Niektórych zastąpić trudniej

„Niebiescy” przygotowują się do niedzielnego meczu z Sandecją Nowy Sącz, która zamyka tabelę, ale trener Jarosław Skrobacz ostrzega, by nie wyciągać z tego wniosków.


Ruch jest trudny do pokonania nie tylko w lidze – jedyną porażkę poniósł w Łodzi, przegrywa najrzadziej w stawce – ale też na sparingowym gruncie. W sobotę na Stadionie Ludowym zremisował mecz kontrolny z Zagłębiem Sosnowiec 1:1, uratował go w końcówce strzał Łukasza Janoszki.

– To był korzystny dla nas sparing. Myślę, że gospodarze też są zadowoleni. Można było przejrzeć kadry, sprawdzić zawodników z dobrym rywalem. Dla tych chłopaków, którzy na co dzień mają mało szans grania i występują w rezerwach w klasie okręgowej, poziom trudności był większy. Na tym tle łatwiej nam zweryfikować i ocenić pewne kwestie – mówi Jarosław Skrobacz, szkoleniowiec „Niebieskich”.

Nowa rola Szura

Do Sosnowca zabrał zawodników regularnie zasilających rezerwy – jak Mateusz Winciersz, Maksymilian Roguła, Antoni Franke – ale obyło się to bez szkody dla drugiego zespołu, który pokonał Górnika Wojkowice 3:0 i wygląda na to, że walczyć będzie o drugi z rzędu awans, a w sobotę czeka go mecz na szczycie z katowicką Spartą.

A wracając do pierwszej drużyny, to na Ludowym trochę poeksperymentowała.

– Rotowaliśmy trochę ustawieniem, nie zawsze chłopcy grali na swoich nominalnie najlepszych pozycjach, mieliśmy kilka absencji, ale różnie w trakcie sezonu może być. Trzeba sobie przygotować grunt na niespodziewane zdarzenia w trakcie rundy, która powoli się już kończy – przyznaje trener Skrobacz.

Takim eksperymentem było chociażby wystawienie w drugiej połowie na środku pomocy Przemysława Szura. Stoper sprowadzony latem z Raduni Stężyca, zbierający bardzo pochlebne recenzje i pracujący na opinię, że wkrótce na Cichą może zgłosić się po niego ekstraklasa, zagrał w Sosnowcu na pozycji nr 6.

– Kuba Witek jest na zgrupowaniu kadry U-20, nie było innego defensywnego pomocnika Patryka Sikory, dlatego trzeba było szukać rozwiązania. Odpukać, może w lidze nie będzie takiej konieczności, ale Szur dał radę. Był wszędzie tam, gdzie miał być. Dzięki jego zaangażowaniu, umiejętności czytania gry, odbioru piłki, wypadł całkiem dobrze – ocenia trener lidera I ligi.

Sikora jak bumerang

Zatrzymać należy się przy nieobecnych. Patryk Sikora ostatnio jest jak bumerang. A to wraca do zdrowia, a to znowu odlatuje z orbity dyspozycyjności. We wrześniu pierwszy występ zaliczył dopiero 10 dni temu w Krakowie z Wisłą, wchodząc na boisko z ławki, by pomóc zespołowi w końcówce. W sparingu z Zagłębiem znów brakowało tego jednego z kluczowych zawodników nie tylko środka pola, ale i całej drużyny „Niebieskich”.

– Cały czas czekamy na jego powrót. Z Wisła już zagrał, teraz wyłączyła go inna rzecz. Dopadł go wirus, w piątek miał gorączkę, a skoro ktoś nie trenuje, to na pewno jest pytajnik w kontekście najbliższego ligowego meczu. Szkoda, ale gdy wypada ktoś będący blisko podstawowego składu, to otwiera się szansa dla kolejnych, zmuszając nas do innych rozwiązań. Powtarzamy w tym sezonie, że mamy 15, 16, może nawet 17 zawodników, spośród których każdy ma ambicje grania i czeka na swoją okazję. Oczywiście, tego podstawowego zawodnika zawsze brakuje, ale coś za coś. Ludzi niezastąpionych nie ma, tylko niektórych jest zastąpić trochę trudniej – opisuje szkoleniowiec Ruchu.

Czas dla Sadloka

W sparingu nie wziął też udziału Maciej Sadlok. 33-letni stoper latem przyszedł do Ruchu, lecząc uszkodzone więzadła w prawym stawie skokowym. Pierwszy raz pojawił się na boisku w sierpniowym meczu z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza, potem zagrał jeszcze z Podbeskidziem, Zagłębiem i Wisłą, a drużyna z nim w składzie nie zanotowała porażki, choć on sam sprokurował dwa karne. Mimo to, trzeba uznawać go za bardzo ważne ogniwo chorzowskiej defensywy.

– Staw skokowy Maćka nie jest jeszcze w 100 procentach wyleczony, dlatego dmuchamy na zimne i każdą taką reprezentacyjną przerwę trzeba wykorzystywać, by dochodził do siebie. Podleczył się, nie chcieliśmy, by grał sparing. Teraz wchodzi w trening i nie ma problemu – mówi trener Skrobacz, czekając też na powrót innego stopera borykającego się z urazem stawu skokowego, czyli Filipa Nawrockiego.

Brak Nawrockiego i Sadloka sprawił, że na środku obrony w pierwszym składzie wystąpił Jakub Domagała, junior z 2004 rocznika, dla którego był to debiut.

– Trenuje z nami od dłuższego czasu, dlatego w sobotę dostał szansę. Oczywiście, że doszukalibyśmy się mnóstwa mankamentów. Jak na pierwszy raz jednak, zwłaszcza na tak odpowiedzialnej pozycji, to można powiedzieć, że był to występ, który rokuje, że kiedyś może coś z tego być – zaznacza szkoleniowiec chorzowian.

Ostatnie miejsce nic nie znaczy

Przy Cichej trzymają kciuki za występy zawodników powołanych do reprezentacji Polski: Jakuba Witka (U-20) i Tomasza Wójtowicza (U-21).

– Tomek wypadł w meczu z Grecją bardzo pozytywnie, zagrał 70 minut. Dla niego każdy taki wyjazd, możliwość porównania się z czołowymi w kraju rówieśnikami, to jest coś. Taka zdrowa samoocena na pewno mu się przyda. Jego morale powinno pójść w górę. Młodzieżówka gra jeszcze jeden mecz (dzisiaj z Łotwą – dop. red.), ale sądzę, że tym razem minut będzie trochę mniej. Dla nas akurat taka kolejność jest dobra – uśmiecha się Skrobacz.
Ruch w najbliższą niedzielę podejmie Sandecję Nowy Sącz. Z jednej strony można powiedzieć, że będzie to starcie lidera z ostatnim zespołem tabeli, pozostającym bez wygranej. Z drugiej strony zaś, zmierzy się beniaminek z wieloletnim I-ligowcem, mającym doświadczony skład.

– Nie trzeba tego powtarzać i dużo pracować nad „mentalem”, odpowiednim podejściem do tego spotkania. Jeśli byłoby takie nastawienie, że gra pierwsza drużyna z ostatnią, to byłoby z nami bardzo źle. Kto ma jakąkolwiek możliwość obserwacji, ten wie, że to, iż Sandecja jest na ostatnim miejscu, nic nie znaczy. Potrafi grać w piłkę, kadrowo wygląda przecież całkiem dobrze, ale coś tam nie poszło, że ma niewiele punktów. Gramy u siebie. Niezależnie, czy z Sandecją, czy Bruk-Betem, czy Arką, nasze podejście powinno być takie samo. Z każdym z tych rywali można stracić punkty – ostrzega trener Ruchu.


Na zdjęciu: W ostatnim sparingu z Zagłębiem Sosnowiec trener Jarosław Skrobacz sprawdził stopera Przemysława Szura na środku pomocy.
Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus