Nieplanowany „błysk”

Gdyby nie Jakub Wróbel, który w meczu z Bytovią strzelił dwa gole i dorzucił do tego asystę, bohaterem środowej potyczki byłby Kamil Adamek. 30-letni napastnik w ciągu dwóch minut dwukrotnie zmusił do kapitulacji Andrzeja Witana, który jeszcze rok temu był jego klubowym kolegą.

Nie sposób nie zauważyć, że starszy „Adams” w meczach z drużynami, w których grał w przeszłości, mówiąc kolokwialnie – błyszczy. W rundzie jesiennej w potyczce z Podbeskidziem Bielsko-Biała strzelił jednego gola oraz asystował przy trafieniu Adama Żaka. W środę strzelił dwie bramki Bytovii… – To nie były dla mnie szczególne mecze, tylko zwykłe pojedynki ligowe – przekonuje Kamil Adamek. – Każdego przeciwnika traktuję tak samo, z szacunkiem. Nie ma żadnego znaczenia, czy jest to zespół słabszy, czy lepszy. Oczywiście zawsze chcę zagrać dobre spotkanie i strzelić kolejnego gola, ale ważniejsze dla mnie było, jest i będzie zwycięstwo drużyny, obojętnie w jakim stylu.

Nie sposób nie zauważyć, że praktycznie z każdą kolejką beniaminek z Jastrzębia Zdroju gra coraz lepiej. Spektakularne zwycięstwo z mielecką Stalą, efektowna wygrana z Bytovią są namacalnymi dowodami na potwierdzenie tej tezy. – W pierwszej połowie nie było nam łatwo, przeciwnik też kilka razy nam zagroził – stwierdził Kamil Adamek.

Kamil Adamek gwarantem zwycięstwa

– Po prostu trochę zbyt nerwowo weszliśmy w ten mecz, przeciwnik pękł dopiero po zdobyciu przez nas pierwszej bramki. Po przerwie widać było efekty naszej taktyki i pracy na treningach. Zaskakiwaliśmy ich stałymi fragmentami gry, chociaż wzrostowo wcale nam nie ustępowali, a nawet nas przewyższali. Ale potrafiliśmy ich zaskoczyć swoją ruchliwością i zmianą tempa. Na przykład mój gol był efektem tego, że koledzy „ściągnęli” przeciwników na krótki słupek, a ja zamknąłem akcję na długim. Bytovia w ten sposób straciła bramkę w meczu z ŁKS-em, o czym dobrze wiedzieliśmy. Po prostu przeciwnik został bardzo dobrze rozpracowany, nam pozostało ścisłe wykonywanie założeń taktycznych.

W niedzielę jastrzębianie zagrają w Bielsku-Białej z tamtejszym Podbeskidziem. To właśnie w tym klubie Kamil Adamek wypłynął na szerokie wody, tzn. zadebiutował w ekstraklasie. – W obecnej kadrze Podbeskidzia nie ma już żadnego zawodnika, z którym grałem – zapewnia „Adams”. – Ale w Bielsku-Białej mam kolegów i znajomych, więc chciałbym w najbliższym meczu dobrze wypaść. To dla mnie taka dodatkowa motywacja.

W najbliższym spotkaniu Kamil Adamek nie będzie mógł liczyć na wsparcie Jakuba Wróbla, który musi pauzować z powodu czterech żółtych kartek – dwie zobaczył jeszcze jako zawodnik Garbarni Kraków, dwukrotnie został nimi ukarany po przeprowadzce do Jastrzębia. – Dla mnie nie jest to żaden problem, na boisku potrafię dogadać się z każdym – zapewnia Kamil Adamek.

– Na „10” grali Damian Tront lub „Carlos”, czyli Kamil Jadach i problemów nie było. Teraz też jest mi obojętne, kogo trener Skrobacz da mi do pomocy w ataku. Może od pierwszej minuty zagra wreszcie mój młodszy brat, Rafał? W ostatnim meczu zagrał dobrze, chociaż zwróciłem mu uwagę, że zbyt szybko pozbywa się piłki. Ale gra już mniej nerwowo niż w pierwszych swoich meczach. Jestem przekonany, że jak nabierze doświadczenia, „oswoi się” z pierwszą ligą, powinien więcej dawać drużynie. Na razie ma jedną asystę, a w meczu ze Stalą Mielec miał asystę drugiego stopnia, bo to on podał piłkę „Carlosowi”, który potem idealnie obsłużył mnie. Obaj liczymy na korzystny wynik w niedzielę.

 

Na zdjęciu: Kamil Adamek (z lewej) w meczu z Bytovią dwukrotnie wykazał się instynktem strzeleckim.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ