Nie te nazwy

Zaraz potem szedłem ulicą Czerniachowskiego. To na cześć generała, dwukrotnego Bohatera Związku Radzieckiego, który u nas znany jest z tego, że pacyfikował Armię Krajową w Okręgu Wileńskim i przyczynił się do podstępnego aresztowania pułkownika Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”, komendanta tamtejszego okręgu. Z Czerniachowskiego skręciłem w prawo i dalej szedłem już ulicą Krasnoarmiejską czyli Armii Czerwonej do swojego mieszkania.

Gdyby w Rosji obowiązywała ustawa o dekomunizacji ulic, to zajęłoby chyba za sto lat zmiana ich wszystkich nazw. To zresztą tutaj niemożliwe. Monumentalne i potężne pomniki wodza rewolucji Włodzimierza Lenina stoją w każdym mieście, na każdym kroku, a mauzoleum z zabalsamowanymi zwłokami wodza rewolucji na Placu Czerwonym cieszy się nie słabnącą popularnością. Jest otwarte od wtorku do soboty w godzinach od 10 do 13. Co ciekawe utrzymanie Lenina „wiecznie żywym” kosztuje rosyjskich podatników około 200 tys. dolarów rocznie.