Nie może się doczekać derbów!

Daniel Paszek, który w tym sezonie jest gwiazdą nie tylko Podlesianki, ale całej śląskiej IV ligi obiecuje przed sobotnimi derbami Katowic, że nie będzie manifestował radości z gola strzelonego Rozwojowi.


Skłamałbym mówiąc, że podejdziemy do tego meczu, jak do każdego innego. Nie możemy się już doczekać – mówi Daniel Paszek, jeden z liderów Podlesianki, przed sobotnimi derbami Katowic z Rozwojem w ramach 10. kolejki IV ligi. To najważniejszy przedstawiciel sporej grupy zawodników występujących dziś w klubie z południa miasta, mający w CV występy u sąsiadów.

Ten ulubiony

Barw Rozwoju bronił dwukrotnie; jako junior trafił na Zgody 28 z AKS-u Mikołów i przebił się do III-ligowej drużyny, która następnie wywalczyła awans, a w 2017 roku wrócił tam do II-ligowej wówczas drużyny z wojażów po południowo-wschodniej Polsce.

– Odszedłem z Karpat Krosno i to bardziej ja chciałem zagrać znów w Rozwoju niż Rozwój mnie potrzebował. Znali mnie wszyscy, dlatego też wiedzieli, jaki miałem nieokrzesany charakter. Wielką rolę odegrał trener Rafał Bosowski, wyciągnął do mnie rękę, przekonał innych, by dali mi szansę. Przyjechałem wtedy na obóz do Zakopanego i po trzech dniach okazało się, że zostanę. Rozwój mnie uratował, zawsze dobrze się tam czułem, spotykałem dobrych ludzi. Sobotni mecz będzie jak na IV ligę szczególny. Jak strzelę gola, na pewno nie będę okazywał radości. Nie chciałbym podgrzewać ani trenera Rafała, ani trenera Tomka Wróbla, ani tym bardziej prezesa Mogilana – żartuje Paszek.

W przeprowadzonej przez klubową telewizję Podlesianki ankiecie odpowiedział swego czasu, że Tomasz Wróbel to jego… ulubiony piłkarz.

– Miałem to szczęście i przyjemność zagrać z Tomkiem w Rozwoju. Zawsze wiedziałem, że można mu podać piłkę, nawet gdy miał dwóch gości na plecach. Miał tylko jedną prośbę: „Pacho, spokojnie. Pierwsza dokładna!”. Choć był filigranowym zawodnikiem, piłkarsko przewyższał nas o kilka klas. Bez dwóch zdań! Nie było mi dane występować z nikim lepszym. Ubolewam, że nie zdążyłem na czasy prezesa Mogilana czy mojego pierwszego rozwojowego trenera, a dziś przyjaciela Grzesia Rajmana. Podobno też nogami wiązali krawaty – uśmiecha się pomocnik, którego statystyki imponują.

4 gole, 12 asyst

W 9 rozegranych jesienią meczach zdobył 4 bramki i zanotował 12 asyst. To pozwala stawiać tezę, że zawodnik, który niewiele ponad rok temu świętował z Ruchem Chorzów awans do II ligi, marnuje się na poziomie wojewódzkim.

– Marnuję się? Nie wiem! Mamy w Podlesiu dobrą drużynę, fajną kapelę. Statystyki się zgadzają, ale nie byłoby ich, gdyby Jacek Jarnot i Patryk Mendela nie zdobywali bramek. Ja pracuję na nich, oni – na mnie i koło się zamyka. Sam meczów nie wygrywam. Tworzymy kolektyw, a to przekłada się na wyniki, zarówno zespołowe, jak indywidualne – wyjaśnia Daniel Paszek, który od momentu rozstania z Ruchem pozostaje poza poważniejszym futbolem. Poprzedni rok spędził w „okręgówce”, w bliskim sercu Mikołowie.

– Przez ostatnie pół roku pobytu w Ruchu walczyłem sam ze sobą. Miałem kontuzję, zapalenie spojenia łonowego, brałem zastrzyki, antybiotyki. Skończył mi się kontrakt, kazano mi się testować, co uznałem za absurd i się na to nie zgodziłem. Wróciłem do Mikołowa, bo zależało mi na rozgrywaniu meczów. Chciałem co tydzień łapać po 90 minut, by odbudować się i wyskoczyć wyżej. Życie pokazało, że znalazłem się w Podlesiu.

Miałem jedną ofertę z drugiej ligi, kilka z trzeciej ligi, ale po kilku rozmowach z trenerem Dawidem Brehmerem widziałem, jak konkretna jest Podlesianka, jaki sztab się tu tworzy. Mam 29 lat, chcę osiągnąć tu jak najlepszy wynik. Marzeniem byłby awans, ale do tego daleka droga. Nie brak mi ambicji, jestem zdrowy i wiem, że umiejętnościami obronię się wyżej. Zobaczymy, co będzie w czerwcu – przyznaje Daniel Paszek.

Kciuki za Ruch

Podlesianka będzie faworytem sobotnich derbów. Jest wiceliderem tabeli. – Mamy małą stratę, choć głupio zgubiliśmy punkty na Szombierkach, przegraliśmy też z rezerwami Zagłębia, choć nie byliśmy gorsi. Marzyć nikt nam nie zabroni. Do zimy musimy utrzymać się w czołowej trójce, by do wiosny przystąpić z jak najlepszego położenia – podkreśla pomocnik IV-ligowca, który niezmiennie trzyma też kciuki za swój ukochany Ruch.

– Powoli buduje sobie przewagę. Naprawdę są widoki, że będziemy się cieszyć z powrotu do ekstraklasy. Ostatnio terminy mi kolidowały, ale za tydzień wybiorę się na Cichą na mecz z Arką. Szykuje się fajne widowisko tak kibicowsko, jak na murawie – kończy Paszek.



Na zdjęciu: Daniel Paszek przez lata bronił barw Rozwoju na szczeblu II i III ligi, w sobotę przy okazji IV-ligowych derbów Katowic pierwszy raz powalczy po przeciwnej stronie barykady.
Fot. Tomasz Błaszczyk/PressFocus