Niespodzianka nad morzem

Arka straciła pierwsze punkty w tym sezonie nadziewając się na kontry tyszan.


Michał Marcjanik to nazwisko przed meczem Arka – GKS Tychy wymieniane było najczęściej. Trener gdynian Ireneusz Mamort, dokonując roszad po ostatnim spotkaniu, postawił na wychowanka gdyńskiego klubu. Stoper w żółto-niebieskich barwach zaliczył awans do ekstraklasy oraz 65 występów w najwyższej klasie rozgrywkowej i zdobył z nią Puchar Polski oraz Superpuchar. Po tych sukcesach z wielkimi nadziejami opuścił Gdynię, ale po dwóch latach spędzonych we Włoszech i jednym sezonie w Wiśle Płock wrócił do domu i zaliczył comeback.

W trakcie gry nie on jednak znalazł się w centrum zainteresowania kibiców, bo obydwa zespoły postawiły na atak i to zawodnicy ofensywni ściągnęli na siebie uwagę widzów. Jako pierwszy celny strzał oddał Szymon Drewniak, uderzając groźnie z rzutu wolnego z 20 metrów, ale Konrad Jałocha w 5 minucie wybił piłkę spod poprzeczki na rzut rożny. Lepiej z dochodzeniem do sytuacji strzeleckich radzili sobie tyszanie.

W 11 minucie z 17 metra płasko w krótki róg przymierzył Oskar Paprzycki, ale Daniel Kajzer był czujny. Bramkarz gospodarzy wyłapał też spokojnie piłkę w 14 minucie po próbie Damiana Nowaka z dystansu, ale w myśl zasady do trzech razy sztuka w 19 minucie zespół Artura Derbina wyszedł na prowadzenie. Sebastian Steblecki, który wbiegł w pole karne, uciekając rywalom, spokojnie popatrzył gdzie jest Bartosz Biel. Lewoskrzydłowy widząc, że prawoskrzydłowy znalazł się niemal idealnie na „wapnie” dokładnie zaadresował podanie, a trafienie w okienko zwieńczyło dzieło.

Po stracie gola gdynianie ruszyli do ofensywy, ale nie potrafili sforsować uważnie i ofiarnie grającej obrony tyszan, albo finalizowali swoje akcje niecelnymi uderzeniami z dystansu. Dopiero pod koniec pierwszej połowy Jałocha musiał się wykazać.

Najpierw w 38 minucie, w zamieszaniu po wrzutce z rzutu wolnego, golkiper tyszan odbił piłkę po woleju Adama Dei z 12 metra, a w 40 minucie rzucił się i złapał futbolówkę po uderzeniu Mateusza Młyńskiego z 20 metra. Jeszcze w 45 minucie wybiegł na 30 metr i szczupakiem przerwał akcję rywali. Tyszanie natomiast kilka razy wyprowadzili kontry, z których najgroźniejsza akcja miała miejsce w 36 minucie, ale finalizujący ją Steblecki, uderzając z 16 metra, posłał piłkę tuż obok okienka.

Po przerwie, w której trenerzy nie dokonali zmian w składach, obraz gry nie uległ zmianie. Arka zaatakowała, ale była nieskuteczna o czym świadczy zagranie Dei w 49 minucie, bo mając piłkę przy nodze w polu bramkowym nie zdołał oddać strzału i Jałocha spokojnie interweniował, tak samo jako w 52 minucie po lekkiej główce Bartosza Kwietnia z 12 metra.

W odpowiedzi tyszanie przenieśli grę na drugą połowę boiska i najpierw po zagraniu Stebleckiego Damian Nowak w 57 minucie znalazł się oko w oko z bramkarzem, ale z ostrego kąta nie zdołał pokonać Kajzera, który po chwili odetchnął z ulgą gdy po uderzeniu Jana Biegańskiego piłka przeleciała obok okienka.

Na ostatnie pół godziny meczu gospodarze rzucili się do ataku i nadziali się na kontrę. Wywalczony w 67 minucie rzut rożny przyniósł bowiem tyszanom drugiego gola. Po dośrodkowaniu Grzeszczyka, przedłużona przez Łukasza Sołowiej piłka spadła wprost pod nogę Wołkowicza, który z 14 metra huknął z gropsztyka idealnie w długi róg i podciął skrzydła faworytom.

Owszem, atakowali oni do końca, ale Jałocha i spółka defensywna, wsparta w końcówce Kamilem Szymurą, okazała się murem nie do przebicia. W ten sposób Arka straciła pierwsze punkty w tym sezonie, a tyszanie w ostatnich sekundach meczu stracili Dawida Kasprzyka, który z zakrwawioną twarzą po powietrznym starciu z Arturem Siemaszką, musiał opuścić boisko.


Arka Gdynia – GKS Tychy 0:2 (0:1)

0:1 – Biel, 19 min, 0:2 – Wołkowicz, 67 min.

ARKA: Kajzer – Kasperkiewicz (84. Danch), Kwiecień, Marcjanik, Marciniak – Mazek (62. Siemaszko), Deja, Drewniak, Letniowski (62. Jankowski), Młyński – Wolsztyński. Trener Ireneusz MAMROT.

GKS: Jałocha – Szeliga, Nedić, Sołowiej, Wołkowicz – Biel, Paprzycki, J. Biegański, Grzeszczyk (85. Szymura), Steblecki (65. Moneta) – Nowak (77. Kasprzyk). Trener Artur DERBIN.

Sędziował Paweł Malec (Łódź). Widzów 3500.

Żółte kartki: Letniowski, Kasperkiewicz, Marciniak – Steblecki, Sołowiej, Kasprzyk.

Piłkarz meczu – Krzysztof WOŁKOWICZ.


Fot. Facebook/ArkaGdyniaSSA