Nieustanny kompleks mistrza

Drużyna trenera Vitezslava Laviczki przegrała pierwszy mecz na własnym boisku w tym sezonie.


Za kadencji trenera Vitezslava Laviczki Śląsk ani razu nie pokonał Legii. Mało tego, wrocławianie w pięciu pojedynkach z zespołem z Łazienkowskiej zdobyli zaledwie jeden punkt i strzelili tylko jednego gola! Zaiste, porażający bilans, który mógłby zwalić z nóg nie tylko słonia. Ale tym razem przed gospodarzami otworzyła się szansa na przerwanie fatalnej passy, bo w zespole trenera Czesława Michniewicza brakowało motoru napędowego, czy Brazylijczyka Luquinhasa, który musiał pauzować z powodu nadmiaru żółtych kartek.

Kontuzji doznał pewniak wśród obrońców, czyli Artur Jędrzejczyk, a na ławce rezerwowych spotkanie rozpoczął najlepszy snajper ekstraklasy, Czech Tomasz Pekhart. Te „papierowe” dywagacje wzięły jednak w łeb, bo wrocławianie nie pozbyli się kompleksu mistrza Polski. Była to zarazem ich pierwsza porażka w tym sezonie na własnym boisku

W I połowie mecz nie porywał, poza akcją Filipa Mladenovicia (14 min.), którego przed polem karnym faulował Łukasz Bejger, nie było nic godnego uwagi (sędzia najpierw wskazał na „wapno”, a dopiero potem zmienił decyzję). Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkarze Legii reklamowali zagranie ręką jednego z wrocławian, ale Sebastian Jarzębak nie dopatrzył się nieprawidłowości.

W 50. minucie szkoleniowiec Legii chwycił się ostatniej deski ratunku, posyłając w bój swojego najlepszego snajpera, Pekharta. I to właśnie czeski napastnik był bliski zdobycia gola w 58 minucie spotkania. Po dośrodkowaniu Filipa Mladenovicia z kornera oddał strzał głową, po którym futbolówka odbiła się od słupka! Co się jednak odwlecze…

Bartosz kapustka uruchomił na prawej flance Pawła Wszołka, skrzydłowy Legii pognał jak wiatr na bramkę rywali i płaskim uderzeniem w długi róg zmusił do kapitulacji bramkarza Śląska. Był to pierwszy celny strzał gości w tym spotkaniu! W 83 minucie mecz mógł zamknąć Pekhart, którego idealnie obsłużył… Bejger. Skórę koledze uratował Matusz Putnocky, który nogami obronił strzał Czecha w sytuacji sam na sam.


Śląsk Wrocław – Legia Warszawa 0:1 (0:0)

0:1 -Wszołek, 64 min (asysta Kapustka).

ŚLĄSK: Putnocky – Cotugno (85. Praszelik), Bejger, Tamas, Sztiglec – Scalet, Janasik – Musonda, Pich (78. Sobota), B. Pawłowski (70. Zylla) – Exposito (78. Piasecki). Trener Vitezslav LAVICZKA. Rezerwowi: Szromnik, Celeban, Lewkot, Pałaszewski.

LEGIA: Boruc – Juranović, Wieteska, Szabanow, Mladenović – Wszołek, Slisz, Gwilia, Kapustka – Rafael Lopes, Włodarczyk (50. Pekhart). Trener Czesław MICHNIEWICZ. Rezerwowi: Miszta, Tobiasz, Hołownia, Cholewiak, Kostorz, Muci, Kisiel, Skibicki.

Sędziował Sebastian Jarzębak (Piekary Śląskie) . Żółte kartki: Bejger (14. faul), Pich (54. faul), Cotugno (78. faul) – Szabanow (52. faul), Boruc (90+3. opóźnianie gry).

Piłkarz meczu Filip MLADENOVIĆ.


Na zdjęciu: Bartosz Kapustka (z prawej) zapisał na swoje konto asystę przy zwycięskiej bramce dla Legii.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus