(Nie)przyjacielski remis w Tychach

Pojedynek dobrych znajomych trenerów zakończył się wynikiem, który nikogo nie usatysfakcjonował.


Jedenaście lat temu Rafał Górak jako trener GKS-u Tychy powołał na funkcję swojego asystenta Jarosława Zadylaka. Obaj grali także ramię w ramię w Szczakowiance zdobywając 20 lat temu z drużyną z Jaworzna awans do ekstraklasy. Tym razem stanęli przeciwko sobie, żeby walczyć o punkty, których tyszanie potrzebują, żeby wejść do strefy barażowej, a katowiczanie do przypieczętowania utrzymania i obaj schodzili z boiska niezadowoleni z remisowego rezultatu 1:1, którym zakończyło się derbowe spotkanie.

Teoretycznie obydwie drużyny znajdują się na różnych biegunach piłkarskiego świata, ale w I lidze takie podziały są tylko sloganami. Pokazał to także niedzielny bój sąsiadów zza miedzy. Gospodarze przystąpili do niego bez pauzującego za żółte kartki Kamila Szymury i Krzysztofa Wołkowicza, który nabawił się urazu. Goście natomiast musieli sobie radzić bez „wykartkowanego” Michała Kołodziejskiego, którego miał zastąpić Grzegorz Janiszewski, ale w ostatniej chwili do wyjściowej jedenastki wpisany został Hubert Sadowski.

Najważniejsze było jednak to, że od początku do ataku ruszyli miejscowi, których motorem napędowym był strzelający z dystansu i groźnie dośrodkowujący kapitan Łukasz Grzeszczyk. Wystarczyło jednak, żeby w 11. minucie Mateusz Czyżycki stracił piłkę na swojej połowie, a Filip Szymczak popisał się idealnym podaniem. Po nim Marko Roginić wbiegł w pole karne i ani próbujący ratować sytuację wślizgiem Nemanja Nedić, ani wybiegający Konrad Jałocha nie byli w stanie zatrzymać futbolówki uderzonej przez chorwackiego z 8. metra.

Stracona bramka tylko na moment wytrąciła tyszan z rytmu, bo po chwili ruszyli do dalszych ataków, natomiast katowiczanie nadal wykorzystywali każdą okazję do kontr. Kibice oglądali więc dobre widowisko, w którym Grzeszczyk wyrastał z każdą minutą na pierwszoplanową postać. Jego aktywność została nagrodzona w 39. minucie, bo wtedy po dośrodkowaniu kapitana z rzutu rożnego, główkujący na 5. metrze Wiktor Żytek przedłużył lot piłki, a zamykający akcję Maciej Mańka z 2. metra wpakował futbolówkę pod poprzeczkę.

Podsumowując 45 minut gry kibice zwracali uwagę na dużą przewagę gospodarzy w posiadaniu piłki (57% do 43%) oraz w liczbie strzałów (13 do 6), ale wynik tego nie potwierdzał więc sympatycy „trójkolorowych” zastanawiali się czy w trakcie przerwy Jarosław Zadylak znajdzie klucz do długo, bo od 11. marca, oczekiwanego zwycięstwa. Bliżej strzelenia gola po przerwie byli jednak przyjezdni. Szczególnie w 60 minucie, kiedy wyprowadzili kontrę po rzucie rożnym. Szymczak tym razem z lewego skrzydła idealnie dograł przed bramkę do Zbigniewa Wojciechowskiego. Wprowadzony w przerwie wahadłowy zamknął wprawdzie akcję celnym strzałem z bliska, ale na linii bramkowej wyrósł Czyżycki i wyręczył Jałochę. Bramkarz tyszan musiał się natomiast w drugiej połowie wykazać po strzale Szymczaka i bombie Oskara Repki oraz szarży Patryka Szwedzika.

Mimo to szkoleniowiec tyszan ani myślał o wzmocnieniu obrony. Świadczyły o tym ofensywne zmiany i przestawienie zespołu na grę dwójką napastników, z których wprowadzony za defensywnego pomocnika Tomas Malec oddał celne uderzenie, ale za lekkie, żeby pokonać Dawida Kudłę. Lepiej i mocniej przymierzył w 80. minucie Marcin Kozina, ale jego uderzenie z 12. metra w okolice okienka katowicki golkiper efektownie obronił.

Walka o zdobycie kompletu punktów trwała do ostatnich sekund o czym świadczy jeszcze podbramkowe zamieszania pod tyską bramką, gdzie ostatecznie Dominik Połap przejmując piłkę przed pustą bramką wyjaśnił sytuację w 89. minucie, a w 3. minucie doliczonego czasu gry po rzucie rożnym wykonanym przez Adriana Błąda Bartosz Jaroszek główkował za wysoko. Po tym strzale mecz dobiegł końca i gospodarze schodzili z boiska niezadowoleni z trzeciego pod wodzą Jarosława Zadylaka remisu z rzędu, a goście rozpamiętywali ostatnie niewykorzystane okazje, bo byli bardzo blisko wygranej.


GKS Tychy – GKS Katowice 1:1 (1:1)

0:1 – Roginić, 11 min, 1:1 – Mańka, 39 min,

TYCHY: Jałocha – Połap, Nedić, Żytek, Mańka – Wachowiak (74. Kozina), Czyżycki, Grzeszczyk (66. Piątek), Paprzycki (57. Malec), Steblecki (57. Biel) – Rumin. Trener Jarosław ZADYLAK.

KATOWICE: Kudła – Jaroszek, Jędrych, Sadowski – Woźniak, Figiel, Repka (73. Urynowicz), Błąd (84. Sanocki), Pavlas (46. Wojciechowski) – Szymczak (84. Kozłowski), Roginić (73. Szwedzik). Trener Jarosław GÓRAK.

Sędziował Tomasz Wajda (Żywiec). Widzów 4000. Żółte kartki: Pavlas, Figiel, Wojciechowski.

Piłkarz meczu – Filip SZYMCZAK.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus