Niemcy. Odbudowa „Kamyka”

Już od dawna tak dobrze nie prezentował się na boisku Marcin Kamiński. Polski obrońca jest kluczową postacią walczącego o awans Schalke.


Spadek klubu z Gelsenkirchen był dla wszystkich szokiem. W ekipie „Koenigsblauen” latem przeprowadzono gigantyczne sprzątanie i wygląda na to, że przynosi ono efekty. Drużyna jest na 3. miejscu w 2. Bundeslidze, a sprowadzony w lipcu Marcin Kamiński jest w dobrej formie.

Wiara w Polaka

Zawodnik wypromowany przez Lecha Poznań gra w Niemczech od 2016 roku i ma tam różne momenty. Gdy zaczynał grać regularnie, potem zawsze coś się psuło. Dlatego Stuttgart w sezonie 2018/19 wypożyczył Kamińskiego do Fortuny Duesseldorf, gdzie ten jako podstawowy piłkarz wraz z kolegami utrzymał się w Bundeslidze. W F95 jednak nie został, wrócił do „Szwabów”, ale następny sezon prawie w całości stracił z powodu kontuzji więzadeł krzyżowych. W rozgrywkach 2020/21 był zaś piątym lub szóstym środkowym obrońcą w hierarchii. Klub (nawet za darmo) chciał go oddać minionej zimy, ale Kamiński bez większych skutków próbował walczyć o skład. Gdy jego kontrakt wygasł, zgłosiło się po niego Schalke.

Drużyna z Gelsenkirchen chce jak najszybciej wrócić do Bundesligi i jest w tej kwestii głównym faworytem. Nie jest to rzecz jasna łatwe zadanie, o czym przekonuje się np. HSV, które utknęło na zapleczu, ale właśnie 29-letni Polak ma pomóc w tym klubowi z Zagłębia Ruhry. W Kamińskim pokłada się wielkie nadzieje. Jak na razie to jedyny zawodnik S04, który nie opuścił ani minuty tego sezonu. Błędów popełnia mało i ogólnie nie ma się do czego przyczepić. W jego grze widać progres i wzrost pewności siebie.

Zwycięski gol

Kamiński to czołowa postać defensywy „Koenigsblauen”. Kiedy drużyna zawodziła na początku rozgrywek, mając ledwie jedną wygraną w 4 kolejkach, trener Dimitrios Grammozis zapowiadał wielkie zmiany w składzie, ale nie dotyczyły one „Kamyka”.

– Gra tylko dlatego, że jest fajnym facetem – śmiał się wówczas szkoleniowiec, potem mówiąc już całkiem poważnie:

– Znam go od dawna. Odnajduje dobre rozwiązania w grze piłką i ma świetną prezencję boiskową. To wzór do naśladowania dla wielu zawodników, jeśli chodzi o sposób, w jaki wykonuje swoją pracę – chwalił Polaka Grammozis.

Swoją świetną formę Kamiński udokumentował w ostatniej ligowej kolejce, kiedy zdobył jedyną bramkę w meczu z Hannoverem, popisując się chłodną głową w 95 minucie spotkania. Był to dopiero jego drugi gol podczas pobytu w Niemczech, a pierwszy od kwietnia 2017 roku.

– Bardzo się cieszę, że za trzecim razem się udało – mówił po tym meczu uśmiechnięty od ucha do ucha Marcin Kamiński, który już wcześniej miał dwie niezłe okazje do trafienia.

– Byłem zły, że wcześniej się nie udało, ale w końcu zdobyliśmy trzy punkty, na które zasłużyliśmy. Teraz trzeba to kontynuować – mówił „Kamyk”, którego za „spokój w fazie budowy akcji” chwalił również Grammozis. Polak trafił też do jedenastki kolejki.

Co na to Sousa?

29-latek znów o sobie przypomina. Czy można więc rozpatrywać go w gronie potencjalnych kandydatów do reprezentacji? W jakimś stopniu pewnie tak. „Kamyk” na co dzień gra w systemie z trzema obrońcami i – co działa na jego korzyść – jest lewonożny, świetnie wyprowadza piłkę. Jego wady związane z momentami apatyczności w grze są doskonale znane, pewnych barier już nie przeskoczy, ale udowadnia, że jest po prostu solidnym zawodnikiem – i co ważne, gra regularnie na niezłym i równym poziomie.


Fot. facebook.com/MarcinKaminskiOfficial