Nie wpuszczą komisarza?

W niedzielę awansowali do decydującej rozgrywki walki o PGE Ekstraligę, ale nie zachwycili. Mecz z Car Gwarant Startem Gniezno miał być dla nich spacerkiem, a tymczasem do 10. biegu oscylował wokół remisu.

– Wszystko przed tor, który nie był naszym atutem. Tydzień przygotowywaliśmy się na innej nawierzchni, a potem przyszło nam pojechać na innej. Dziękujemy panu sędziemu i komisarzowi – emocjonalnie skomentował kapitan ROW-u, Kacper Woryna. – Jaki mamy sposób by w niedzielę, podczas finału z Lublinem tor był naszym atutem? Nie wpuścić na stadion komisarza, proste. Nie chodzi o to, żeby tor był przeciwko rywalom, żeby nie umieli na nim jechać. Nam chodzi tylko o to, żeby był fajny do walki, do ścigania. Tymczasem w niedzielę zostało nam to odebrane przez widzimisię kogoś, kto nie ma pojęcia o nawierzchni rybnickiego toru – dodał wzburzony Woryna.

W Rybniku mogli się jednak tego spodziewać. Na rewanż z Car Gwarant Startem znów chcieli przygotować tor nieco przyczepny, podobny do tego jakim zaskoczyli gnieźnian w maju (gospodarze wygrali wówczas 68:22). Tym razem goście już byli na to przygotowani. Ich menedżer w sobotę obserwował trening rybniczan i nagrywał. W niedzielę rano zaś goście przekazali swe uwagi sędziemu oraz komisarzowi, a ci zarządzili ubijanie nawierzchni. – Zdawaliśmy sobie sprawę, że będą naciski – stwierdził menedżer ROW-u Jarosław Dymek spytany o to dlaczego trenowali na przyczepnej nawierzchni, skoro mogli się spodziewać, że goście będą naciskali na sędziego i komisarza, by było twardziej (na takim torze Start jeździ z reguły u siebie). – Tylko te naciski nie zawsze muszą być skuteczne. Różnie to bywa. Różne my też zastajemy tory i nie płaczemy. Gniezno również jakoś specjalnie nie płakało, ale były takie polecenia odgórne, żeby poubijać – dodał Dymek.

Rybniczanie mogą psioczyć na komisarzy i sędziów, ale tak naprawdę sami sobie zgotowali ten los, a w zasadzie ich prezes Krzysztof Mrozek. Już w zeszłym sezonie miał ogromne pretensje do sędziów i komisarzy o wiele spotkań, a przed tegorocznymi rozgrywkami na prezentacji zespołu puścił kibicom film, ze zdjęciami arbitrów i komisarzy, przedstawiając ich jako grono „przyjaciół” klubu.

Na mecz z Lublinem rybniczanie zdecydują się najpewniej na twardą nawierzchnię, ale tak naprawdę mają mętlik w głowach, bo to twardych torów też się im już, jeszcze w PGE Ekstralidze przyczepiano.

– Ważne, żeby udało się potrenować na tej samej nawierzchni, która będzie potem na zawodach – podsumował Woryna.

Kapitan ROW-u w niedzielę narzekał, ale i tak był najskuteczniejszym z Rekinów. Nie zawiódł też Andrzej Lebiediew (12 punktów), który nie wpadł w pułapkę z dopasowaniem sprzętu, bo… nie zdążył na sobotni trening. Znacznie poniżej oczekiwań wypadł za to trzeci z liderów – Troy Batchelor. Spoglądając w protokół meczowy można stwierdzić, że Australijczykowi nie poszło tak źle, bo zdobył 9 punktów, ale 6 z nich wywalczył w samej końcówce zawodów, gdy wynik już był rozstrzygnięty. Wcześniej zaś uciułał tylko trzy „oczka”.  I to na kim? Na najsłabszych wśród gości: Norbercie Krakowiaku, Eduardzie Krcmarze oraz swoim klubowym koledze – Andrieju Karpowie.

– Faktycznie spasował się dopiero w tym końcowym momencie zawodów. Miał silniki po serwisach. W zasadzie jak sam powiedział, to nawet nie po serwisach, a po kompletnej odbudowie. W sobotę jeździł na troszeczkę innej nawierzchni i nieco czasu mu zabrało, by dostroić sprzęt do tej nawierzchni, którą zastaliśmy dzisiaj. W tym dwóch ostatnich startach pokazał jednak, że nie ma żadnej zadyszki. Naprawdę ma moc – stwierdził menedżer ROW-u, Jarosław Dymek.

– Wiem, że mówi się o nim, iż zawodzi w play offach (zawalił tę fazę rozgrywek ROW-owi w 2015 roku, a przed rokiem sytuacja powtórzyła się w Zdunek Wybrzeżu Gdańsk – przyp. red.). Zapewniam jednak, że w sobotę, na przyczepniejszym torze, prezentował się bardzo dobrze, kręcił świetne czasy. Dzisiaj w tych ostatnich startach, to też był taki Troy, jakim zawsze chcemy go oglądać. Dlatego nie boję się o niego, że będzie jakieś tam dołowanie w finale – zapewnił Dymek.