Nie patrzę w tabelę

Krzysztof BROMMER: Piłka nie jest sprawiedliwa, bo raz na jakiś czas strzela pan przepiękne gole, ale nie zawsze dają one choćby punkt. Takie bramki nie cieszą jakoś szczególnie?

Sasza ŻIVEC: – Taka bramka wielkiego znaczenia nie ma, bo nie daje punktu lub punktów. Mogę wewnętrznie odczuwać małą satysfakcję, że tak potrafię strzelić, ale to tylko tyle. W naszej sytuacji najważniejsze są punkty i wygrane, a nie styl czy ładne bramki. Sto razy to powtarzam niech strzelają wszyscy, ja nie muszę, bylebyśmy wygrywali.

Pana gol w Krakowie pokazał, że może powinniście grać w ataku odważniej, więcej próbować strzelać, bo zawsze coś może wpaść. Zgadza się pan z tym?

Sasza ŻIVEC: – Nie wiem. Nie zawsze przecież będziemy zdobywać bramki z dalekiego dystansu. W naszym zespole są zawodnicy z dobrym uderzeniem i to fakt, że tacy piłkarze powinni próbować, gdy nadarzy się okazja.

Poprawy wymaga przede wszystkim ofensywa?

Sasza ŻIVEC: – Wydaje mi się, że granica między zwycięstwem a porażką w ekstraklasie jest naprawdę cienka. Brakuje nam niewiele, żeby wygrywać. Mecz z Cracovią był tego dowodem. Gdy wygrywa się jeden mecz, a potem drugi, to nagle wszystko się może zmienić i worek z bramkami się rozwiąże. Zawsze najtrudniejszy jest ten pierwszy krok. Musimy podnieść głowy do góry.

To pana czwarty sezon w Piaście, ale w żadnym innym tak wielu punktów nie straciliście w głupi sposób, jak w obecnych rozgrywkach?

Sasza ŻIVEC: – Wydaje mi się, że pechowy był początek poprzedniego sezonu. Wtedy też traciliśmy głupie bramki i nie wykorzystywaliśmy swoich sytuacji. Start obecnego sezonu sprawił, że jesteśmy w miejscu, w jakim jesteśmy. Powinniśmy zdobyć zdecydowanie więcej punktów, ale tak się nie stało i od początku musieliśmy gonić resztę stawki. Potem pojawia się presja wyników i miejsca w tabeli. Dlatego najlepszym lekarstwem są dobre wyniki, czyli zwycięstwa.

Analizuje pan tabelę, śledzi kto z kim gra i jakie padają wyniki w grupie spadkowej?

Sasza ŻIVEC: – Nie wiem, jak koledzy, ale ja nie patrzę w tabelę. Jedynie staram się oglądać mecz naszego najbliższego przeciwnika. Tak było niedawno, gdy oglądałem w telewizji mecz Pogoni z Bruk-Betem. Skupiałem się na zespole ze Szczecina, ale oczywiście przyglądałem się też, jak gra drużyna z Niecieczy. Ale nie ma tak, że trzymam kciuki, żeby ktoś wygrał, a ktoś inny przegrał, ze względu na tabelę.

Mecze z Pogonią Szczecin przy Okrzei były dla was zawsze bardzo trudne. Takiej też spodziewa się pan przeprawy w sobotę?

Sasza ŻIVEC: – Łatwo na pewno nie będzie. Wydaje mi się, że ostatni raz wygraliśmy z nimi przed własną publicznością w sezonie, gdy sięgaliśmy po wicemistrzostwo Polski (2:1, po golach Martina Neszpora i… Żivca – przyp. KB). Widzę podobieństwa Pogoni do nas. Myśleli, że będzie to zdecydowanie lepszy sezon. Poza tym nie grają tak źle, jak punktują, a często w meczach w których byli lepszą drużyną nie wygrywali. Widziałem kilka ich spotkań, więc też im trochę brakowało szczęścia, koncentracji i skuteczności. Ale mają trochę więcej punktów od nas. Oby to się zmieniło.