Niebiescy wciąż niepokonani!

Chorzowianie dominowali nad Garbarnią Kraków, lecz pierwszy raz od blisko dwóch lat nie zdołali u siebie zdobyć bramki.


W końcówce mogli nawet przegrać, ale Jakub Bielecki obronił rzut karny egzekwowany przez Michała Feliksa!

Mimo środowej wizyty we Wronkach i dość napiętego terminarza trener Jarosław Skrobacz czwarty raz z rzędu wystawił tę samą jedenastkę, licząc na czwarte z rzędu zwycięstwo Ruchu, który z butów beniaminka powoli zaczyna wchodzić w rolę faworyta i z nią musiał zmierzyć się w sobotni wieczór przy okazji konfrontacji z Garbarnią.

Choć szkoleniowiec „Niebieskich” ostrzegał, że krakowianie lubią utrzymywać się przy piłce, długo ją rozgrywać, to od pierwszego gwizdka nic takiego nie miało miejsca, bo gospodarze po prostu na to nie pozwalali. To oni grali kombinacyjnie, na jeden kontakt, a chwilami można było odnieść wrażenie, że po świetnym wejściu w sezon czują wręcz zbyt duży luz i sami komplikują sobie życie, zamiast rozwiązywać niektóre akcje nieco prościej.

Chorzowianie zdecydowanie przeważali. Znów przełamania doczekać się powinien Daniel Szczepan, napastnik chwalony za swoją grę i pracę dla zespołu, ale na pewno nie za skuteczność, skoro nadal wypatrywał premierowego trafienia w barwach „Niebieskich”. W pierwszej połowie miał trzy dobre okazje. Dwie – po dośrodkowaniach Tomasza Wójtowicza. Raz uderzył nieczysto nogą, raz – nie dość dokładnie przymierzył głową i piłka poszybowała nad poprzeczką. Ta trzecia okazja to z kolei zwieńczenie rajdu przez pole karne strzałem, który zdołał zatrzymać Dorian Frątczak.

Golkiper Garbarni jeszcze lepiej spisał się chwilę wcześniej, efektownie wychodząc w powietrze po uderzeniu Michała Mokrzyckiego zza „16”. Zasłużył na duże brawa, a od kibiców usłyszał je też „Mokry”. Defensywny pomocnik Ruchu imponującym sprintem zatrzymał groźną kontrę krakowian i niektórzy na trybunach bili mu wręcz brawo na stojąco. Goście momentami gubili się, prosto tracili kolejne piłki, a nieco uspokoić grę i spróbować skonstruować jedną, dwie sensowniejsze akcje, dali radę dopiero w końcówce pierwszej połowy.

Trzeba przyznać, że trenerowi Maciejowi Musiałowi zadania nie ułatwił też fakt, że musiał dokonać dwóch wymuszonych zmian, bo kontuzji doznali Grzegorz Marszalik i Patryk Warczak. W tym miejscu ciekawostka – młodszy brat szkoleniowca Garbarni, sędzia Tomasz, swoim błędem w 2017 roku przypieczętował spadek Ruchu z ekstraklasy. Ale dość złośliwości, skoro w przerwie były uprzejmości – prezes Seweryn Siemianowski wręczył na ręce przedstawicieli Garbarni statuetkę z gratulacjami na okoliczność 100-lecia ich istnienia. Mały gest, ale znamionuje klasę i gigantyczną wizerunkową metamorfozę, jaka dokonała się przy Cichej.

W drugiej połowie gra stała się nieco bardziej wyrównana. Garbarnia zaczęła poczynać sobie śmielej, Ruch nie miał już takiej kontroli jak wcześniej. Po kwadransie trener Skrobacz zareagował, próbując ożywić ofensywę Filipem Żagielem i Michałem Biskupem. Wolne dostał Tomasz Foszmańczyk, mniej błyskotliwy niż w poprzednich spotkaniach, i Szczepan, który zdążył zmarnować jeszcze jedną okazję, uderzając nad bramką z ostrego kąta po prostopadłym podaniu Łukasza Janoszki. Gdy po dograniu innego zmiennika, Marcina Kowalskiego, z bliska spudłował Tomasz Wójtowicz, Skrobacz aż obrócił się w stronę trybuny i ukrył twarz w dłoniach. Po chwili Frątczak zatrzymał bombę Mokrzyckiego z dystansu i dobitkę Żagiela.

Zmiany podziałały, bo Ruch znowu dominował. Dwukrotnie bliski był Janoszka, a gdy bramkarz Garbarni na kwadrans przed końcem ociągał się ze wznowieniem gry, sędzia bardzo plastycznie pokazał mu, że ten czas i tak będzie doliczony. Ale gospodarzom on uciekał i gola nie zdążyli strzelić. Zagrali na zero z przodu u siebie pierwszy raz od blisko dwóch lat, gdy bezbramkowo zremisowali z MKS-em Kluczbork w 3 lidze.

O dziwo, największy horror rozegrał się w końcówce pod bramką chorzowian. Jakub Bielecki prostym technicznym błędem sprokurował rzut karny. To była sytuacja z gatunku „piłkarskie jaja”, ale bramkarz Ruchu we wspaniałym stylu natychmiast rehabilitował się, łapiąc piłkę po „jedenastce” egzekwowanej przez Michała Feliksa! Była 83. minuta, uskrzydleni tym zdarzeniem i niesieni przez trybuny gospodarze szukali jeszcze nokautującego ciosu, ale go nie znaleźli.

Niezależnie od rzutu karnego Blisko 6 tysięcy kibiców (oficjalna frekwencja to 5830, najwyższa w sezonie) przeżyło zawód bezbramkowym remisem, choć 10 punktów w 5 kolejkach, status niepokonanych i 3. pozycja w tabeli to świetny dorobek. A tym lepszy gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że chorzowianie byli lepsi nie tylko w meczach wygranych, lecz również tych zremisowanych z Pogonią Siedlce i Garbarnią. Tak grając, tak prąc do przodu, są kandydatem do awansu i dzisiejsza strata dwóch „oczek” tego nie zmienia, bo przecież nie wygra się wszystkiego. Za tydzień poszukają u beniaminka z Grodziska Mazowieckiego trzeciego z rzędu wyjazdowego zwycięstwa.


Ruch Chorzów – Garbarnia Kraków 0:0

RUCH: Bielecki – Kasolik, Nawrocki, Kulejewski – Wójtowicz, Mokrzycki, Neugebauer (85. Wyroba), Szkatuła (46. Kowalski) – Foszmańczyk (61. Żagiel), Janoszka (90. Siwek) – Szczepan (61. Biskup). Trener Jarosław SKROBACZ.

GARBARNIA: Frątczak – Warczak (33. Morys), Banach, Nakrosius, Marszalik (18. Bentkowski) – Bartków (63. Szywacz), Duda – Słomka, Klec, Korbecki – Feliks. Trener Maciej MUSIAŁ.

Sędziował Mateusz Jenda (Warszawa). Widzów 5830. Żółte kartki: Marszalik, Nakrosius, Szywacz.


Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus