Nie ma miejsca na płacz
Cel do zrealizowania w niedzielny wieczór jest dla warszawian klarowny – trzeci z rzędu i 14. w historii tytuł mistrza Polski. Aby zapewnić sobie końcowy triumf bez względu na wynik meczu w Białymstoku, legioniści muszą przy Bułgarskiej przynajmniej zremisować. Kibice Legii swój optymizm opierają na statystyce – ich ulubieńcy od 10 lat nie ponieśli porażki w ostatniej kolejce sezonu.
Kartka z kalendarza
Po raz ostatni na zamknięcie cyklu warszawianie polegli wiosną 2007 roku, gdy przed własną publicznością musieli uznać wyższość Zagłębia Lubin (1:2). Od równo dekady są niepokonani. Mało tego – w siedmiu ostatnich tego typu potyczkach nie dali sobie strzelić gola.
Trzeba jednak dodać, że wszystkie te spotkania odbyły się na obiekcie przy Łazienkowskiej. Teraz muszą zadbać o kontynuację dobrej passy na obcym terenie. Poprzedni porażka w gościnie, tuż przed metą zmagań, przydarzyła się piłkarzom Legii dawno temu – na finiszu sezonu 2000/01. Przegrali wówczas… w Wielkopolsce. Tyle że nie w Poznaniu, a w pobliskich Wronkach. Lepsza okazała się Amica, triumfując 3:2.
Dycha na liczniku
Zadanie, jakie stoi dzisiaj przed obrońcami tytułu, byłoby prostsze do realizacji, gdyby trener Dean Klafurić miał pełne pole kadrowego manewru. Tymczasem o powrót do pełni sił wciąż starają się Michał Pazdan, Jarosław Niezgoda i Sebastian Szymański. Dotkliwa okazałaby się absencja szczególnie ostatniego z nich. 19-latek na ostatniej prostej wyścigu po złoto osiągnął bowiem znakomitą dyspozycję.
Dla pierwszego zespołu Legii rozegrał w tym sezonie 32 spotkania, zdobył w nich 10 bramek i dołożył do tego osiem asyst. To dla niego najbardziej owocny okres niedługiej przygody z piłką. Jeszcze dwa lata temu brał udział w rozgrywkach juniorów. Dzisiaj jest kluczową postacią drużyny, która za chwilę zamierza zostać mistrzem kraju. A jutro? Jutro młokos może być na dachu świata…
Nawałka zauważył
Przed tygodniem Szymańskiego spotkał zaszczyt, który przyprawił go o bezdech. Selekcjoner Adam Nawałka umieścił nazwisko absolutnego debiutanta na liście 35 zawodników, spośród których wybrana zostanie kadra na mundial w Rosji. Nawet jeśli ostatecznie legionista z niej wypadnie, nigdy dnia pierwszej nominacji nie zapomni. Ale… czy musi wypaść?
– Nie musi! – odpowiada bez namysłu były lider warszawskiego zespołu, [Leszek Pisz]. – Jest w odpowiedniej formie i nie widzę żadnych przeciwwskazań, by znalazł się w 23-osobowej kadrze na turniej finałowy. Na pewno selekcjoner nie traktuje wyłącznie go jak maskotkę. Sebastian pokazał, że na boisku potrafi nie tylko pomóc drużynie, ale wręcz być jej pierwszoplanową postacią. Całego sezonu jakoś bajecznie nie rozegrał, tyle że w rundzie finałowej jest najlepszym piłkarzem Legii spośród Polaków. Mam nadzieję, że do niedzieli z kontuzją sobie poradzi. Uraz nie jest poważny, więc nie ma miejsca na płacz. Trzeba zacisnąć zęby i jeszcze raz dać z siebie wszystko co najlepsze.
Przekonał Jozaka
Chodzi o zawodnika na tyle wszechstronnego, że wciąż trudno przypisać go do jednej pozycji. Trenerzy, którzy prowadzili go w kilku ostatnich latach, spierają się o to, czy powinien grać jako pomocnik defensywny, ofensywny czy może skrzydłowy. W każdej roli jest dla drużyny nad wyraz pożyteczny.
Oddajmy jednak głos samemu zainteresowanemu. – Z trenerem Romeo Jozakiem rozmawiałem o tym już w czasie zimowego zgrupowania w Hiszpanii – przypomina Szymański. – Mówiłem, że najlepiej czuję się na pozycji numer 10. Z początku nie był przekonany, ale w końcu mi zaufał i pozwolił mi tak zagrać z Górnikiem w pierwszym meczu półfinału Pucharu Polski. Myślę, że było warto.
Chłopak za miliony
Przy Roosevelta rzeczywiście wypadł świetnie. Prawdziwą klasę pokazał jednak w ostatnim starciu z zabrzanami, już w lidze. To był jego najlepszy występ w seniorskiej piłce. Nie przeszkadzał mu fakt, że znów ustawiony został przy linii bocznej. Zdobył kapitalną bramkę z rzutu wolnego, a na boisku momentami przerastał rywali o klasę. Dlatego w Poznaniu i Białymstoku mają dzisiaj nadzieję, że dojdzie szybko do zdrowia. Byle nie za szybko. Najlepiej zaraz po najbliższym weekendzie…
Odnowiony kontrakt z Legią wiąże Szymańskiego do czerwca 2022 roku. Już dzisiaj przy Łazienkowskiej można jednak usłyszeć – choć na razie nieoficjalnie – że jeśli ktoś zechce go mieć u siebie przed tym terminem, będzie musiał przygotować przynajmniej 10 mln euro…