Niespodzianka w starciu z Legią mile widziana

Za kilka dni Miedź Legnica w 1/4 finału Pucharu Polski zmierzy się z Legią Warszawa i spróbuje ją wyeliminować z rozgrywek.


Pierwszoligowa Miedź Legnica będzie pierwszą drużyną, który wyjdzie na boisko po „odmrożeniu” rozgrywek ligowych i pucharowych. W najbliższy wtorek, 26 maja, o godzinie 20.10 w ramach rozgrywek 1/4 finału Pucharu Polski podopieczni trenera Dominika Nowaka zagrają z warszawską Legią.

Legniczanie w poprzednim sezonie walczyli z aktualnym wicemistrzem Polski w ekstraklasie i… dostali srogą nauczkę. Na własnym boisku Miedź trzymała się dzielnie przez pierwszych 45 minut, remisując ze zdecydowanym faworytem 1:1.

Po przerwie ówczesny mistrz Polski nie miał litości dla rywala, aplikując mu trzy gole. Na trybunach Stadionu im. Orła Białego zgromadziło się wówczas 5875 widzów. Honorowego gola dla beniaminka ekstraklasy strzelił wtedy Fin Petteri Forsell (40 min.), łupem bramkowym zwycięzców podzielili się Cafu (22, 89 min), Michał Kucharczyk (56 min, z karnego) i Carlitos (79 min).

Z obecnej kadry „Miedzianki” w tamtym spotkaniu zagrali Paweł Zieliński, Marquitos oraz Wojciech Łobodziński, który w 77 minucie spotkania zmienił Rafała Augustyniaka.

Na Łazienkowskiej Miedź ponownie musiała uznać wyższość gospodarzy, przegrywając 0:2. Tym razem na listę zdobywców bramek wpisali się Carlitos (22 min) i Iuri Medeiros (62 min).

W I połowie dominacja legionistów była miażdżąca, dość powiedzieć, że legniczanie w tej części spotkania nie oddali ani jednego (!) celnego strzału na bramkę strzeżoną przez Radosława Majeckiego. Gdyby nie doskonale dysponowany bramkarz legniczan Łukasz Sapela, mecz mógłby się zakończyć – na oczach 18962 widzów – pogromem ekipy Dominika Nowaka.

Z tamtego składu w Miedzi do tej pory grają Grzegorz Bartczak, Bożo Musa Paweł Zieliński, Omar Santana, Joan Roman oraz Artur Pikk, który cały mecz był „przyspawany” do ławki rezerwowych.

Pełniący w klubie z Legnicy funkcję ambasadora (jednocześnie komentator stacji Polsat Sport) Janusz Kudyba ostrzy sobie zęby na ten pojedynek. – W Miedzi od kilku dni obowiązuje hasło „Wszystkie ręce na pokład” – powiedział.

– Nie ma w tym względzie żadnych wyjątków. Wszyscy piłkarze są zdrowi, żaden z nich nie narzeka na kontuzję. Z drugiego zespołu, który już zakończył rozgrywki w 3. lidze, do kadry drużyny Dominika Nowaka zostali włączeni Wojciech Łobodziński i Marcin Garuch. Moim zdaniem większe szanse na występ przeciwko Legii ma „Łobo”, chociaż raczej nie wybiegnie w podstawowym składzie. Może natomiast przydać się w końcówce spotkania, z racji swojego doświadczenia i umiejętności.

Trener Nowak znany jest z tego, że chętnie rotuje składem, więc nie sposób przewidzieć, w jakim składzie rozpocznie wtorkowy mecz.


Czytaj też: Skupieni na sobie


Nie ma się co czarować, zdecydowanym faworytem pucharowego pojedynku jest stołeczna jedenastka. Ale… – To jest cały urok rozgrywek Pucharu Polski, że nie brakuje w nim niespodzianek – kontynuuje Janusz Kudyba.

– To jest przecież tylko jeden mecz, a poza tym z powodu długiej przerwy w rozgrywkach ekstraklasy i I ligi jest bardzo dużo znaków zapytania. Choćby takich, w jakiej dyspozycji będą obie drużyny, więc to spotkanie zawiera dużą dozę niepewności.

Umiejętności i doświadczenie przemawiają za Legią, jej trener Aleksandar Vuković jesienią uporządkował szatnię i wypracował znaczącą przewagę w tabeli ekstraklasy. Specyfiką wtorkowego spotkania będą puste trybuny, a w Legnicy publiczność zawsze „niosła” gospodarzy. Jakie atuty może przeciwstawić rywalom Miedź? Ważną rzeczą może być element zaskoczenia i… przypadku, wszak to tylko 90 minut gry.

Nie mam wątpliwości, że Miedź zaprezentuje bardzo ofensywny styl gry, bo trener Nowak zmienia wykonawców, lecz nie zmienia sposobu gry. Nie mam wątpliwości, że nasz szkoleniowiec ma przygotowanych kilka wariantów personalnych.

Legia niedawno przebywała na zgrupowaniu w Warce, Miedź natomiast nie wyjechała na żaden obóz. Czy to może mieć jakiekolwiek znaczenie w kontekście wtorkowego meczu z Legią?

– Takie decyzje są w gestii trenera, to on pracuje na żywym organizmie, czyli z piłkarzami i wie najlepiej, czego im w danym momencie potrzeba – stwierdził Janusz Kudyba. – Miedź zimą była na dwóch zgrupowaniach i trener Nowak uznał, że zespół jest wystarczająco zintegrowany, więc nie potrzeba dodatkowego skoszarowania.


Na zdjęciu: Obrońca Miedzi Paweł Zieliński (z lewej) oba mecze w ekstraklasie z Legią przegrał, więc zapewne liczy, że się odkuje w Pucharze Polski.

Fot. Adam Starszyński/Pressfocus