Nie podejmujcie pochopnych decyzji!

Rafał Sadowski z występujących w „okręgówce” Niwie Brudzowice martwi się o ewentualne konsekwencje decyzji o zakończeniu sezonu w ligach amatorskich i zastosowanie wariantu bez spadkowiczów.

– Zdaję sobie sprawę, że myślą nad tym wszystkim bardziej doświadczeni ludzie, mądrzejsi, ale na moją logikę zakończenie sezonu teraz kompletnie niczego nie da, a jedynie skumuluje problemy – mówi Rafał Sadowski, przed laty zawodnik m.in. GKS-u Katowice, Zagłębia Sosnowiec czy Polonii Bytom. Dziś reprezentuje Niwy Brudzowice, czyli 6. zespół katowicko-sosnowieckiej klasy okręgowej. 30-latek prezentuje ciekawy głos w dyskusji o możliwości zakończenia sezonu w rozgrywkach amatorskich, z uwzględnieniem wariantu proponowanego przez Śląski ZPN, czyli bez spadków, a jedynie z awansami.

Nie dokładajmy sobie problemów

– Zakończenie teraz ligi w takim układzie spowoduje w przyszłości większe problemy, niż gdybyśmy mieli teraz poczekać i dograć ten sezon w najbliższym możliwym terminie. W razie czego możemy grać teraz w czerwcu, lipcu, może nawet sierpniu, a następny sezon zacząć na normalnych, starych zasadach – przekonuje Sadowski.

I przedstawia swój punkt widzenia: – Martwię się, że zakończenie rozgrywek jedynie przysporzy klubom większych problemów na nadchodzące miesiące, szczególnie na drugą połowę 2020 roku: finansowych, logistycznych, organizacyjnych. W katowicko-sosnowieckiej „okręgówce” i tak gra się już teraz wiele meczów, runda liczy 17 kolejek, rywalizowaliśmy do 23 listopada. Stosując proponowany układ bez spadków, musimy do niej dodać kolejne 3-4 zespoły. Ile kolejek byłoby zatem jesienią? 20? 21? To kolejne 3-4 tygodnie, kolejne wyjazdy. Mamy grać do grudnia? To też się wiąże z finansami, logistyką, różnymi nakładami. Skąd je wziąć? Czy naprawdę będzie lepiej? Musimy już teraz działać tak, by minimalizować problemy na przyszłość. Bo już dziś wielu z nas ma kłopoty, a za kilka miesięcy mogą one być jeszcze większe. Dlatego apeluję – nie dokładajmy sobie problemów jakimiś zmianami. Na pewno byłby problem z rozegraniem tak intensywnego sezonu, tak czy siak pojawią się pretensje. Po co to komu? Dlatego cierpliwie poczekajmy, nie podejmujmy pochopnych decyzji. My, amatorzy, możemy poczekać. Lepiej dograć ten sezon, a nowy zacząć w zwyczajnej formule – twierdzi Rafał Sadowski.

Zapomnijmy o wakacjach

Runda wiosenna w ligach amatorskich – od IV w dół – nawet nie ruszyła. Drużyny mają do rozegrania 15 czy 17 kolejek. By w ogóle myśleć o dokończeniu sezonu, trzeba zakładać grę rytmem środa-sobota.

– Terminarz i tak przewidywał, że kilka razy zagramy w środy – tyle że to miały być normalne okoliczności. Teraz trudniej o tym mówić, skoro ludzie bardzo mocno będą pilnowali pracy. Dzień jednak latem trwa dłużej, można grać późnymi popołudniami, ale przede wszystkim – w soboty, w weekendy. Każdy podkreśla, że nie wyobraża sobie grania w ligach amatorskich co trzy dni. Zgadzam się z tym, dlatego trzeba wydłużyć czas grania, byśmy mogli być w rytmie sobota-sobota. O normalnych wakacjach i tak wszyscy możemy zapomnieć, dlatego okres wakacyjny może być świetną możliwością do rozgrywania zaległych meczów – mówi Sadowski.

Czytaj jeszcze: IV liga śląska. Nie będzie spadków?!

– Jeśli gra rytmem środa-sobota jest teraz uważana za niemożliwą, to tym bardziej nie zrobimy tego jesienią, gdy ligi będą większe, a wydłużenie rundy do grudnia mało kto udźwignie. Teraz jest moment, by ułatwić sobie życie, aby być bardziej gotowym na trudniejsze czasy – mówi nasz rozmówca, zwracając też uwagę, że powrót do gry – zamiast kończenia sezonu – odblokowałby części klubów środki od samorządów, np. z tytułu promocji gminy czy miasta.

Energia się kumuluje

Rodzą się jeszcze dwa pytania: co z przynależnością klubową zawodników po 30 czerwca? I jeśli faktycznie runda wiosenna miałaby być dogrywana latem, to jak długa byłaby przerwa między sezonami?

– W razie decyzji o dogrywaniu sezonu, trzeba by tylko pomyśleć o jakiejś uchwale, która spowodowałaby, że podpisane do 30 czerwca karty amatora przedłużyłyby swoją ważność na okres dokończenia sezonu. Pandemia już zabrała nam sporo czasu, zaczął się jej 5. tydzień. W ludziach kumuluje się energia. Sądzę, że w najbliższych miesiącach niewielu z nas będzie myślało o odpoczynku, będziemy się nastawiać na działanie. Dlatego między sezonami potrzebna byłaby krótka przerwa, dosłownie 2-3-tygodniowa, by dać sobie chwilę na poukładanie spraw formalnych, organizacyjnych. A potem: znowu grajmy! Wiadomo, że o ewentualnych transferach trzeba by zacząć myśleć wcześniej, ale to akurat nie jest problem nie do rozwiązania – zaznacza Rafał Sadowski, który – podobnie jak zdecydowana większość zawodników w „okręgówce” – w czasie zawieszenia rozgrywek nie stanowi jakiegokolwiek obciążenia dla budżetu swojego klubu.



Na zdjęciu: Swego czasu Rafał Sadowski (w środku) czarował grą kibiców GieKSy, a dziś apeluje, by minimalizować problemy na przyszłość.
Fot. Tomasz Błaszczyk/PressFocus