Niecierpliwe oczekiwanie

Czy myśli pan już o przygotowaniach do sierpniowych mistrzostw świata w Chinach, w których Polska zmierzy się z gospodarzami, Wenezuelą i Wybrzeżem Kości Słoniowej? Czy jednak ważniejsze są mecze o awans do niemieckiej ekstraklasy?
Mike TAYLOR: – W Hamburgu wszyscy – klub, zawodnicy, kibice – żyją walką o awans. Ja również, ale już teraz myślę o naszych przygotowaniach w Polsce i nie mogę się ich doczekać. Czekam z niecierpliwością. Cały plan mamy szczegółowo opracowany.

Reprezentacja spotka się ponownie w Wałbrzychu na pierwszym zgrupowaniu, a potem będzie seria spotkań towarzyskich, głównie z zespołami z Europy i Afryki, w tym turniej o Supercup właśnie w Hamburgu z udziałem uczestników mundialu: Niemiec, Czech oraz Węgier. A co z „rozpracowaniem” Chin i Wenezueli?
Mike TAYLOR: – Wszystko jest pod kontrolą. W przygotowaniach do MŚ oprócz ludzi – całego sztabu szkoleniowego, osób, które pracują dla reprezentacji i jeżdżą oglądać mecze rywali – wielką rolę odgrywa technika i nowe technologie. Pozwalają one na prześledzenie gry grupowych rywali w eliminacjach bez dalekich podróży. To, że w mistrzostwach wezmą udział tak różnorodne stylowo drużyny, to dla mnie największy plus i frajda tego turnieju. Poza tym reprezentacja Chin zagra w lidze letniej NBA w Las Vegas, więc będę mógł obejrzeć wiele meczów naszego grupowego rywala.

Ostatnio głośno w mediach, nie tylko polskich, zrobiło się wokół wywiadu Macieja Lampego, który dał wyraz swojemu niezadowoleniu z powodu opieki medycznej podczas ostatnich meczów kwalifikacyjnych i powiedział, że nie wie, czy wystąpi w MŚ. Czy pan rozmawiał z nim o tym? Czy wszystkie kontrowersje udało się wyjaśnić?
Mike TAYLOR: – Jestem w kontakcie z Maciejem, rozmawiałem z nim wiele razy, a ostatnio również z jego agentem. Z mojego punktu widzenia wszystko jest na dobrej drodze. Nasz cel to zbudowanie jak najlepszej drużyny na mistrzostwa świata i Lampe jest jej elementem. Mamy go w naszych planach przygotowań. Trzymamy kciuki za jego grę w nowym klubie w Bahrajnie.

W sobotę rozpoczęły się półfinały drugiej ligi niemieckiej, a finaliści awansują do ekstraklasy. Pana zespół rywalizuje z Niners Chemnitz, czyli numer jeden przed play offem…
Mike TAYLOR: – Jesteśmy tu, gdzie chcieliśmy być na drodze do awansu do Bundesligi. Walka z Rostockiem w ćwierćfinałach (wygrana 3-1 – PAP) była dla nas wyzwaniem, ale dała wiele satysfakcji. Chemnitz to zespół, który udowodnił, że jest faworytem zajmując pierwszą lokatę w sezonie zasadniczym. To doświadczona i dobrze zbilansowana ekipa, ale mamy swoje przewagi, choć nie zdradzę jakie. W pierwszym spotkaniu przegraliśmy na wyjeździe 81:87, choć prowadziliśmy przez większą część spotkania. Wierzę, że w tej rywalizacji jeszcze wszystko możliwe. To tak naprawdę finał, bo dwie najlepsze drużyny awansują do ekstraklasy.

Ci chłopcy Mike’a Taylora przeszli do historii [ZOBACZ GALERIĘ]

Czy w Hamburgu, wielkim mieście z tysiącami atrakcji nie tylko sportowych, jest zainteresowanie koszykówką?
Mike TAYLOR: – Zdecydowanie, choć klub jest „młody”, bo ma dopiero pięć lat. Często w centrum widzę ludzi w t-shirtach Hamburg Towers. O stopniu zainteresowania świadczy to, że na większość meczów sezonu zasadniczego (oprócz dwóch) bilety zostały wyprzedane i w Edel-Optics Arena zasiadł komplet widzów, a gramy przecież na zapleczu Bundesligi. Nasza hala może pomieścić 3400 osób. Czujemy wsparcie kibiców – wygraliśmy tu 12 z 15 spotkań. I to się przekłada na atmosferę w zespole. Naprawdę, szczególnie w ostatnim czasie, poczułem dobre „fluidy” i energię od zawodników. Zespół jest mentalnie i emocjonalnie gotowy na walkę.

A jaki jest wielkomiejski Hamburg?
Mike TAYLOR: – To miasto o różnych twarzach. Koszykówka zawsze była tu jednak popularna. Mamy talenty, jak np. Louis Olinde, który zgłosił się do draftu NBA. Nasz klub, choć ma dopiero pięć lat, znakomicie funkcjonuje, patrząc także przez pryzmat relacji z władzami miasta.

Czy Wielkanoc to dla pana specjalny czas, czy w ferworze codziennych obowiązków, a w tym roku jeszcze tak ważnych meczów play offu, trudno poczuć ich atmosferę?
Mike TAYLOR: – Jestem katolikiem, więc nie tylko same święta, ale i czas przygotowań do nich to dla mnie i mojej rodziny uroczysty okres, zaczynając od początku Wielkiego Postu. W niedzielę zawsze jest rodzinny obiad, który jest jeszcze weselszy od czasu, gdy pojawił się na świecie synek Luke. Od dwóch lat urządzamy więc „polowanie” na jajka świąteczne. Jest też spotkanie z króliczkiem wielkanocnym – maskotką i wielka frajda, gdy sadzamy synka na jego kolanach. Wielkanoc dla fanów koszykówki, to także czas dobrych meczów NBA, więc trzeba właściwie gospodarować czasem.

Bez czego nie potrafi pan sobie wyobrazić świąt Wielkiej Nocy?
Mike TAYLOR: – Bez niedzielnej mszy świętej i właśnie króliczka wielkanocnego.

A jakie potrawy królują u pana na stole wielkanocnym? Może przygotowuje pan coś specjalnego?
Mike TAYLOR: – Kuchnia to nie jest pole moich działań… Jedyne, co robię to składam zamówienia na świąteczne potrawy, bo nie ukrywam, że jedzenie to dla mnie przyjemność. Można powiedzieć, że jestem „przyjacielem dobrego jedzenia”. Pieczona szynka z sosem musztardowym i warzywami, w tym pieczonymi ziemniakami, to moje ulubione danie. Święta to dla mnie przede wszystkim radosny czas spędzony z najbliższymi.

Rozmawiała
Olga Miriam Przybyłowicz

Na zdjęciu: Już teraz myślę o naszych przygotowaniach w mistrzostw świata i nie mogę się ich doczekać – mówi selekcjoner kadry koszykarzy, Mike Taylor.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ