Niemcy. Czas na kolejną piątkę?

Spotkania Bayernu z Eintrachtem są w ostatnich latach gwarantem goli. Tym razem obie drużyny zagrają w półfinale Pucharu Niemiec, a monachijczycy będą mieli okazję do… zemsty.


Bez obecności Lipska czy Dortmundu szanse Bayernu na 20. tryumf w DFB-Pokal jeszcze bardziej wzrosły. Tak na dobrą sprawę Bawarczycy już mogli mieć 20 Pucharów na swoim koncie, z tym że dwa lata temu ponieśli sensacyjną porażkę, gdy w finałowym starciu ulegli właśnie frankfurckiemu Eintrachtowi.

Wspomnienie finału

19 maja 2018 roku niespodzianka była naprawdę duża. „Orły”, dzięki dwóm trafieniom w końcówce, pokonały faworyta 3:1, co było zwieńczeniem pracy w Eintrachcie trenera Niko Kovaca. Chorwat osiągał świetne wyniki z ledwie przeciętną wcześniej drużyną, czym przekonał do siebie monachijskie szefostwo.

Z Bayernem porozumiał się już miesiąc przed finałem Pucharu Niemiec, więc pokonując Bawarczyków w tym decydującym meczu, miał już świadomość, że tak po prawdzie to uciera nosa swojemu nowemu pracodawcy. Trzy miesiące później Kovac debiutował jako trener Bayernu, jego rywalem był… Eintracht Frankfurt w pojedynku o Superpuchar Niemiec.

„Orły” poległy wyraźnie, bo aż 0:5 i wydawało się, że Chorwat – mimo wielu wątpliwości – będzie pasował do swojego nowego klubu. Cóż, przyszłość jednak okazała się dla niego niełatwa i obecnie w Monachium już Kovaca nie ma.

Jego pozostałości jednak widać jeszcze we Frankfurcie. Następca Kovaca, Adi Huetter, podrasował to, co zostawił poprzednik, ale wyraźnie bazował na jego fundamentach. Austriak z Bayernem mierzył się łącznie 5 razy i w aż 4 z tych spotkań jedna z drużyn zdobywała 5 goli! Zaczęło się od wspomnianej demolki w Superpucharze Niemiec, później Bayern wygrał w lidze 3:0, a w rewanżu rozbił „Orły” 5:1.

W bieżącym sezonie pierwsi „piątkę” ustrzelili jednak frankfurtczycy, trafiając i zatapiając przy okazji Kovaca, który jesienią opuścił Bayern. Najświeższy pojedynek tych ekip to niedawny termin, końcówka maja, kiedy maszyna Hansiego Flicka rozbiła Eintracht 5:2.

Bez formy

– Mają duże doświadczenie, w szczególności w grach pucharowych. Mają olbrzymią jakość i grają z wielką pasją. Wywierają na przeciwniku ogromną presję i walczą o każdą piłkę. Musimy być w pełni skoncentrowani i zminimalizować liczbę błędów – wypowiadał się ostrożnie Flick.


Czytaj jeszcze: Zamieszanie w Schalke trwa w najlepsze


Laurka wystawiona przeciwnikowi nie jest bezpodstawna, szkoleniowiec Bayernu streścił wręcz charakterystykę Eintrachtu z ostatnich kilku sezonów – sęk w tym, że obecnie jest to drużyna pogrążona w kryzysie. W ostatnich kolejkach frankfurtczycy w tabeli ligowej częściej musieli oglądać się za siebie niż przed siebie i choć obecnie o utrzymanie raczej nie muszą się martwić, to jeszcze kilka tygodni temu byli jednym z kandydatów do spadku.

Choć faktycznie jest to zespół bezkompromisowy, rzadko remisujący, to jednak ich gra nie zachwyca, ewidentnie widać braki w jakości, które nie zawsze można zatuszować przez taktyczną dyscyplinę. Tej zresztą także często w ostatnim czasie brakowało.

Po prostu wygrywać

Sprawy w Bayernie mają się zupełnie inaczej, ponieważ Bawarczycy pod wodzą Flicka suną jak rozpędzony walec i mogą nawet pobić rekord Bundesligi w liczbie strzelonych goli w trakcie jednego sezonu. Eintracht zdaje się więc być drużyną bez większych szans, tym bardziej że wielu ekspertów ocenia Bayern jako… głównego faworyta do zwycięstwa w Lidze Mistrzów!

– W piłce wszystko się może zdarzyć. Cieszymy się, że zespół daje z siebie wszystko w każdym spotkaniu. Oczywiście to nie zawsze są perfekcyjne występy, ale zawsze chcemy się poprawiać. Nie obchodzą nas rekordy. Chcemy po prosty wygrać każdy kolejny mecz – podtrzymał bojowy nastrój Flick.

Niemiec wypowiedział się także krótko na temat potencjalnych transferów, zdradzając, że chciałbym wzmocnić boczne pozycje swojej drużyny, niezależnie czy w obronie, czy w pomocy.


Na zdjęciu: Po koronawirusowej przerwie Bayern z Eintrachtem już raz się spotkały. Monachijczycy byli wtedy wyraźnie lepsi.

Fot. PressFocus