Nie tak Raków wyobrażał sobie ten mecz

W Bełchatowie „portowcy” udowodnili, że nieprzypadkowo stracili najmniej goli w ekstraklasie.


W tym pojedynku trudno było wskazać faworyta. Oba zespoły miały bowiem na koncie identyczną liczbę punktów, a ponadto Raków swoje mecze gra w Bełchatowie, więc trudno mówić o klasycznym atucie własnego boiska. Trener „gospodarzy” Marek Papszun przy ustalaniu składu nie mógł uwzględnić dwóch piłkarzy. Miłosz Szczepański przechodzi rehabilitację po przebytej kontuzji (uszkodzone więzadło), poza nim do gry nie jest jeszcze gotowy kapitan zespołu Tomasz Petraszek, który rehabilituje się w Poznaniu.

Szkoleniowiec gości Kosta Runjaić musiał pogodzić się z absencją Kacpra Kozłowskiego, który doznał kontuzji podczas jednego z ostatnich treningów przed meczem z Rakowem. Okazało się, że pomocnik Pogoni

doznał urazu zginaczy kolana. Sztab medyczny natychmiast wdrożył leczenie, które ma przyspieszyć proces gojenia i regeneracji. Na początku przyszłego tygodnia piłkarz przejdzie badanie USG i wówczas klubowy lekarz sprawdzi stan mięśnia.

Postawa drużyny w pierwszym meczu była zagadką dla trenera „portowców”. – Runda wiosenna będzie trudniejsza – stwierdził przed meczem w Bełchatowie Kosta Runjaić. – Aby potwierdzić jesień, musimy dać z siebie jeszcze więcej. W piątek otrzymamy sporo odpowiedzi, jaki jest styl gry drużyny, jaki będzie wynik itp.

W I połowie poziom spotkania na pewno rozczarował, obydwa zespoły skupiły się na zabezpieczeniu dostępu do własnych bramek, dlatego strzałów było jak na lekarstwo. Zresztą statystyki w tym względzie były bardzo wymowne: strzały celne 1:1, strzały niecelne 1:0! Poza tym: rzuty rożne 3:0, faule 4:7, spalone 2:1. W zasadzie jedyną groźną sytuację do zdobycia gola odnotowaliśmy w 44 minucie meczu. Ivi Lopez próbował zaskoczyć Dantego Stipicę strzałem z 14 metrów, ale bramkarz „portowców” nie dał się zaskoczyć. Wydaje się, że chwilę wcześniej Michał Kucharczyk sfaulował we własnym polu karnym Vladislavsa Gutkovskisa, lecz arbiter nie przerwał gry i nie podyktował rzutu karnego dla Rakowa.

W 56 minucie goście zmarnowali wyborną sytuację na objęcie prowadzenia. Luis Mata z lewej flanki idealnie dośrodkował do Michała Kucharczyka, lecz ten – pozostawiony bez opieki – lewą nogą posłał futbolówkę nad poprzeczką bramki Rakowa! Dwie minuty później nie było już apelacji – tym razem z prawego skrzydła zacentrował Jakub Bartkowski, Adrian Benedyczak uprzedził Andrzeja Niewulisa i strzałem z powietrza prawą nogą skierował futbolówkę do częstochowskiej bramki. W 63 minucie Benedyczak mógł strzelić drugiego gola dla Pogoni, ale z 7 metrów trafił piłką w słupek, zaś dobitka Kucharczyka była niecelna. W 87 minucie Kowalczyk mógł „zamknąć” mecz, lecz przestrzelił z kilku metrów.

„Portowcy” korzystny wynik utrzymali do końcowego gwizdka arbitra, udowadniając, że nieprzypadkowo stracili najmniej goli (tylko 8) spośród wszystkich zespołów występujących w ekstraklasie. Porażka kosztowała podopiecznych trenera Marka Papszuna utratę fotela wicelidera.


Raków Częstochowa – Pogoń Szczecin 0:1 (0:0)

0:1 – Benedyczak, 58 min (asysta Bartkowski),

RAKÓW: Holec – Piątkowski, Niewulis, Schwarz – Tudor, Sapała, Poletanović (68. Papanikolaou), Bartl (60. P. Kun) – Tijanić (60. Cebula), Ivi Lopez (81. Szelągowski) – Gutkovskis 4. Trener Marek PAPSZUN. Rezerwowi: Pindroch, Mikołajewski, Malinowski, Jach, Lederman.

POGOŃ: Stipica – Bartkowski, Zech, Malec, Mata – D. Dąbrowski – Kucharczyk (82. Zahović), Gorgon, Drygas (82. Podstawski), Kowalczyk (90+4. Stolarski) – Benedyczak (69. Smoliński). Trener Kosta RUNJAIĆ. Rezerwowi: Bursztyn, Stec, Fornalczyk, Triantafyllopoulos, Cibicki.

Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Żółte kartki: Tudor (39. niesportowe zachowanie), Gutkovskis (53. faul), Niewulis (70. faul), Sapała (79. faul), Piątkowski (85. faul) – Kowalczyk (39. niesportowe zachowanie), Zahović (90+3. niesportowe zachowanie).

Piłkarz meczu – Sebastian KOWALCZYK.


Na zdjęciu: Poziom meczu w Bełchatowie nie powalił na kolana, ale piłkarze Rakowa i Pogoni (na zdjęciu Michał Kucharczyk i Daniel Bartl) walczyli zażarcie o każdą piłkę.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus