Nie taki znowu „Dziadek”…

Nie tak dawno obchodził 44. urodziny, jednak nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Jarosław Macionczyk, rozgrywający MKS-u Będzin, jest żywą legendą ligowej siatkówki, mimo że nie wystąpił ani razu w reprezentacji Polski, jak również nie zdobył mistrzostwa kraju.


Macionczyk nie jest jednak najstarszym siatkarzem grającym w Polsce na szczeblu centralnym. O 18 dni starszy jest Piotr Lipiński, aktualnie zawodnik I-ligowego Krispolu Września, mający na koncie równie bogate CV, co rozgrywający będzinian. Szukając siatkarskich dinozaurów trafimy jeszcze na Michala Masnego. 43-letni Słowak zakończył jednak karierę zawodniczą i został trenerem BKS-u Visła Proline Bydgoszcz.

– Jarek to gość, który da się lubić. Zawsze jest bardzo otwarty na kibiców, w mediach społecznościowych po każdym meczu oznacza MKS Będzin czy też nasz klub kibica, pomaga nam nie tylko na boisku, ale i poza nim w sensie marketingowym – przyznał Łukasz Dytko, oddany pracownik MKS-u i jednocześnie klubowy spiker.

Dzień Dziadka w urodziny

Macionczyk urodził się 22 stycznia, czyli w Dzień Dziadka. Być może ta data ma w sobie coś z symbolu, jednak nikt w środowisku nie odważyłby się nazwać go „Dziadkiem”. Szacunek jest ogromny, wszak urodzony w Wodzisławiu Śląskim zawodnik zalicza obecnie 11 klub i wszędzie wystawiano mu pozytywne referencje. – Jak zaczynałem przygodę z siatkówką w Radlinie to w tamtym czasie grało się do 30-32 roku życia. W tym wieku było się już dziadkiem… Gdy byłem w ostatniej klasie podstawówki czy w pierwszej liceum to w ogóle nie pomyślałbym o tym, że tak długo będę grał w siatkówkę na poziomie ligowym – stwierdził w rozmowie ze „Sportem” Macionczyk, który nie dostąpił największych zaszczytów w rodzimej siatkówce, ale zawsze znał swoje miejsce w szeregu i pewne ograniczenia. Może dlatego ktoś rzucił w eter, że Jarek „jest za mocny na pierwszą ligę, ale za słaby na PlusLigę”. – To chyba ekspert Polsatu powiedział i bardzo mi się to spodobało. Może tak miało być! – zastanawia się zawodnik.

Coś w tym powiedzeniu musi być, albowiem ten „dinozaur” polskiej siatkówki jak tylko wprowadzał swój zespół do ekstraklasy, wracał natychmiast na niższy szczebel. Można powiedzieć, że ma w sobie coś z bumerangu, natychmiast wraca na swoje miejsce, czyli do I ligi, gdzie jest królem siatkarskich parkietów. – Mam na koncie 4 awanse do PlusLigi i 6 finałów play-off. Dwa razy awansowałem z BBTS-em i po razie z Treflem Sopot oraz Aluronem. Fakty nie kłamią, po tych awansach nie dane mi był zagrać w PlusLidze. Prawie 10 lat temu grałem w Kętach, a to było blisko domu, czyli Bielska. Wtedy urodziło mi się drugie dziecko i pomyślałem sobie, że trzeba postawić na coś innego. No i pojawiła się oferta z Zawiercia. W Aluronie tworzyła się wielka siatkówka, był plan na awans i został on zrealizowany. Grałem tam dwa sezony i w tym drugim świętowaliśmy PlusLigę. Prezes Kryspin Baran stworzył fajny zespół, ale już w gronie najlepszych ekip nie dane mi było zagrać – może z małą nutką żalu przypomina Macionczyk.

Zerwana klamra

Tak naprawdę to ta klątwa związana z awansami miała być przełamana rok temu w jego ukochanym Bielsku. W BBTS-ie w sumie grał najdłużej (łącznie 7 lat) i z tym klubem oraz miastem ma najbogatsze i najciekawsze wspomnienia. W zeszłym sezonie w finale pla-off Macionczyk poprowadził swoich młodszych kolegów do zwycięskiej rywalizacji z MKS-em Będzin. Zamiast powrotu do ekstraklasy doczekał się jednak przeprowadzki do rywala z Będzina. – W 2017 roku wróciłem do Bielska po czteroletniej przerwie. Rok później spadliśmy z PlusLigi, ale klub chciał za 3-4 lata wrócić do niej. W 2021 przegraliśmy rywalizację z Lublinem, ale w kolejnym roku mieliśmy bardzo fajny finał z Będzinem i awansowaliśmy. To mi się podobało, że było bardzo dużo sportowej rywalizacji. Ten awans to miała być klamra spinająca moją karierę. Planowałem zakończyć moje granie w Bielsku, powiedziałem zresztą, że zamykam karierę awansem. Ale były małe nieporozumienia w klubie i zmieniłem zdanie. No i pojawił się Będzin. Przeniosłem się, do klubu, gdzie mam mnóstwo znajomych, gdzie chciałbym zrobić kolejny awans – dobitnie przekonuje rozgrywający MKS-u, który nie jest wcale przekonany, że Będzin to będzie jego ostatni przystanek w niezwykle bogatej i żywotnej karierze.

W mieście słynącym z historycznego zamku, a położonym nad Czarną Przemszą coraz większe piętno na życiu mieszkańców odciska siatkówka. Po 7 sezonach gry w PlusLidze i spadku w 2021 roku, kibice szybko odczuli głód siatkówki na najwyższym ligowym poziomie. Tym bardziej, że zespół występuje teraz w Będzin Arenie, która jest wizytówką miasta. Marzenia o powrocie na salony ma również Macionczyk, który mieszka teraz bardzo blisko nowej hali.

Życzą mu… końskiego zdrowia!

Wielu będzinian bardzo miło wspomina swoje kontakty z panem Jarosławem, traktując go jako swojaka… – Pierwszy raz Jarek pojawił się u mnie na sesji fotograficznej w moim zakładzie, gdy robiłem zdjęcia wszystkim zawodnikom. Widać, że to profesjonalista pełną gębą. Mieszkamy zresztą w bliskim sąsiedztwie, Jarek mieszka w tym samym budynku, piętro wyżej. To nie jest uciążliwy sąsiad, więcej go nie ma niż jest. Rodzina cała została w Bielsku i jak ma wolne to od razu jedzie do niej. Więcej takich sąsiadów… – uśmiecha się Wojciech Borkowski, najbardziej znany w Będzinie fotograf, który w trakcie meczów ligowych pstryka zdjęcia swojej ukochanej drużynie.

W będzińskiej drużynie Macionczyk jest niekwestionowanym autorytetem, lubianym zarówno przez młodzież, jak i starszych graczy. Artur Ratajczak, kapitan MKS-u pamięta wspólne występy w Treflu Gdańsk. – Pamiętam Jarka doskonale, już wtedy był doświadczonym zawodnikiem. Pomimo tego, ze od czasu wspólnej gry w Treflu minęło 12 lat, Jarek dalej jest doświadczony i prowadzi nas do awansu. Oczywiście, nie ujmując nic Kacprowi Gonciarzowi, z którym rywalizuje na rozegraniu. Teraz sportowcy bardziej dbają o siebie, jest większa świadomość, chłopaki inwestują w siebie, w swoje zdrowie. Jak długo będzie mu dane grać? Jarek nie zamierza jeszcze kończyć, czuje się bardzo dobrze i tak zresztą wygląda. Tak jakby zegar biologiczny u niego się zatrzymał. Życzę mu końskiego zdrowia, by grał w siatkówkę jak najdłużej – takie życzenia w kierunku Macionczyka wysyła popularny „Arczi”, który ma także za sobą grę w PlusLidze.

Macionczyk nie dostąpił największych zaszczytów w polskiej siatkówce, ale nie żałuje, że w trakcie 25 lat wyczynowego grania znany był głównie z ligi. – Na poziomie PlusLigi grałem ładnych parę lat, ale większość czasu spędziłem w pierwszej lidze. Zero meczów w reprezentacji, ale pamiętajmy, że miałem bardzo dużą konkurencję. Na mojej pozycji był Łukasz Żygadło, Piotrek Lipiński i było trudno się przebić. A potem mieliśmy erę Pawła Zagumnego, który został mistrzem świata. Nie ma czego żałować! – macha ręką Macionczyk, który – mimo tego – czuje się spełnionym siatkarzem. Po zakończeniu kariery zawodniczej chciałby pozostać w siatkówce, ale nie w roli trenera, ale dyrektora sportowego.

Świat klocków Lego

Dla Macionczyka wytchnieniem po ciężkim treningu czy meczu są media społecznościowe i… klocki Lego. To zupełnie inny świat, już zapomniany i porzucony dla komputerów czy też smartfonów. – Mam dwóch synów w wieku 13 i 8 lat i oni od zawsze lubili Lego. To były prezenty dla nich. Mam mnóstwo tych klocków w domu i zostały one posortowane, umieszczone w odpowiednich szufladach. Powiedziałem chłopakom, że jak coś z tego sprzedamy to zyski pójdą do specjalnej skarbonki, która stoi w domu. Lego to teraz towar deficytowy, raz się sprzedaje innym razem daje znajomym. One mają wartość kolekcjonerską. Tym klockom daliśmy drugie życie… Mają po kilkanaście lat, dokupiliśmy brakujące elementy i nie poszły na śmietnik – zdradza siatkarz MKS-u, który może się pochwalić nietypowym hobby.


Od Radlina do Będzina

Jarosław Macionczyk urodził się 22 stycznia 1979 roku w Wodzisławiu Śląskim. Pierwsze kroki w siatkówce stawiał w Górniku Radlin. W swojej długiej karierze występował w wielu klubach między innymi w Stali Nysa, Jadarze Radom, Treflu Gdańsk, Warcie Zawiercie, BBTS-ie Bielsko-Biała.

W swojej karierze zdobył pięć medali w rozgrywkach I ligi – trzykrotnie sięgał po mistrzostwo (2011, 2017 i 2022), a dwukrotnie po srebro (2013 i 2021). W BBTS-ie pełnił ważną rolę, był podstawowym rozgrywającym, a w sezonie 2021/22 siedmiokrotnie był wybierany MVP meczu. Z kolei we wcześniejszych rozgrywkach otrzymał 8 takich nagród, co dało mu 1. miejsce w rankingu MVP ex aequo z Grzegorzem Pająkiem. Łącznie w sezonie 2021/22 wystąpił w 32 spotkaniach, zdobywając 63 punkty (32 atakiem, 16 zagrywką i 15 blokiem). W obecnych rozgrywkach, już w barwach MKS-u Będzin, zagrał 19 razy i zdobył 32 punkty. JEM

Wszystkie kluby Macionczyka

  • 1996–1999 Górnik Radlin
  • 1999–2001 AZS Politechnika Śląska Gliwice
  • 2001–2003 Górnik Radlin
  • 2003–2005 Stal AZS PWSZ Nysa
  • 2005–2006 Energetyk Jaworzno
  • 2006–2010 Jadar Radom
  • 2010–2011 Trefl Gdańsk
  • 2011–2013 BBTS Bielsko-Biała
  • 2013–2015 UMKS Kęczanin Kęty
  • 2015–2017 Aluron Virtu Warta Zawiercie
  • 2017–2022 BBTS Bielsko-Biała
  • 2022 – MKS Będzin

Na zdjęciu: Przed Jarosławem Macionczykiem jeszcze wiele wspaniałych meczów.

Fot. Wojciech Borkowsi/MKS Będzin