Nie zawsze się da

Chorzowianie do prestiżowych derbów z GieKSą przygotowują się po trzech z rzędu meczach bez wygranej, które kosztowały ich miejsce na I-ligowym podium.


Ruch po znakomitym dla siebie okresie, kiedy to między końcówką sierpnia a początkiem października zdobył 13 punktów w 5 meczach i wdrapał się na szczyt I-ligowej tabeli, teraz odrobinę wyhamował. Drugi raz w tym sezonie zdarzyła mu się seria trzech występów bez zwycięstwa, a remis z Resovią (1:1), porażka z Arką Gdynia (2:4) oraz piątkowa wizyta w Opolu (1:1) kosztowała go spadek z pierwszego na czwartą pozycję – nadal dla beniaminka znakomitą.

Niczym nie zaskoczyli

– Trudno, by nie było niedosytu, skoro prowadzi się na kilkanaście minut przed końcem, a rywal nie stwarza wielkiego zagrożenia – trener Jarosław Skrobacz wraca jeszcze do konfrontacji z Odrą. – Nastąpił moment dekoncentracji, straciliśmy bramę na 1:1. Potem cały czas, aż do końca, próbowaliśmy, nacieraliśmy, ale już nic nie wpadło. Jesteśmy źli po zremisowanym meczu. Mamy punkt z wyjazdu, a jest w nas złość. Odra niczym nas nie zaskoczyła. Byliśmy przekonani, że po zmianie trenera będzie w tym zespole więcej agresji, zaangażowania. Każdy zawodnik był od pierwszej minuty naładowany energią. Sporo było walki wręcz, fauli. Nie było to jakieś porywające widowisko. Zostały do końca rundy trzy mecze, trzeba w nich zapunktować jak najwięcej i czekać na wiosnę – dodaje szkoleniowiec „Niebieskich”.

Bez analogii

To jego trzecia runda na stanowisku trenera drużyny z Cichej i kolejna, na której finiszu Ruch – po świetnym początku – łapie zadyszkę. A przynajmniej zadyszkę punktową, bo patrząc na samą grę i potencjał kadrowy chorzowian w porównaniu z rywalami, spośród których prawie wszyscy dysponują wyższymi budżetami, nie sposób mieć wielkich zastrzeżeń do samej gry.

Pytamy o tę zadyszkę. – Nie doszukiwałbym się żadnej analogii – odpowiada trener Skrobacz. – Na pewno nie pomaga nam, gdy takie głosy dochodzą. Kto jednak był w Opolu albo oglądał mecz, ten widział, że parliśmy do przodu, do samego końca sił było sporo. Mogliśmy przechylić szalę na swoją korzyść. Nie doszukuję się usprawiedliwień, ale nie zapominajmy, że gramy piętro wyżej niż rok temu. Gramy, staramy się punktować w każdym spotkaniu, nie zawsze się da. Z pewnością mogliśmy pokusić się o większą zdobycz punktową zarówno tydzień temu z Arką Gdynia (porażka 2:4 przy Cichej – dop. red.), jak i w Opolu. Mecz z Odrą był w naszym wykonaniu wybiegany, wywalczony, ale nie zawsze da się wygrać.

Są groźni

Na stadionie Odry chorzowianie grali niemal jak w domu, bo mieli za sobą wsparcie 1,6-tysięcznej grupy fanatyków „Niebieskich”, którzy stanowili znaczącą część widowni, a wokalnie zdominowali trybuny. – Momentami czuliśmy się jak u siebie, było głośno i bardzo fajnie. O to chodzi, gdy przyjeżdżają grupy kibiców, nie ma wyzwisk. Atmosfera była taka, że i piłkarzom Odry z pewnością grało się lepiej – przyznaje trener Ruchu. Fantatycy dziękując za występ w Opolu przypominali już o tym, co w sobotę: czyli derby z GKS-em Katowice, jedno z najważniejszych wydarzeń tej jesieni chyba nie tylko dla chorzowskiej społeczności, ale całej Fortuna 1. Ligi.

– Po meczu w Opolu trzeba było odpocząć, warunki do gry były ciężkie, ten mecz zostanie w nogach. Do końca są trzy spotkania – z GKS-ami z Katowic i Tychów oraz ze Skrą Częstochowa. Żadne z nich nie będzie łatwe, nikt się tu nie położy. Widzieliśmy Katowice choćby w czwartkowym meczu Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze, w którym potwierdziły, że początki spotkań, pierwsze połowy, rozgrywają bardzo agresywnie, na dużej szybkości, doskakując do przeciwnika. Fakt, że drugie połowy może mają trochę gorsze, ale to zespół w tym sezonie bardzo groźny. To spotkanie trzeba będzie wywalczyć, wybiegać, wykorzystać swoje sytaucje – mówi Jarosław Skrobacz.

Czas na oddech

Mecz w Opolu od derbów dzieli w przypadku Ruchu 8 dni. GieKSa terminarz ma dużo bardziej napięty – w czwartek grała z Górnikiem, a wczoraj wieczorem ze Stalą Rzeszów. Co prawda oba te spotkania rozgrywa na Bukowej, ale i tak nasuwa się refleksja, że regeneracja, aspekt fizyczny, może odegrać w sobotę przy Cichej jakieś znaczenie.

– Jest końcówka sezonu. Mówiliśmy to już i będę do końca powtarzał, że warunki powinny być dla wszystkich zbliżone. GKS grał w Pucharze Polski, tego trudno było uniknąć, a myśmy mieli podobną sytuację jedynie w lidze – bo po prostu tak ułożono terminarz. Od poniedziałku do soboty z pewnością katowiczanie będą mieli tyle czasu, by w meczu z nami wyglądać pod kątem fizycznym dobrze – twierdzi trener Ruchu.



Na zdjęciu: Chorzowianie w ostatnich kilkunastu dniach powodów do radości mają nieco mniej, ale na derby z GieKSą cała „niebieska” społeczność czeka z dużą nadzieją…
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus