Niemieccy kibice przyjęli przeprosiny

Godzina 16. Marienplatz, najpopularniejsze miejsce w centrum Monachium, które odwiedzają miliony turystów. Pięć godzin do meczu Ligi Narodów w którym zagrają czterokrotni i dwukrotni mistrzowie świata plac jest pełen ludzi, ale o dziwo tylko niewielki procent stanowią kibice, którzy posilają się i napełniają brzuchy przed wieczornym spotkaniem. Jedyne okrzyki, jakie da się usłyszeć na reprezentacyjnym deptaku stolicy Bawarii to „Allez les Bleus!”. Francuscy kibice są widoczni niemalże wszędzie. Niemieccy fani chyba jeszcze siedzą w domach. Hofbrauhaus am Platzl – historyczny browar i piwiarnia dworska z XVI wieku zazwyczaj przepełniona gośćmi, jest wypełniony tylko w niemalże połowie. Podobno, gdy gra Bayern trudno znaleźć choć jedno wolne miejsce. – Przyjechaliście specjalnie na mecz? – pyta kelner, który pochodzi z Kosowa. Cieszy się, gdy dowiaduje się, że jesteśmy z Polski. Jak widać trudno było odnieść wrażenie, że wieczorem dojdzie do hitu Ligi Narodów.

Interes życia

Na stadion Allianz Arena udajemy się dość wcześnie. Na stacji metra przyjemne zaskoczenie. Mimo sporej już liczby ludzi chcących się przemieszczać, nad ruchem panują specjalne służby. Przy każdym wejściu do wagonu metra stoi specjalnie oznakowany człowiek, który pilnuje by wszyscy bez przepychania dostali się do metra, a także by wagony nie były przepełnione, a fani nie podróżowali jak sardynki w puszce. Ze stacji Froettmaning do bram stadionu jest jeszcze kawałek drogi, lecz spacer umilała piękna pogoda i robiący już z dala ogromne wrażenie stadion. Jako, że prawie 68 tysięcy biletów rozeszło się na kilka dni przed spotkaniem, pod stadionem w Monachium pojawili ludzie chcący odkupić bilet by sprzedać go za większą sumę. Znajomy z Polski ma akurat na zbyciu jedną wejściówkę, którą szybko i bez zbędnych negocjacji oddaje „konikowi” za 40 euro. Później okaże się, że ów człowiek sprzedał bilet na 5 minut przed meczem niemieckiemu kibicowi za… 40 euro. Interesem życia tego raczej nie da się nazwać…

Nasz klient nasz pan

Trzeba przyznać, że organizacja meczu i zapewnienie atrakcji fanom jest na najwyższym poziomie. Przed stadionem widzimy liczne stoiska, najczęściej od sponsorów reprezentacji, które oferują gry i zabawy kibicom. Fan klub reprezentacji Niemiec rozdaje wszystkim flagi, opaski i obszerne programy meczowe. Policja i służby porządkowe są niemal niewidoczne, ale czuwają. Podczas wchodzenia na obiekt każdy jest dokładnie sprawdzany. Trudno wejść nawet z małym plecakiem, który trzeba oddać do depozytu oddalonego od stadionu. Niemcy pewnie z tyłu głowy mają wydarzenia, które miały miejsce pod stadionem w Paryżu w 2015 roku, gdy Francuzi także grali z Niemcami. My na chwilę zatrzymujemy się przy stoisku fundacji im. Roberta Enke, który w 2009 roku popełnił samobójstwo. Założyła ją żona bramkarza, Teresa. Powodem szokującej śmierci reprezentanta Niemiec była depresja, która niszczyła go od środka. Odejście Enke sprawiło, że stworzono m.in. aplikację mobilną dla osób cierpiących na depresję ,a fundacja stara się pomagać wszystkim chorym.

 

Król Manuel

Trybuny obiektu wypełniają się szczelnie, choć można dostrzec wolne miejsca. Najwięcej ich jest na sektorach przeznaczonych dla VIP-ów, sponsorów i „rodziny UEFA”. Fan klub reprezentacji przygotował dużo mówiącą oprawę. Gdy drużyny wchodzą na murawę kibice za jedną z bramek podnoszą białe kartony, które tworzą obramowanie wielkiego serca wypełnionego tysiącem niemieckich flag. Mimo klęski na mundialu fani wciąż kochają swoją reprezentację. Być może szczegółowa analiza nieudanego turnieju i przedstawiony w zupełnie inny sposób niż u nas raport z mundialu sprawiają, że fani zaczynają wybaczać swoim pupilom.

Wcześniej, gdy piłkarze pojawiają się na rozgrzewce nie ma wątpliwości, kogo uwielbiają najbardziej. To Manuel Neuer Bramkarz może czuć się, jak „książę Bawarii”, bo gdy podbiega do bramki i macha kibicom z trybun słychać wrzawę i piski rozentuzjazmowanych fanek. Tylko jednego nazwisko skandują fani. Na drugim biegunie wydaje się być Thomas Mueller. Po kolejnym nieudanym zagraniu, także piłkarza Bayernu, z trybun słychać okrzyki domagające się zmiany doświadczonego piłkarza. Sam mecz? Mimo bezbramkowego wyniku, bardzo ciekawy. Niemcy początkowo wyglądają na mocno wystraszonych. Trener Joachim Loew nastawił swoich piłkarzy, by ci grali ostrożnie, uważnie i unikali błędów. W pierwszej połowie jego zespół głównie się broni. W drugiej częściej Niemcy ruszają do ataków. Akcje napędza głównie Timo Werner, a francuski bramkarz ma pełne ręce roboty. Stadion momentalnie „odżywa”. Fani co chwila podrywają się z miejsc i na żywo dopingują reprezentację. Gospodarze tak bardzo chcą wygrać i dać radość fanom, że w atakach bierze udział nawet stoper, Mats Hummels. Francja stara się odgryźć po kontrach, ale Neuer nie zawodzi swoich fanek broniąc wszystko. 0:0. Na trybunach da się odczuć zadowolenie. Gdy wracamy metrem podchodzi jeden z pasażerów i pyta o wynik. Gdy słyszy, że spotkanie zakończyło się remisem, na jego twarzy widać ulgę i pewne zadowolenie. Nie jest źle, a może być tylko lepiej. Z takim nastawieniem reprezentacja Niemiec krok po kroku znów może być wielka…