Niemcy też się kłócą

Echa mundialowego fiaska za Odrą nie milkną. Z kadrą po 18 latach pożegnał się jej menadżer, selekcjoner Hansi Flick ma zastrzeżenia, a szatnia podzieliła się przez… Bayern Monachium.


Na pierwsze zmiany w reprezentacji Niemiec nie trzeba było długo czekać. Bardzo możliwe, że w państwowych barwach nie wystąpi już Thomas Mueller, który – co trzeba uczciwie powiedzieć – w Katarze był jednym z najsłabszych ogniw drużyny. Istotniejsze było jednak to, że dyrektorem „Die Mannschaft” przestał być Oliver Bierhoff.

Specjalnie dla niego

Właściwie trudno jednoznacznie określić, jaką funkcję pełnił ten były znakomity napastnik – kierownik, dyrektor, menadżer. Faktem jest, że pracował przy reprezentacji od 2004 roku, kiedy do kadry włączył go ówczesny selekcjoner Juergen Klinsmann. Jego kadencji w Niemczech nie wspomina się zbyt dobrze, ale kilka rozwiązań – w tym powołanie Bierhoffa – było na pewno udanych. Klinsmann stworzył to stanowisko specjalnie dla 70-krotnego reprezentanta kraju. Przez 18 lat Bierhoff organizował zgrupowania kadry, załatwiał wszelkie sprawy organizacyjne, odpowiadał za PR, kontakty z mediami, wizerunek reprezentacji, brał udział w dysputach stricte sportowych z selekcjonerami.

Bierhoff przez lata był czołową postacią kadry. To on utrwalił i rozpowszechnił hasło „Die Mannschaft” jako pseudonim zespołu na wzór zagranicznych „Selecao” (Brazylia) czy „L’Equipe” (Francja). Od kilku lat był kierownikiem projektu Akademii DFB (czyli Niemieckiego ZPN-u), więc miał wpływ na kwestie skautingu, trenerów, szkolenia, ale również na futbol kobiecy. Po reformie strukturalnej Związku był jednym z czterech jego dyrektorów.

Oczywiście nie brakowało także krytyki. Czasem zarzucano mu arogancję, wchodził w spory, np. z dyrektorem Bayeru Leverkusen i niemiecką legendą Rudim Voellerem, gdy krytykował pewne aspekty pracy klubów Bundesligi. Nie wszyscy też lubili hasło „Die Mannschaft”, zarzucano mu zbyt duże odcinanie drużyny od kibiców, przesadne skupianie się na marketingu i zły wybór bazy na mundial w Rosji. To wszystko są rzecz jasna kwestie dyskusyjne, które prowadzą jednak do jednego wniosku – Oliver Bierhoff był pierwszorzędną postacią reprezentacji Niemiec.

Tuchel do kadry?

Teraz został z pracy zwolniony i za Odrą ruszyła karuzela nazwisk, z grona których miano by wybrać jego następcę. Niektóre są bardzo mocne, jak były kierownik i doradca Borussii Dortmund i Bayernu Monachium Matthias Sammer czy były (od czerwca) wieloletni dyrektor sportowy BVB Michael Zorc. Problem w tym, że całe to zamieszanie nie odpowiada selekcjonerowi Hansiemu Flickowi, który Bierhoffa zna doskonale – sam przecież pracował przy reprezentacji w latach 2006-17.

Gdy szkoleniowiec obejmował „Die Mannschaft” latem zeszłego roku, obiecano mu projekt, którego głównymi twórcami miał być on i Bierhoff właśnie – podobno nawet istniał odpowiedni zapis w jego kontrakcie. Zwolnienie tego drugiego zaniepokoiło selekcjonera. Wczoraj DFB zorganizowało spotkanie kryzysowe, w którym oprócz Flicka udział wzięli prezydent federacji Bernd Neuendorf oraz jego zastępca, Hans-Joachim Watzke. Z racji zaistniałej sytuacji trener chce mieć wpływ na wybór następcy Bierhoffa, ewentualnie przedstawić kilka warunków dotyczących dalszej współpracy z kadrą. Musi być jednak ostrożny.

Gra reprezentacji nie uległa wielkiej poprawie względem końcowego okresu Joachima Loewa, czego kolejny nieudany mundial był dowodem. Szefostwo DFB raczej nie planuje zwalniać trenera, ale ma z tyłu głowy potencjalny scenariusz z takim zakończeniem. Juergen Klopp jest poza zasięgiem Niemców, ale ci na brak dobrych szkoleniowców nie narzekają i, zdaniem „kickera”, na czele listy kandydatów sytuują bezrobotnego Thomasa Tuchela.

Pupile trenera

Kwestie gabinetowe to jedno, ale Flick musi sobie w najbliższym czasie poradzić z szatnią zespołu. Zdaniem mediów doszło w niej bowiem do podziału na dwie grupy – piłkarzy Bayernu Monachium (na mundialu 7 i Niklas Suele) i resztę (na mundialu 18). Wiadomo, że to najlepsi gracze Niemiec, ale pozostali zawodnicy mają twierdzić, że Bawarczycy, niezależnie od aktualnej dyspozycji, są faworyzowani przez Flicka, który przecież niedawno pracował w Bayernie. Selekcjoner mocno stawiał na popełniającego błędy Niklasa Suele (byli razem w Monachium), a był dużo bardziej krytyczny do Nico Schlotterbecka (choć słusznie), całkowicie pomijając z kolei Matthiasa Gintera z Freiburga (gdzie gra wyśmienicie).


Na zdjęciu: Oliver Bierhoff w reprezentacji Niemiec pracował przez 18 lat na stanowisku, które specjalnie dla niego stworzono.

Fot. PressFocus