Niemcy chcą wrócić na trybuny!

Bundesliga stanowiła dla wszystkich przykład tego, jak w erze pandemii wrócić do grania w piłkę. Niemcy jednak występowali przy pustych trybunach, co dla ich kibiców było szczególnie bolesne.


Uczęszczanie na futbolowe starcia są dla Niemców bardzo ważne. Kibicowanie stanowi istotną część regionalnej tożsamości w państwie, które jest federacją i charakteryzuje się bardzo wysokim stopniem decentralizacji – co ma silne korzenie historyczne. Bundesliga słynie w całym świecie ze swojej frekwencji i atmosfery na trybunach, która jednak w czasie koronawirusa nie istniała. Mecze były „meczami duchów”, a fani mogli oglądać swoje drużyny co najwyżej w telewizji.

Wszystko albo nic

W Polsce czy Czechach, gdzie sytuacja z epidemią była zdecydowanie mniej skomplikowana niż w Niemczech, kibice już mogą na mecze chodzić. Niemcy też z wielką niecierpliwością czekają na taką możliwość, o czym liczne stowarzyszenia i grupy kibicowskie nie dają zapomnieć. Na ten moment wydaje się, ze trybuny chociaż w ograniczonym stopniu będą mogły się zapełnić we wrześniu – 18 września startuje nowy sezon Bundesligi. Wielu fanów cieszy się rzecz jasna z takiej możliwości, choć niektóre środowiska, głównie związane z silnie rozwiniętym ruchem ultrasów, są nastawione dość sceptycznie.

– Żaden futbol nie jest warty rezygnacji z wolności na stadionie i poddania się ograniczeniom – napisali w swoim oświadczeniu najbardziej zaangażowani kibice Hannoveru 96. Ultrasi są przeciwni „meczom duchów”, uważają je za przejaw komercjalizacji i zepsucia piłki nożnej, która uzależniła się od wielomilionowych przelewów telewizyjnych. Teraz także w sporej liczbie patrzą negatywnie na pomysł ograniczonego powrotu na stadiony, w myśl motta: „wszystko albo nic!”.

Pełna frekwencja Unionu

Niemiecka Liga Piłkarska (DFL) współpracuje z ministerstwem zdrowia nad koncepcją umożliwiającą otwarcie trybun. Na ten moment wydaje się jednak, że wszystko będzie rozstrzygnięte przez lokalne koncepcje, a kluby będą współpracować w tej kwestii z władzami własnych landów. I tak od 1 września w Saksonii, gdzie siedzibę ma RB Lipsk, będą mogły odbywać się wydarzenia z udziałem ponad 1000 widzów, z zachowaniem wszelkich zasad higieny i bezpieczeństwa. W teorii więc RB będzie mógł wpuszczać na swoje mecze 20 tysięcy widzów, z zachowaniem pustego co drugiego miejsca. Lipsk jest pierwszym klubem na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, który przedstawił już odpowiedni plan.


Przeczytaj jeszcze: Klopp spogląda na Niemcy


Najodważniejszy pomysł zaproponował jednak Union Berlin. Stołeczny klub, który rozegra swój drugi w historii sezon w Bundeslidze, już od pierwszej kolejki rozgrywek 2020/21 chce otworzyć cały swój obiekt! Stadion przy Starej Leśniczówce ma 22012 miejsc, a Union „chce oddać piłkę nożną ludziom” i na własny koszt testować kibiców. Ci, którzy mieliby negatywny wynik testu na koronawirusa uzyskany nie dawniej niż 24 godziny przed meczem, mogliby się na nim pojawić. Berlińczycy wiedzą, że to bardzo trudna do zrealizowania koncepcja, ogromne wyzwanie organizacyjne i ekonomiczne, ale marzy im się takie rozwiązanie. Decydująca jednak i tak będzie decyzja władz politycznych oraz… czysta logistyka.

Na ten moment wiele pytań w Niemczech pozostaje bez odpowiedzi, a wszystkie dywagacje krążą wokół wstępnych spekulacji. Pewne jednak jest, że Bundesliga będzie dążyć do tego, żeby chociaż w pewnym stopniu wpuścić swoich kibiców na trybuny, bo gdzie, jak gdzie – ale w Niemczech kibic naprawdę znaczy dla klubu wiele.


Na zdjęciu: Radość przy pustych trybunach może wkrótce przejść w Bundeslidze do historii.

Fot. PressFocus