Nie można robić partyzantki

Przedsezonowy optymizm w szeregach GKS Tychy po pierwszym meczu został lekko przytłumiony. Trener Ryszard Tarasiewicz potwierdził jednak, że twardo stąpa po ziemi i dokonał analizy spotkania z Radomiakiem.

– Nie było dla mnie zaskoczeniem, że pod względem piłkarskim będziemy lepiej wyglądać niż Radomiak – powiedział Ryszard Tarasiewicz. – Uważam, że w pierwszej połowie, jak i w drugiej, popełniliśmy kardynalne dwa błędy, w momencie, w którym byliśmy w przewadze w linii obrony. W okresie przygotowawczym, choć ktoś może powiedzieć, że to były tylko sparingi, graliśmy z zespołami, które są lepsze od nas i od Radomiaka – chodzi mi o zespoły ekstraklasowe – i nie popełnialiśmy takich błędów.

Nie interesuje mnie to, czy to jest pierwsza, druga, czy trzecia kolejka, bo my nie potrzebujemy czasu. Z całym szacunkiem dla rywala, nie powinniśmy stracić w Radomiu, w ten sposób bramek. Nie wiem jak by się ten mecz zakończył, ale wiem, że nie powinniśmy w taki sposób tracić bramek.

Nie znaczy to jednak, że winą za porażkę Ryszard Tarasiewicz obarczył defensywę.

– Nie zawiodła obrona jako formacja, ale o porażce zadecydowały proste błędy indywidualne zawodników, którzy nie mają 17 czy 18 lat – dodał szkoleniowiec tyszan. – Myśmy wcześniej takich błędów nie popełniali. Dlatego, mając ten mecz pod kontrolą, co przy naszej wspomnianej przeze mnie piłkarskiej wyższości jest logiczne, nic nie zapowiadało straty pierwszego gola. A gdy w drugiej połowie udało się nam wyrównać pięć-sześć minut później straciliśmy drugiego gola, bo byliśmy pasywni w obronie, choć nigdy czegoś takiego wcześniej nie robiliśmy. Ja akceptuję bramki, bo to jest futbol i gole wpadają, ale nie powinny w taki sposób.

GKS Tychy. Kara za niefrasobliwość

Radomiak mnie nie zaskoczył. Wiedziałem na co stać ten zespół. Nie ma co mówić, że beniaminek po awansie grał na euforii. To nie to, bo zespoły tak grają i w II, i w I lidze. Dobra organizacja gry, charakteryzują zespoły, które prowadzi trener Dariusz Banasik, o czym przekonałem się gdy prowadził Pogoń Siedlce. Wiedzieliśmy, że musimy dobrze oraz na tyle na ile możemy szybko operować piłką i nie dopuszczać przeciwnika do szybkiego ataku czy kontrataku. Tego nie udało się nam jednak uniknąć.

W końcówce, co jest logiczne, aczkolwiek nie lubię tego rodzaju sformułowań, bo jak się przegrywa to się można tłumaczyć, że się goni wynik. Owszem, ale nie można robić partyzantki, tak jak my zrobiliśmy w dwóch przypadkach. To nie jest mój styl.

Trener GKS Tychy nie miał zamiaru wgłębiać się w dywagacje czy pozyskany z Korony Kielce Ken Kallaste dobrze wypełnił lukę po odejściu Dawida Abramowicza do Radomiaka.

– Nie będę wracał do temat „Abrama” – stwierdził Ryszard Tarasiewicz. – A jeżeli chodzi o stracone bramki, to faktycznie, obydwie padły po akcjach z lewej strony naszej obrony, ale nie można powiedzieć, że Ken Kallaste jest winien. Akcje były dwu-trzy podaniowe i do momentu strzelenia gola byli też w grze inni zawodnicy.

To nie było tak, że Ken stracił piłkę i padł gol. Równie dobrze można byłoby powiedzieć, że gdy napastnik straci piłkę pod bramką rywali, a po trzecim podaniu stracimy gola, to jest winien, bo mógł dłużej utrzymać piłkę. Jak tak nie uważam.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ