Kontrowersje. (Nie)naturalnie ułożone ręce

Do pełnego zadowolenia wciąż jednak sporo brakuje, skoro w każdej kolejce pojawiają się takie pomyłki, jak Jarosławowi Przybyłowi w meczu Wisła Kraków – Lech Poznań. Arbiter z Kluczborka pomylił się przede wszystkim przy golu otwierającym wynik w poniedziałkowym spotkaniu, kiedy tuż sprzed linii pola karnego podyktował rzut wolny dla „Białej gwiazdy” za domniemany faul Nikoli Vujadinovicia na Carlitosie. Czarnogórzec został dodatkowo ukarany żółtą kartkę, oczywiście również niesłusznie. Najbardziej dziwi fakt, że dobrze ustawiony sędzia główny początkowo wcale nie dopatrzył się przewinienia, uległ dopiero sugestii, którą dostał „na ucho”. Sytuacja jest ewidentna, błąd sędziego przesądził na Twitterze nawet prezes PZPN, który bardzo łaskawym okiem patrzy na naszych arbitrów. – Protokół VAR jest na razie z błędami, nie było rzutu wolnego, po którym padła bramka, ale nikt nie może podpowiedzieć sędziemu (łącznie z VAR), trzeba to ulepszyć! – napisał Zbigniew Boniek.

Akurat prezes PZPN jest członkiem panelu doradczego powołanego przez IFAB, a zatem ciała, które stoi na straży przepisów gry w piłkę nożną na całym świecie. Należy więc zakładać, iż przekaże sugestie na ten temat komu trzeba. Powinien jednak przekazać także uwagi w kwestii dyktowania rzutów karnych po zagraniach ręką, które są rozmaicie interpretowane.

Przybył miał dwie takie sytuacje do oceny w „szesnastce” Wisły i za każdym razem zachował się zgodnie z wytycznymi UEFA. To znaczy podyktował „jedenastkę” po tym, jak zagranie nastąpiło nienaturalnie ułożoną ręką, i nie podyktował, gdy piłka trafiła w ułożoną naturalnie przez zawodnika broniącego. Tyle tylko, że wślizgu nie sposób zrobić z rękoma ułożonymi wzdłuż ciała, co jest uznawane za pozycję naturalną… Znacznie bardziej przejrzysty byłby przepis nakazujący dyktowanie „jedenastki” po każdym kontakcie piłki z ręką w polu karnym. Co na to Zibi, co na to IFAB?

Nierozstrzygnięta pozostanie natomiast kontrowersja zaistniała przy trzecim golu dla Lecha, gdy Maciej Sadlok ewidentnie przewinił na żółtą kartkę uderzając ręką w twarz Tymoteusza Klupsia. Sędzia tylko w jednym przypadku może zastosować korzyść (a tym razem puścił grę) – jeśli atakujący mają stuprocentową szansę na zdobycie gola. Problem w tym, że choć akcję trudno było oceniać w ten sposób, „Kolejorz” zdobył bramkę. Wychodzi na to, że czasami trzeba mieć szczęście…