Nie muszę być ciągle na piedestale

Maciej GRYGIERCZYK: Polska piłka trochę pana zmęczyła?

Mariusz RUMAK: – Męczy mnie nie praca, co planowanie wyłącznie bieżące, bez dłuższej wizji, bez wprowadzania jakiegoś systemu. Wiadomo, że rozwijać się chce każdy klub, padają górnolotne słowa, ale później jest codzienne życie. Zobaczymy, jak potoczy się codzienne życie Odry. Mam nadzieję, że tak, jak sobie to ustaliliśmy. Jestem o tym prawie przekonany, bo widzę to w oczach moich mocodawców. Doszedłem do takiego etapu, że bycie gdzieś tylko przez moment nie jest dla mnie tym, co chcę robić w życiu. Wiele serca włożyłem w projekt w Lechu Poznań. Dostałem tam duże wsparcie włodarzy, dlatego Lech ustabilizował się, dwukrotnie był wicemistrzem. Teraz w Poznaniu chcieliby być wicemistrzem, co nie udaje się od trzech lat. Wtedy miałem wpływ w klubie na wiele rzeczy; na funkcjonowanie, budowanie strategii. Rozwijaliśmy się. Chętnie wracam na Bułgarską, bo jestem poznaniakiem, bywam na stadionie, mam tam wielu przyjaciół, dlatego za Lecha zawsze będę trzymał kciuki. Z zachowaniem proporcji, widzę, że w Odrze jest podobny sposób myślenia, dlatego się na to zdecydowałem.

W chwili odejścia z Niecieczy, gdyby wiedział pan, że następną pracą będzie klub pierwszoligowy, skrzywiłby się pan? Czy dojrzewało w panu to, że może trzeba zejść z ekstraklasy niżej?

Mariusz RUMAK: – Nie chodzi o zejście niżej. Nie chciałbym, by tak to było odbierane, choć pewnie ileś osób powie, że „o, ten Rumak już musi schodzić nisko”. To jednak nie tak. Nie mam takiego ego, że muszę być cały czas na piedestale, w telewizji, przed kamerami – jak to w ekstraklasie. Wcale nie. Chodzi o to, by móc codziennie rzetelnie pracować. Jestem zresztą zwolennikiem pracy, a nie rozmowy. Przemawiania boiskiem, a nie w mediach. Pierwsza liga to nie jest dla mnie żadna ujma, a wyzwanie i powód do dumy, że mogę w pewnym regionie coś zmienić.

Jak wiele ofert odrzucił pan przez ostatnich osiem miesięcy?

Mariusz RUMAK: – Nudy przez okres bezrobocia nie było. Poświęciłem czas rodzinie, trójce synów. Kształciłem się, jako gość prowadziłem wiele kursów. Spędziłem dwa tygodnie u trenera Marco Giampaolo w Sampdorii Genua. A oferty… Często nie są to oferty, a sondowania, zapytania. Czasem trudno zweryfikować, które z tych zapytań było rzetelne. Nie narzekałem na brak zainteresowania, ale też nie mogę powiedzieć, by telefon cały czas brzęczał. Podróżowałem po Europie, prowadziłem też rozmowy poza granicami Polski. Gdyby były bardzo konkretne, to pewnie bym tam wylądował. Niech więc nikt nie pomyśli, że Rumak odrzucił zagraniczne oferty, by przyjść do Odry Opole. Tak oczywiście nie jest. To wszystko odbywało się w sferze luźnych rozmów. Furtki były otwarte, mogłem jeszcze poczekać, ale postanowiłem podpisać kontrakt już teraz, trzy tygodnie przed końcem sezonu. Dodam, że Odra nie była jedyną propozycją, która w ostatnim czasie się pojawiła.

To pan nalegał na 3-letni kontrakt?

Mariusz RUMAK: – Wiedziałem, że moja następna praca ma być projektem. Sytuacje, w których trzeba zarządzać kryzysem i dokonywać niemożliwego, czasem przypadkowego, mnie nie interesowały. Jadąc na spotkanie z zarządem, miałem w głowie te trzy lata, a pan prezes sam też zadeklarował chęć podpisania takiej umowy. To oczywiście zależy od wielu czynników, ale mogę obiecać jedno: od pierwszego dnia w Opolu będę funkcjonował tak, jakbym miał tu spędzić 10 lat. Jaki będzie tego koniec? Oby szczęśliwy, czyli drużyna zajdzie wysoko, a Rumak zrealizuje zawodowe cele. Moje ambicje nie sięgają pierwszej ligi, ale ambicje klubu też nie są pierwszoligowe. Odra to historia. To Józef Młynarczyk, to utytułowany trener Antoni Piechniczek. Chcemy spełnić marzenia kibiców i nawiązać do tej pięknej tradycji.

Na czym ma polegać ten projekt?

Mariusz RUMAK: – Wiemy, dokąd zmierzamy. Chcemy zbudować pion sportowy całego klubu, czego zwieńczeniem będzie pierwszy zespół. Kontrakt jest na trzy lata, bo musi powstać struktura, która pozwoli nie tylko awansować do ekstraklasy – to może się udać zawsze – ale też na to, by w tej ekstraklasie dobrze funkcjonować. Najpierw klub ma spełniać ekstraklasowe standardy, sportowo i organizacyjnie, a dopiero potem tam wejść. Do sztabu szkoleniowego dojdą jeszcze drugi trener – o personaliach na razie nie mówmy – oraz fizjolog, prof. Marcin Andrzejewski, z którym współpracuję od kilkunastu lat. Te osoby będą spinały całą naszą pracę, akademię. Obejmiemy bezpośrednim nadzorem najstarsze zespoły juniorskie i rezerwy. Musimy zaprogramować to tak, by przeskok z juniora do seniora był możliwy. Jeden z członków sztabu szkoleniowego będzie odpowiedzialny za analizę i pracę akademii. To nic nowego, pracowałem tak w dwóch innych klubach, czyli Lechu i Zawiszy. Zamierzamy edukować trenerów w klubie, wyznaczać kierunki i cele. Nie dokonam jednak personalnej rewolucji. Chcę, by każdy z trenerów mógł się wykazać, wyznaczając przy tym standardy, by w przyszłości Odra miała fajnych wychowanków.

To trochę potrwa.

Mariusz RUMAK: – Wiemy, że każdy projekt szkolenia młodzieży zwraca się dopiero po dobrych kilku latach. W Lechu do pierwszego przypadku zasilenia zespołu seniorów i sprzedaży wychowanka doszło po ośmiu latach. Od tamtej pory jest już stały dopływ świeżej krwi i stabilność. Nie oczekujmy więc, że w Opolu zdarzy się to za rok czy dwa, ale jeśli wprowadzimy pewne standardy, to jest szansa, że wielu chłopaków z regionu będzie piłkarzami Odry.

Tyle o młodzieży, ale priorytetem jest pierwsza drużyna.

Mariusz RUMAK: – W przyszłym sezonie będzie chodziło o wprowadzenie systemu. Rozmawiając z zarządem, powiedziałem, że to będzie trudny sezon, bo chcemy zmienić sposób myślenia nie tylko u piłkarzy, ale też w kontekście całego funkcjonowania klubu. Wprowadźmy te standardy organizacyjne, a dopiero wtedy zaczniemy robić kroki do przodu. Pierwszy okres, kilku miesięcy, będzie bardzo trudny i wcale nie będzie musiał wiązać się z dobrymi wynikami, choć oczywiście zawsze będziemy walczyć o zwycięstwo. Potem odbijemy sobie to wszystko z nawiązką. To plan trzyletni. Trzeba wdrożyć, zbudować, ustabilizować, a potem awansować.

Fizjolog, drugi trener… Co z pozostałymi członkami sztabu szkoleniowego?

Mariusz RUMAK: – Na razie zostaje bez zmian. Bardzo chciałbym, by te osoby, które pracują dziś w Odrze, były w niej nadal. Chcę poznać ich spojrzenie na piłkę. Jeśli będą chciały się rozwijać i wykażą się umiejętnościami, to naprawdę nie planuję wielkich zmian. Nie chcę, by mówiono, że Rumak przyprowadza swoich. To nie przypadek, że zespół po 18 kolejkach był na pierwszym miejscu. Ci ludzie znają się na robocie, tylko trzeba postawić diagnozę, co stało się potem. Szacunek dla poprzedniego trenera za to, czego dokonał. Musimy teraz wrócić do dobrego grania i stawiać kolejne kroki. Nie jest tajemnicą, że byłem na meczu w Bielsku-Białej, gdzie zespół rozegrał dwie różne połowy. Ta pierwsza nie wyglądała dobrze, byłem wręcz zdegustowany – choć to mocne słowo – nie tyle postawą piłkarzy, co pewnymi sprawami organizacyjnymi na boisku. To nie wina trenerów, bo szybko to skorygowali i w drugiej połowie przyniosło to efekt. Cieszę się, że zespół już się utrzymał. Mamy teraz trzy tygodnie, by poznać się, wprowadzić pewne zasady, porozmawiać.

W trzech ostatnich meczach wynik będzie kwestią nadrzędną?

Mariusz RUMAK: – Nie wolno robić „przeglądu kadr” i poświęcić tych trzech meczów. Ludzie przychodzą na stadion, trzymają kciuki, identyfikują się z Odrą i chcą oglądać, jak wygrywa. Zbyt górnolotne byłyby więc deklaracje, że dam szansę w meczu każdemu piłkarzowi. Grać mają najlepsi. Żadnego odpuszczania. Zapraszam wszystkich na mecz z Ruchem. Gramy w piątek, przy światłach, o fajnej godzinie, z uznaną w Polsce marką. Może być dobre widowisko i oby był to udany pierwszy krok Odry z nowym trenerem.