Nie szukajcie zepsutych jabłek

W uzasadnieniu można przeczytać, że stało się tak – i to już po przeanalizowaniu zaktualizowanej prognozy budżetowej – w związku z dość istotnymi odchyleniami względem planu złożonego w  zasadniczym procesie przyznawania licencji. Przy Łazienkowskiej nikt jednak nie robi z tej – teoretycznej – sankcji zagadnienia, departament księgowości jest po prostu przygotowany na bardziej intensywną wymianę korespondencji z Komisją Licencyjną.

Spokój księgowych, nerwy trenera

Tradycją w stołecznym klubie stało się bowiem budowanie budżetu w oparciu o wpływy z UEFA, z fazy grupowej Ligi Europy, które po niespodziewanym odpadnięciu z luksemburskim Dudelange nie nastąpiły. We wrześniu kasie Legii brakowało więc równowartości około 11 milionów euro, z czego właściciel sportowej spółki, Dariusz Mioduski, nie robił żadnej tajemnicy.

Od momentu zakończenia nieudanych kwalifikacji europejskich pucharów przy Łazienkowskiej poczyniono oszczędności, padła również publiczna deklaracja – z ust najbliższych współpracowników 100-procentowego akcjonariusza – że dziura finansowa, podobnie jak miało to miejsce w roku ubiegłym, zostanie zasypana z funduszów jedynego udziałowca klubu.

Wskaźniki fitnesowe

Bardziej nerwowo niż ludzie z departamentu księgowego zareagował trener Ricardo Sa Pinto na pytanie – zadane na konferencji przed meczem z Górnikiem Zabrze – reportera „Sportu” dotyczące słabnących wskaźników fitnesowych zawodników Legii.

Otóż po szczycie, który legioniści zanotowali w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław jeszcze przed reprezentacyjną przerwą – przebiegając 116 kilometrów i notując 120 sprintów – w ostatnim ligowym starciu w Białymstoku wspomniane parametry obniżyły się do niewiele ponad 110 kilometrów i niespełna 100 sprintów. A spadkowa tendencja zaczęła się rysować już starciu z Wisłą Kraków, rozegranym tydzień przed konfrontacją z Jagiellonią.

Liczy się jakość i entuzjazm

– Gramy dobrze, kontrolujemy przebieg meczu, stwarzamy sobie więcej okazji od rywali. Proszę zatem – znajdujcie więcej optymizmu w naszej grze. Bo teraz wygląda to tak, jakby w skrzyni pełnej dobrych jabłek szukać jednego zepsutego – żachnął się portugalski szkoleniowiec. – Nie jesteśmy sekcją lekkoatletyczną. Dla mnie najważniejsze nie jest więc to, ile moi piłkarze biegają, ale to, jak biegają. Liczy się piłkarska jakość i sposób prowadzenia drużyny zarówno na boisku, jak i poza nim. Naszym priorytetem są zwycięstwa, a nie liczba zaliczonych kilometrów. Najważniejsze, aby bieganie przynosiło efekty.

Górnik będzie świeższy

Już spokojniejszym tonem Sa Pinto oznajmił, że nie spodziewa się w starciu z Górnikiem dodatkowych problemów z uwagi na fakt, że mistrzowie Polski potrzebowali aż 120 minut i serii „jedenastek” we wtorkowym spotkaniu Pucharu Polski z Piastem w Gliwicach, aby wykazać swą wyższość.

– Oczywiście, grając trzy mecze w tygodniu nie jesteśmy tak wypoczęci, jak byśmy chcieli. Górnik będzie świeższy, ponieważ w Pucharze Polski grał 30 minut krócej niż my. Moi piłkarze są jednak entuzjastycznie nastawieni, a proces ich regeneracji przebiega sprawnie. To nie powinien być żaden problem.

 

Na zdjęciu: Zmieniają się trenerzy i przygotowanie motoryczne legionistów, ale Adam Hlousek niezmiennie jest tym zawodnikiem, który w stołecznym zespole notuje w ligowych meczach najwięcej sprintów.