodowanego remisem.

To taki zabieg psychologiczny, który ma poprowadzić do sytości. Pod tym kątem prowadziliśmy także treningi już od wtorkowych zajęć na głównej płycie koncentrując się konkretach w ofensywie i na to zwracaliśmy także uwagę w grze wewnętrznej.

Patrząc na skład GKS-u Tychy, który zaczyna się coraz bardziej krystalizować, przed meczem z Resovią, kibice tyszan zadają sobie przede wszystkim pytanie, czy Kamil Szymura, po odcierpieniu kary za czerwoną kartkę z meczu z Sandecją, wróci do składu, czy też jego zastępca Łukasz Sołowiej pozostanie na środku obrony.

– Mamy trzech solidnych środkowych obrońców, z których w naszym systemie gry, dwóch może się znaleźć w jedenastce – wyjaśnia Artur Derbin. – Kamil, który występy w naszym zespole rozpoczął od strzelenia gola w pucharowym spotkaniu z Wisłą Płock, był w wyjściowym składzie w trzech pierwszych meczach ligowych, ale po czerwonej kartce na początku drugiej połowy spotkania z Sandecją zastąpił go Łukasz i spisał się bez zarzutu. Jest więc dylemat, ale wyznaję zasadę, że nie ma co wrzucać granatów do szatni. To znaczy, że skoro coś dobrze funkcjonuje to nie powinno się tego zmieniać.


Czytaj jeszcze: Takie mecze trzeba wygrywać

Skoro pierwsza wątpliwość została już rozwiana to czas na drugą, na którą już tak prostej odpowiedzi nie ma co oczekiwać. Chodzi oczywiście o siłę ofensywną, a raczej jej brak. GKS Tychy w 4 meczach strzelił zaledwie 3 bramki i tylko 5 zespołów w I lidze ma pod tym względem gorszy dorobek.

– Wrócę jeszcze na chwilę do naszego meczu w Bełchatowie i naszej analizy niewykorzystanych sytuacji – dodaje Artur Derbin. – Warto podkreślić, że w meczu z drużyną, która pokonała na swoim boisku Miedź Legnica, a w Niecieczy długo opierała się zespołowi, który ma komplet zwycięstw, wypracowaliśmy sobie kilka sytuacji, z których powinny paść bramki.

To oznacza, że nasza gra już się zazębia, ale do pełni szczęścia potrzeba jeszcze skuteczności, która w Bełchatowie nie była naszą mocną stroną. Dlatego na treningach przed meczem z Resovią, której grę analizowaliśmy w środę, nastawiliśmy się na finalizowanie akcji. Widzę postępy i wierzę, że zaskoczymy.

Także w samej grze ofensywnej są elementy do poprawy. Odpowiednie odległości między formacjami, współpraca między zawodnikami, organizacja gry, zrozumienie intencji partnera – nad tym pracujemy na treningach, żeby ograniczać mankamenty i coraz lepiej radzić sobie w walce z przeciwnikiem.


Fot. Dorota Dusik