Nie mamy zespołu

Drużyna prowadzona przez Aliou Cisse, byłego kapitana reprezentacji Senegalu, który był rewelacją azjatyckiego mundialu w 2002 roku awansując do ćwierćfinałów, rozegrała w tym roku cztery mecze kontrolne. Żadnego z nich nie udało się wygrać choć wśród rywali był zajmujący 95 miejsce w rankingu FIFA Uzbekistan czy 85 Luksemburg.

W marcu Senegalczycy zremisowali w Casablance z Uzbekistanem 1:1, potem były dwa bezbramkowe remisy z Bośnią i Hercegowiną i Luksemburgiem, aż wreszcie porażka w piątkowym meczu na stadionie w Osijek z Chorwacją 1:2.

Nic dziwnego, że w Senegalu odezwały się krytyczne głosy co do formy, gry i personalnych rozwiązań podejmowanych przez sztab szkoleniowy.

– Nasza reprezentacja jest pełna indywidualności, ale nie gramy jako zespół. Ta kompilacja dobrych przecież graczy nie tworzy jednak całości jako drużyna. Tymczasem naszą siłą, a myślę tutaj o reprezentacji, która w 2002 roku awansowała do ćwierćfinału mistrzostw świata, był zespół, cały kolektyw. Tymczasem dziś trudno coś mi powiedzieć o charakterze naszej drużyny.

W 2002 roku, na pół roku przed rozpoczęciem mundialu, wiedzieliśmy dokładnie jak zagramy i kto zagra. Tymczasem teraz nie wiemy nawet, kto wystąpi w naszej bramce – komentuje El Hadji Diouf, najlepszy piłkarz w historii senegalskiej piłki, gwiazda MŚ sprzed szesnastu lat. Były napastnik Liverpool FC dodaje.

– Pułapka tkwi w tym, że wszyscy myślą, że grupa w której występujemy jest łatwa. Tak jednak nie jest, a żeby awansować do kolejnej rundy, to trzeba wykonać sporo pracy. Nikt tego awansu nam nie podaruje, a patrząc na grę i wynik narodowej jedenastki, to można powiedzieć, że są powody do niepokoju – przyznaje Diouf. Teraz przed „Lwami Terangi” ostatni sprawdzian przed wyjazdem do Rosji. Dzisiaj po południu w austriackim Grodig zagrają z Koreą Południową.