Niedosyt w Rakowie jest spory

Raków w doliczonym czasie gry spotkania z Cracovią stracił bramkę oraz dwa punkty. Jednak jedno „oczko” to nadal więcej niż w poprzednich meczach z Pasami. Pod Jasną Górą czują jednak niedosyt.


Do 97 minuty pojedynku przy Kałuży wydawało się, że pomimo bardzo przeciętnej drugiej części spotkania podopieczni Marka Papszuna wywiozą z Krakowa komplet punktów i zbliżą się na odległość tylko jednego „oczka” do liderującego Górnika. Historia potoczyła się jednak inaczej i do Częstochowy Raków wrócił tylko z remisem.

Niewykorzystane sytuacje się zemściły

Stare piłkarskie porzekadło mówi, że 2:0 to niebezpieczny wynik. Pojedynek w Krakowie to potwierdza. Raków już po 15 minutach był na dwubramkowym prowadzeniu i pomimo twardej postawy Cracovii wydawało się, że mają sytuację boiskową pod kontrolą i będą tylko powiększać przewagę. Jednak Pasy nie dały za wygraną i dość szybko złapali kontakt z ekipą spod Jasnej Góry, by w końcówce zdobyć drugą bramkę.

– Cracovia grała na swoim stadionie i rzuciła się do ataku, aby odrobić straty i w pierwszej połowie mieli okazje do zdobycia goli. Jedną udało im się strzelić. Skorygowaliśmy nasze ustawienie w drugiej połowie i w mojej opinii broniliśmy się kapitalnie, bo z tego co pamiętam Cracovia nie miała żadnej okazji do zdobycia gola. Niestety, jak to czasami w życiu i w piłce bywa mieliśmy okazję do strzelenia bramki. Nie udało nam się jej zdobyć, bo obrońca kapitalnie wybronił sytuację. Po czasie, w kontrowersjach straciliśmy bramkę – powiedział po spotkaniu strzelec pierwszej bramki dla Rakowa, Tomasz Petraszek. Ekipa spod Jasnej Góry faktycznie miała kilka sytuacji do zdobycia bramki, szczególnie w końcówce spotkania za sprawą Piotra Malinowskiego, Ivana Lopeza i Sebastiana Musiolika, a więc trzech zmienników. Nie udało im się jednak dobić Cracovii, co chwilę później się zemściło.

Jak rok temu z Arką

Zawodnicy Rakowa mogą czuć po takim spotkaniu spory niedosyt. Mimo, że przerwali fatalną serię z poprzedniego sezonu, gdy trzykrotnie musieli uznać wyższość Pasów, to nie mogą powiedzieć, że spotkanie w Krakowie zakończyło się dla nich happy-endem. Sami zawodnicy po spotkaniu nie ukrywali niezadowolenia z wyniku.


Czytaj jeszcze: Fiolić ratuje Pasy

– Udało nam się przełamać złą passę w meczach z Cracovią, ale na pewno nie jesteśmy zadowoleni z wyniku końcowego. Towarzyszy nam uczucie podobne do tego ze spotkania z Arką Gdynia w zeszłym sezonie. Rywal był jednak zdecydowanie bardziej wymagający – stwierdził po spotkaniu bramkarz Rakowa, Jakub Szumski. Wymieniony przez niego pojedynek z Arką jest w niektórych miejscach podobny do sobotniego starcia przy Kałuży. Wówczas Raków również prowadził, kontrolował przebieg spotkania. Wystarczyła jednak jedna bramka zdobyta przez Arkowców, aby wszystko posypało się jak domek z kart, a ekipa spod Jasnej Góry wróciła do Częstochowy na tarczy.

Pozytywny bodziec

Mimo remisu zawodnicy Rakowa szanują zdobyty punkt i chcą ten remis przekuć w dobry rezultat podczas piątkowego spotkania z Wisłą Płock.\

– Wyjeżdżamy z gorącego stadionu Cracovii z punktem i trzeba go uszanować. Musi to nas pozytywnie zdenerwować, by odrobić tę stratę w kolejnym spotkaniu. Tak będziemy chcieli zrobić – zakończył Petraszek.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus