„Niebieskie” kontynuują maraton

Porażka, zwycięstwo, remis – tak szeroki wachlarz wyników zanotowały w minionym tygodniu szczypiornistki chorzowskiego Ruchu, a to jeszcze nie koniec marcowego grania.


Nie od dziś wiadomo, że w tym sezonie „Niebieskie” biorą udział w dwóch ligach. Ich priorytetem jest I liga, bo po rocznej banicji planują wrócić do Superligi. Są na dobrej drodze, gdyż z dorobkiem 39 punktów otwierają tabelę grupy B, ale MTS Żory wyprzedzają jedynie dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu i jesiennemu zwycięstwu na terenie rywala.

Równolegle chorzowianki uczestniczą w rozgrywkach 14-zespołowej MOL Ligi, zrzeszającej zespoły z Czech i Słowacji. Tu wiedzie im się nieco gorzej; w 22 kolejkach zgromadziły 16 punktów (za zwycięstwo przyznaje się 2 „oczka”, a w lidze polskiej 3) i zajmują 11. pozycję.

Bez strachu przed liderem

W miniony tygodniu miały dwie możliwości podreperowania dorobku, ale zdobyły zaledwie punkt. W pierwszym spotkaniu rywalem Ruchu była Iuventa Michalovce. Dla zespołu ze Słowacji zaległy mecz w Chorzowie był okazją do awansu na fotel lidera i kandydat do mistrzowskiego tytułu skwapliwie skorzystał z okazji. „Niebieskie” starcie to potraktowały jak solidny sprawdzian.

Nie przestraszyły się jednak zdeterminowanych przeciwniczek i do pewnego momentu toczyły z nimi zacięty pojedynek. Z biegiem czasu górę wzięło większe doświadczenie, ogranie i wyrównany skład przyjezdnych (wszystkie zawodniczki z pola co najmniej raz trafiły do siatki), które ostatecznie zwyciężyły 32:18 (13:9).

– Wynik mógł być inny i nie oddaje przebiegu meczu. Do 40 minuty grałyśmy przyzwoicie. Szkoda, bo mogłyśmy bardziej powalczyć – mówiła Monika Ciesiółka, która popisała się kilkoma świetnymi interwencjami, trzymając zespół „pod tlenem”.

– Z tego wszystkiego bardziej wolałabym zanotować zwycięstwo – westchnęła doświadczona bramkarka, chwaląc rywalki. – Bardzo fajnie grają. Są szczelne w obronie, a w ataku dynamiczne i każda ma ciąg na bramkę. To poukładany zespół, stanowi zagrożenie na każdej pozycji i dlatego jest kandydatem do mistrzostwa – zauważyła doświadczona zawodniczka. Na pochwały zasłużyła także jej zmienniczka.

Dagmara Knapik również odbiła kilka piłek i aż dwukrotnie – karcąc często grające siódemką w polu – posłała piłkę do siatki, co nie zdarza się często. Najskuteczniejszą szczypiornistką tego spotkania była Natalia Kolonko – 5 goli.

Emocje do końca

Stratę punktów z liderem podopieczne Jarosława Knopika planowały powetować w konfrontacji ze Slavią Praga. – To zespół plasujący się ciut wyżej od nas i będący w naszym zasięgu – podkreślał szkoleniowiec Ruchu, a jego słowa znalazły potwierdzenie. Miejscowe nie miały zamiaru się oszczędzać i od początku ruszyły na rywalki. Nic dziwnego, że po 8 minutach prowadziły 6:2, a po kwadransie 14:9. Rywalki wzmocniły jednak defensywę i same rzuciły 3 bramki.

Dwa piękne trafienia Anety Kavalovej oraz kontra Katarzyny Wilczek pozwoliły optymistycznie patrzeć na dalszą część spotkania. Krótko po zmianie stron „Niebieskie” prowadziły 20:14 i wydawało się, że kontrolują grę. Przytrafił im się jednak fragment, w którym ani razu nie przebiły się przez szczelną obronę, a Czeszki uczyniły to 7-krotnie. To, co się działo samej końcówce, zostanie zapamiętane na długo.

Przyjezdne miały 3 gole na plusie (28:25), ale trafienia Natalii Doktorczyk i Poliny Masałowej pozwoliły złapać kontakt. Po chwili fantastycznie interweniowała Ciesiółka, a solowa akcja oraz rzut do pustej bramki Masałowej pozwoliły Ruchowi objąć prowadzenie 29:28. Ostatnie słowo należało jednak do rywalek.

– Racjonalnie nie mogę odpowiedzieć na pytanie, jak doszło do tego, że po słabszym fragmencie dostaliśmy szansę, żeby to spotkanie wygrać. Szanujemy punkt, bo mogło to się skończyć w jedną albo w drugą stronę. Dla nas, po takim odwrocie, to mimo wszystko zwycięski remis – nie urywał trener Knopik, a Natalia Doktorczyk, praworęczna lewoskrzydłowa, z konieczności (Natalia Stokowiec zmaga się z urazem kostki) grająca na prawym skrzydle, miała mieszane uczucia.

– Czuję się rozdarta. Mecz układał się po naszej myśli, prowadziłyśmy wysoko, a mimo to wypuściłyśmy zwycięstwo. Z drugiej strony cieszy, że po naprawdę emocjonującej końcówce wyszarpałyśmy remis. Wolałybyśmy wygrać spokojnie 6 bramkami, ale takie finisze podobają się kibicom. Liczę, że przy okazji kolejnego meczu trybuny się wypełnią – dodała zawodniczka, mając na myśli spotkanie na szczycie z Żorami, zaplanowane na 2 kwietnia.

Myślami przy hicie

Nim do niego dojdzie chorzowianki czekają dwa spotkania. Z początkiem tygodnia odpowiednio się zregenerowały i dziś o 18.00 w Ołomuńcu odrobią zaległości z tamtejszą Zorą (7. pozycja i 20 pkt), a w niedzielę – również o 18.00 – pojadą do Wrocławia zmierzyć się z zamykającym tabelę AZS AWF. Warto jeszcze wspomnieć, że między opisywanymi wyżej meczami w MOL Lidze Ruch podejmował CHKS PŁ Łódź, zwyciężając 32:16 (19:7).

– Miałyśmy trochę mocniej zagrać w obronie i zmusić przeciwniczki do błędów. To się udało, dzięki czemu wszystkie dziewczyny mogły się pokazać w większym wymiarze czasowym i zapracować na zwycięstwo – powiedziała najskuteczniejsza (6 goli) w tym meczu Katarzyna Wilczek. Myśli kapitan chorzowskiego zespołu również wybiegają do konfrontacji z Żorami. – Nie powiem, że to mecz wszystko, ale z pewnością bardzo ważny – stwierdziła doświadczona kołowa.

5 MECZÓW w ciągu 11 dni rozegrają chorzowianki, a przez marzec uzbierają ich 7.


Na zdjęciu: W ostatnich meczach Natalia Doktorczyk udowodniła, że potrafi grać na obu skrzydłach.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus