Nie tym razem

Mecz ten zapowiadał się niezwykle ciekawie, bo Lechia to zdobywca Superpucharu Polski i Pucharu Polski. Piast to aktualny mistrz Polski, który w dodatku przegrał trzy ostatnie mecze z gdańszczanami. Zapowiadało się na ciekawe widowisko (łącznie 32 strzały!) i takowe było, choć w bardzo smutnym anturażu. Puste trybuny i brak dopingu na pewno nie pomagały jednym i drugim.

– Jest to niecodzienna sytuacja. Może 2-3 razy jako trener grałem przy pustych trybunach. Sytuacja jest wyjątkowa i musimy umieć się odnaleźć. Mecz w Warszawie był miłą chwilą, ale szybko musieliśmy zejść na ziemie. Gramy z drużyną mającą spore aspiracje i określoną jakość – przyznawał przed pierwszym gwizdkiem trener gości Waldemar Fornalik. Szkoleniowiec mistrzów Polski biorąc pod uwagę wszystkie czynniki wymienił niemal cały skład w porównaniu z meczem z Legią. Zostali tylko trzej zawodnicy – Czerwiński, Kirkeskov i Sokołowski. Wspomniane ambicje Lechii było widać po składzie, który był niemal najmocniejszy, a do drużyny wrócił napastnik Flavio Paixao, który był oszczędzany w meczu z Zagłębiem Lubin przez trenera Piotra Stokowca.

Okazji nie brakowało

Pierwsza połowa ćwierćfinałowego meczu wyglądała tak, jak można było się spodziewać. Bardziej zgrana była drużyna Lechii, która częściej atakowała. Piast czekał na okazję do kontr, ale sporo było niedokładności w poczynaniach gości z Gliwic. Mimo tego, to oni jako pierwsi groźnie zaatakowali. Świetne podanie otrzymał w polu karnym Patryk Tuszyński, który jednak uderzył nad poprzeczką. W odpowiedzi Patryk Lipski główkował i trafił piłką w poprzeczkę bramki Jakuba Szmatuły. Od tego momentu mecz nabrał rumieńców, bo oba zespoły z łatwością przedostawały się pod pole karne rywala. Długo bramek jednak nie było, bo gdy już Lechia trafiła do siatki przed przerwą, to sędzia po konsultacji z VAR-em słusznie ją anulował z powodu pozycji spalonej Jaroslava Mihalika.

Blisko dogrywki

Gdańszczanie częściej zagrażali bramce gliwiczan i to oni zasługiwali na trafienie. Zanim to się stało… świetny początek drugiej połowy zanotowali piłkarze Piasta. Mistrz Polski rzucił się do ataku po przerwie miał kilka rzutów rożnych i dwie dogodne sytuacje, zmarnowane przez Tiago Alvesa i Patryka Tuszyńskiego. Gdy widzowie przed telewizorami mogli myśleć, że gliwiczanie się rozpędzają składną akcję przeprowadzili gospodarze i Ze Gomes sprytnym strzałem pokonał Szmatułę. Gliwiczanie nie potrafili złapać rytmu i po sześciu minutach przegrywali 0:2 po golu Flavio Paixao, który wykorzystał nieodpowiedzialne zagranie Remigiusza Borkały. To jednak nie był koniec emocji, bo gdy wydawało się, że Lechii nie może już stać się krzywda, ataki Piasta nabierały na sile. W końcu rezerwowy napastnik Kritsopher Vida wepchnął piłkę do bramki i goście z jeszcze większym animuszem szukali drugiego gola i dogrywki. Okazje były, zwłaszcza po stałych fragmentach gry, ale albo brakowało precyzji, albo bronił Zlatan Alomerović. Starania śląskiej drużyny przerwał ostatecznie sędzia Jakubik, który zakończył mecz, dzięki czemu Lechia jest na dobrej drodze do obrony Pucharu Polski. Piast może za to skupić się tylko na ligowych występach.

Lechia Gdańsk – Piast Gliwice 2:1 (0:0)

1:0 – Ze Gomes, 57 min (asysta Mihalik), 2:0 – Paixao, 62 min (bez asysty). 2:1 – Vida, 83 min (asysta Tuszyński)

LECHIA: Alomerović – Fila, Nalepa, Malocza, Mladenović – Mihalik (70. Conrado), Tobers, Kubicki, Lipski (90. Zwoliński), Ze Gomes (73 Gajos) – Paixao. Trener Piotr STOKOWIEC.

PIAST: Szmatuła – Rymaniak, Czerwiński, Huk, Kirkeskov – Mokwa, Jodłowiec, Sokołowski (66, Hateley), Klupś (59. Borkała) – Tuszyński, Alves (73. Vida). Trener Waldemar FORNALIK.

Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów: mecz bez udziału publiczności.

Żółte kartki: Gajos – Rymaniak.

Na zdjęciu: Po raz czwarty w tym sezonie gliwiczanie nie sprostali Lechii, a to oznacza, że odpadają z Pucharu Polski.