Nie musi robić za tłumacza

Z Soczi pisze Mateusz Miga

Obrońca reprezentacji Polski gra w Rosji od 2012 roku, z krótką przerwą na rok spędzony w Olympique Lyon. – Za tłumacza robić nie muszę. Do tej pory żaden z kolegów nie prosił mnie o pomoc w tłumaczeniu, zresztą większość z nas mówi po angielsku, więc z komunikacją nie ma problemu – mówi.

On drugi raz pojechał na dużą imprezę piłkarską. Podczas EURO 2012 zagrał w podstawowym składzie w meczu otwarcia z Grecją (1:1). Był to jego debiut w meczu o punkty, bo wcześniej grał tylko w meczach towarzyskich. Dwa lata temu zamiast wyjazdu do Francji były łzy. Podczas zgrupowania w Arłamowie doznał urazu, który na ostatniej prostej wykluczył go z udziału w turnieju.

– Dwa lata temu uciekła mi wielka impreza, dziś jest to dla mnie dodatkowy bodziec do pracy. Jestem zdrowy i tym razem udało się pojechać – mówi. W Rosji mógłby służyć za przewodnika bo grając w Tereku Grozny i Lokomotiwie Moskwa zwiedził praktycznie cały kraj. Grając w Tereku przyzwyczaił się także do nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa, które przy okazji mistrzostw świata widoczne są na każdym kroku.

– Żyjemy w takich czasach, że zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. A co do Rosji to nie wydaje mi się, by znajomość kraju mogła być dla mnie jakimś plusem. Cieszę się, że turniej rozgrywany jest tutaj, ale nie ma to większego znaczenia. Wszystko i tak rozstrzyga się na zielonym prostokącie. Boisko weryfikuje wszystkie plany – mówi piłkarz Lokomotiwu.

Nie pojechał na EURO 2016, ale był blisko tamtej drużyny, więc jest w stanie porównać tamten zespół z dzisiejszą ekipą Adama Nawałki. – Teraz mamy bardziej doświadczony zespół. Wiele zmian w kadrze nie nastąpiło, ale myślę, że jesteśmy nieco silniejsi – dodaje Rybus. On też jest znacznie bardziej doświadczony, w trakcie kwalifikacji do mundialu rozegrał pięć spotkań.