Nie wiedzieli, jak są dobrzy

Freiburg zimujący w Bundeslidze jako wicelider tabeli to widok absolutnie nietuzinkowy. Piłkarze chcą podtrzymać swoją dyspozycję również wiosną.


Badeński zespół jesienią imponował skutecznością. Prowadzony przez trenera Christiana Streicha godnie prezentował się na wszystkich frontach, bo przecież poza ligą ma jeszcze w terminarzu Ligę Europy i Puchar Niemiec. W sezonie fryburczycy przegrali tylko trzy mecze i to nie z byle kim. Lepsze okazały się Bayern, Dortmund oraz Lipsk…

Coś niewiarygodnego

Jednakże zimą tylko monachijczycy mogli powiedzieć coś złośliwego o Freiburgu, bo to właśnie ta niepozorna i bardzo niewygodna dla rywala drużyna patrzyła na (prawie) wszystkich z góry. Lipsk był od razu pod nią, a Borussia nawet nie łapała się na miejsca premiowane grą w Lidze Mistrzów. Bohaterów minionych miesięcy jest kilku. Trener Streich to jedno, ale z poziomu boiska trzeba wymienić żelazny duet obrońców Matthias Ginteer – Philipp Lienhart, skrzydłowego Vincenzo Grifo czy napastnika Michaela Gregoritscha. Ten ostatni to chyba największe kadrowe zaskoczenie Freiburga.

Do tej pory 28-letni Austriak „bujał się” po klubach z drugiej połowy tabeli Bundesligi. Coś tam pokopał, raz lepiej, raz gorzej, łapał się do swojej reprezentacji i tyle. Wydawało się, że we Freiburgu będzie podobnie, bo i sam zespół po dobrym poprzednim sezonie typowany był raczej przeciętniactwa. Rzeczywistość zadziwiła jednak wszystkich, a Gregoritsch okazał się świetnym nabytkiem. Jesienią zdobył 6 bramek i 3 asysty, a także na zimowym zgrupowaniu w Hiszpanii imponował formą. – Już podczas letnich przygotowań powiedziałem zespołowi, że nawet nie zdaje sobie sprawy, jaki jest dobry! Przyszedłem tu i znalazłem ogromną jakość. To coś niewiarygodnego i nieporównywalnego z tym, co widziałem wcześniej – cieszył się Gregoritsch.

Po co im Schlotterbeck?

Austriak za klucz do swojego sukcesu uważa fakt, że w większym stopniu zaczął dostosowywać się do otaczającego go środowiska boiskowego, zaczął lepiej przekładać na nie swoje najmocniejsze strony. Choć przed rundą wiosenną jest optymistą, to zgodnie z dewizą Freiburga i przede wszystkim trenera Streicha… unika otwartych deklaracji. W końcu w SCF najważniejsze jest utrzymanie się w Bundeslidze! – Na boisku czuje się, że emanuje w nas inna energia niż jeszcze przed Świętami. Mecz z Wolfsburgiem będzie bardzo ważny, bo jeśli dobrze zaczniemy, to może być dobry znak. Wszyscy chcą, abyśmy utrzymali naszą formę z jesieni – podkreślił z powagą Gregoritsch.

Atmosfera w szatni wicelidera jest znakomita, a piłkarze dobrze się ze sobą czują. Niech świadczą o tym słowa wspomnianego Lienharta, który mimo zainteresowania mocniejszych – czy raczej bogatszych – klubów jak najbardziej wyobraża sobie możliwość pozostania w Badenii na kolejny sezon. Zresztą historia z austriackim stoperem jest nieco zabawna… Latem stracił partnera z defensywy, rozchwytywanego Nico Schlotterbecka, który za ponad 20 mln euro przeszedł do Dortmundu. Niektórzy obawiali się o postawę obrony SCF, ale ludzi im bliżsi drużynie, tym mocniej zapewniali, że… może być tylko lepiej. Szczególnie po przyjściu doświadczonego Gintera.

Schlotterbeck był (a właściwie nadal jest, co pokazały i mundial, i jego gra w BVB) obrońcą „elektrycznym”, popełniającym dużo błędów. Wielokrotnie naprawiać je musiał właśnie Lienhart, który może nie jest tak widowiskowy i wyszkolony technicznie jak „Schlotti”, ale jest bardzo solidny w bronieniu. W efekcie gdy Ginter zastąpił Schlotterbecka, postawa defensywy Freiburga… tylko się polepszyła. W 16 dotychczasowych meczach Bundesligi drużyna straciła 17 goli, podczas gdy w poprzednim sezonie (34 spotkania) było to 46 bramek.


Na zdjęciu: Freiburg jesień zakończył jako drugi najlepszy zespół Bundesligi, a Philipp Lienhart był jego istotnym ogniwem.

Fot. Foto Hasan Bratic/SIPA/PressFocus


Program kolejki

Sobota: Union – Hoffenheim, Eintracht – Schalke, Wolfsburg – Freiburg, Bochum – Hertha, Stuttgart – Mainz, Kolonia – Werder, Niedziela: Dortmund – Augsburg, Gladbach – Leverkusen