Niewykorzystany karny i stracone punkty tyszan

Po chorobowej przerwie Resovia okazała się zbyt mocna dla zespołu Artura Derbina.


Kolejny raz tyszanie nie wykorzystali okazji dołączenia do ścisłej czołówki i w meczu, którego byli faworytem przegrali 0:1.

Jeżeli ktoś się spodziewał, że rzeszowianie, mający kilkanaście dni przerwy spowodowanej problemami z koronawirusem, będą w Tychach powoli szukać rytmu gry, to mógł być zdziwiony. Goście od początku ruszyli bowiem do ataku, a gospodarze, z debiutującym 18-latkiem Krzysztofem Machowskim za pauzującego po czwartej żółtej kartce młodzieżowca Marcina Kozinę, potrzebowali czasu na dopasowanie trybów w poprzestawianej drugiej linii. Nawet doświadczenie kapitana Macieja Mańki, który przed pierwszym gwizdkiem sędziego został uhonorowany symboliczną koszulką z numerem 300 za przekroczenie trzeciej setki występów w tyskich barwach, niewiele im pomogło, bo to Resovia narzuciła swoje warunki gry.

Już w 7 minucie Konrad Jałocha pierwszy raz musiał interweniować, bo jego formę strzałem z dystansu sprawdził Rafał Mikulec i bramkarz GKS-u Tychy musiał się rzucić, żeby obronić uderzenie. Prawdziwym kunsztem dwumetrowy golkiper popisał się jednak w 15 minucie, kiedy to po błyskawicznej kontrze, wyprowadzonej lewym skrzydłem przez Sebastiana Strózika rywale wypracowali stuprocentową okazję. Marek Mróz w sytuacji oko w oko przegrał jednak pojedynek, a ostatecznie sytuację wyjaśnił Kamil Szymura.

Chwilę później – pierwszy raz – w roli głównej wystąpił VAR, po sędzia główny wskazał na „wapno” myśląc, że Nemanja Nedić zagrał piłkę ręką, ale na ekranie było wyraźnie widać, że stoper interweniował głową więc decyzja została zmieniona.

Po tej nerwowej chwili tyszanie zaczęli grać składniej, ale stracili zawodnika, bo sfaulowany w 25 minucie Damian Nowak, po kilkunastu minutach musiał opuścić murawę. Zastąpił go Łukasz Grzeszczyk i zaczął napędzać ataki miejscowych. Po jego wrzutce z rzutu wolnego, kolejny raz dzięki interwencji VAR, sędzia zmienił decyzję. W 45 minucie bowiem nie zauważył gołym okiem, że Josip Soljić zagrał piłkę ręką w polu karnym, ale po przeanalizowaniu sytuacji wskazał na punkt oddalony 11 metrów od bramki Branislava Pindrocha. 30-letni Słowak obronił jednak zarówno strzał Tomasa Malca jak i dobitkę Mańki więc schodził na przerwę w glorii bohatera pierwszej połowy.

Na drugą część spotkania lepiej nastawieni wyszli podopieczni Artura Derbina, ale uderzenia Jakuba Piątka w 46 minucie i Dominika Połapa w 49 minucie z dystansu nie zaskoczyły bramkarza Resovii. Pewnie wyłapał on także piłkę po główce Szymury w 56 minucie, a później zaczął się pech Jakuba Piątka. Po pierwszym jego faulu, ukaranym żółtą kartką, Maksymilian Hebel, tuż po wejściu na boisko, bombą z rzutu wolnego z 30 metrów w 63 minucie zupełnie zaskoczył Jałochę, a w 65 minucie pomocnik tyszan przerywając akcję wyprowadzaną przez Bartłomieja Wasiluka, drugi raz zapracował na napomnienie i musiał opuścić boisko.

Grający w osłabieniu tyszanie rzucili się wprawdzie do ataku, ale nie zdołali zagrozić bramce Resovii i Pindroch tylko w 83 minucie musiał być czujny, wyłapując piłkę po główce Wiktora Żytka z 6 metra. Rzeszowianie natomiast wyprowadzili kilka kontr i Jałocha w 77 minucie broniąc strzał Mroza z 17 metra oraz w 84 minucie wślizgiem na 35 metrze ratował swój zespół od straty drugiego gola. W ostatecznym rozrachunku jednak to goście mieli się z czego cieszyć, a GKS-owi do rehabilitacji pozostał już w tym roku tylko wyjazdowy mecz z liderem.


GKS Tychy – Resovia 0:1 (0:1).

0:1 – Hebel, 63 min (wolny)

GKS: Jałocha – Połap (75. G. Jaroch), Nedić, Szymura, Mańka – Machowski (75. Misztal), J. Piątek, Steblecki (69. Żytek), Biel (69. Kargulewicz) – Nowak (38. Grzeszczyk), Malec. Trener Artur DERBIN.

RESOVIA: Pindroch – B. Jaroch, Soljić, Kubowicz, Eizenchart – Pietraszkiewicz (61. Hilbrycht), Mikulec (86. Komor), Wasiluk, Strózik – Mróz (90. Szymkiewicz), Wróbel (61. Hebel). Trener Dawid KROCZEK.

Sędziował Jacek Małyszek (Lublin). Widzów 2180.

Żółte kartki: J. Piątek, Mańka, Żytek – Soljić, Wasiluk, Pindoch. Czerwona kartka J. Piątek (65, druga żółta).


Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus