Niepotrzebne nerwy

Przed sobotnim meczem działacze Pniówka uroczyście pożegnali Michała Szczyrbę. 34-letni pomocnik, który jest wychowankiem Morcinka Kaczyce, w drużynie z Pawłowic grał przez 9 lat (!). Przez kilka sezonów był jej kapitanem. Teraz „Misiek” zakłada koszulkę grającego w klasie okręgowej Beskidu Skoczów.

W spotkaniu z Foto-Higieną Błyskawicą Gać zabrakło napastnika Wojciecha Caniboła. Poczynania kolegów oglądał z trybun. – W sparingu z Unią Racibórz doznałem kontuzji kolana – wyjaśnia „Cani”. – W środę miałem operację. Wycięto mi fragment łąkotki. Lekarz powiedział, że na boisko mogę wrócić po trzech miesiącach, ale mam bardziej ambitny plan i chciałbym zagrać już w maju.

Jak wiadomo, prawie połowa kadry Pniówka to byli piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie. W sobotnim spotkaniu od początku zagrało tylko dwóch (Dawid Weis i Tomasz Musioł), a w rezerwie było sześciu – Jakub Świerczek, Mateusz Wrana, Piotr Trąd, Konrad Hasior, Damian Zajączkowski i Tomasz Dzida. Ponadto poza „18” znalazł się Oskar Paleczny. – O absencji Oskara zadecydowały względy sportowe – powiedział szkoleniowiec Pniówka, Grzegorz Łukasik. – Ale wcale nie jest powiedziane, że w sobotnim meczu z Wartą Gorzów Wielkopolski nie będzie grał.

Biorąc pod uwagę przebieg spotkania i towarzyszące mu okoliczności (dwie czerwone kartki dla zawodników z Foto-Higieny), remis (1:1) w tej potyczce jest de facto stratą dwóch punktów przez Pniówek. – W przerwie uczulałem piłkarzy, że fakt, iż gramy z przewagą zawodnika, nie „ustawia” meczu w drugiej połowie – powiedział szkoleniowiec III-ligowca. – Rozpoczęła się ona dla nas tragicznie. Nie dotknęliśmy nawet piłki, gdy Bartek Gocyk musiał wyciągać ją z siatki. Ta sytuacja wprowadziła w nasze poczynania nerwowość i niedokładność.

Pierwotnie w wyjściowej jedenastce ekipy z Pawłowic był Mateusz Szatkowski, ale przed pierwszym gwizdkiem arbitra doszło do roszady i „Szato” wylądował na ławce (wszedł na boisko w 50 minucie zdobył wyrównującą bramkę). Jego miejsce na „9” zajął Dawid Morcinek. – To nie było tak, że Szatkowski był przewidziany do gry od początku – tłumaczy trener Łukasik. – Po prostu mieliśmy wątpliwości dotyczące obsady tej pozycji. Jego nazwisko kazaliśmy wpisać kierownikowi drużyny Mieczysławowi Ginowiczowi ze świadomością, że ostateczną decyzję podejmiemy tuż przed pierwszym gwizdkiem.

 

Na zdjęciu: Trener Pniówka Grzegorz Łukasik (z prawej) nie był zadowolony z postawy swojej drużyny w pierwszym spotkaniu rundy wiosennej.